Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

#GwG: Czy dywersyfikacja jest dla frajerów?

Maciej Gnyszka

Maciej Gnyszka

Fundraiser, poszukiwacz synergii i oszczędności. Założyciel Towarzystw Biznesowych, jest też twórcą Gnyszka Fundraising Advisors a także takich projektów jak dobroczynność.com, ChlopakiNiePlaca.pl czy Witajcie w Domu.pl. fot. Pracownia Synergii

  • Opublikowano: 4 sierpnia 2013, 11:09

  • 3
  • Powiększ tekst

Każdy, nawet najmłodszy fascynat giełdy zna zasadę, wedle której nie warto wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. Z drugiej strony, gdy już podrośnie, dowiaduje się od Warrena Buffeta, albo Benjamina Grahama, że dywersyfikacja jest domeną tych, którzy nie wiedzą w co inwestować. Co robić, jak żyć?

Po pierwsze – na pewno warto kupić sobie Inteligentnego Inwestora Benjamina Grahama. Po drugie – ten wpis wcale nie będzie dotyczył giełdy. Dywersyfikacja bowiem, to pojęcie związane także z szeroko pojętym biznesem, którego rynek kapitałowy jest przecież tylko wycinkiem. Chodzi mi o ogólne podejście do przedsiębiorczości.

Na początek jeden obrazek z życia wzięty. Na koniec drugi.

W obecności Członka Rodziny rozmawiam przez telefon z chłopakami z biura i proszę o wystawienie faktury sprzedażowej na sporą ilość książek. Po zakończeniu rozmowy reakcja Członka Rodziny:Maciek, to Ty teraz już książkami nawet handlujesz?

Szczególnie na kanwie tej drugiej sytuacji naszła mnie refleksja, że jeśli Jan Kulczyk ogłasza wejście w nowy sektor, albo branżę, nazywa się to dywersyfikacja. Gazety pieją z zachwytu, że dr. Janowi biznes idzie dobrze, rozwija się, więc wchodzi na nowe rynki. Gdy Gnyszka zaspokaja czyjąć potrzebę zakupu książek, do których nie ma dostępu… wówczas nie mówimy o dywersyfikacji, lecz o dziadowaniu :-) Widać biznes Gnyszce nie idzie, skoro już książki (!) musi sprzedawać. Hue hue… Widzicie tu absurd? Od czego zależy percepcja dywersyfikacji? Nie wiem, może od skali, może od postrzegania tego, kto dokonuje dywersyfikacji (a wiadomo, że nikt nie może być prorokiem we własnym kraju, czytaj: w rodzinie). Tak, czy inaczej – na pewno jest to kwestia wyobraźni.

Ilustruje to drugi obrazek. Nie z mojego życia, cudzego, ale życia bardzo mi bliskiego :-)

Rozmowa Syna z Matką (po lekturze Łowców milionów, których gorąco polecam!) na temat biznesu na początku lat 90. Syn zachwycony mnogością możliwości, wolnością gospodarczą wówczas, etc. Rzeczywiście – czytając historię laureatów konkursu Przedsiębiorca Roku E&Y, które są zebrane w formie wywiadów w książce – ciężko się nie zachwycić. Mama jednak mityguje syna:

Co Ty, wcale nie było tak super. Ty wiesz, że Tata z Wujkiem (obaj inżynierowi – przyp. mój) w pewnym momencie myśleli poważnie o tym, czy by nie zacząć sprzedawać kaset magnetofonowych na Stadionie! Tak było ciężko, pracy w zawodzie było mało.

Syn nie dał się zbić z tropu i z pewnym zawodem odpowiedział:

I trzeba było tak zrobić! Pewnie dziś byliby właścicielami polskiego Saturna, albo innego Media Marktu!

Pełna zgoda. Nauka zaś z tego jest taka, że… biznes polega głównie na tym (choć nie jest to łatwe), by przychody mieć wyższe niż koszty. Amen. Kropka. Dodajmy do tego jeszcze małą klauzulę o uczciwości – jest ona o tyle istotna, że zwiększa szansę na długowieczność biznesu (pomijając kwestie moralne, które są nawet istotniejsze).

Na marginesie tej kwestii są jeszcze dwa zagadnienia. Po pierwsze: granica między dywersyfikacją a chaosem. Po drugie: kwestia specjalizacji i tzw. zawodu. Wrócimy do nich w najbliższych wpisach.

A Ty, czy nie ulegasz tej presji, by dywersyfikację mylić czasem z dziadowaniem i podcinać skrzydła tym, którzy wciąż szukają nowych okazji do rozwoju?

Chcesz pogadać? Odwiedź mnie!

Powiązane tematy

Komentarze