Dzieci? Po co w Polsce dzieci!
O tym, że przyrost naturalny w Polsce jest za niski i niedługo nie będzie dość osób w wieku produkcyjnym wiedzą wszyscy. Rząd ma dużo ważniejsze rzeczy na głowie, żeby się przejmować tym, że młodzi Polacy migrują do innych krajów i rodzi się coraz mniej dzieci. Widocznie rząd zaplanował już eksterminację ludności polskiej metodami naturalnymi.
Rodziny wielodzietne w Polsce nie mają żadnego wsparcia, tak samo jak kobiety wychowujące dzieci. Specjalnie nie użyłam określenia „kobiety niepracujące”, ponieważ wychowywanie dzieci to ciężka harówka. Kto nie wierzy, niech spróbuje przez jeden dzień pobyć pełnoetatową mamą.
Każde dziecko to przyszły pracownik. Warto więc zadbać, żeby miało w Polsce dobre warunki i kiedy dorośnie nie chciało wyjeżdżać. Tymczasem Polacy, choćby chcieli, dzieci nie mają, bo „ich nie stać”.
Podręczniki szkolne są jednorazowe, bo co chwila zmienia się podstawa programowa. Nie wspominając już o tym, że koszt wyprawienia jednego dziecka do szkoły to co najmniej 600 złotych (bo później ma więcej przedmiotów i coraz droższe podręczniki). Te koszty się nie zwracają, bo podręczniki trzeba wypełniać (a nauczycielki nie zgadzają się na używane książki). Dochodzą jeszcze „nieobowiązkowe wycieczki” na które dziecko musi jeździć, jeżeli nie chcemy, żeby zostało wykluczone z grona rówieśników. Są oczywiście jeszcze nieśmiertelne składki na ksero i komitet rodzicielski, ponadto tzw. „klasowe”… Biedni rodzice wypruwają sobie żyły na darmową edukację. A to tylko jedno dziecko. Kiedy jest ich więcej zaczynają się schody.
Matce siedzącej w domu z dziećmi nie przysługuje emerytura. Przecież taka kobieta obija się całe dnie zamiast wziąć się do roboty! Nikt nie patrzy na to, że zazwyczaj wychowuje ona co najmniej trójkę przyszłych podatników. Średnia stawka dla gosposi zajmującej się domem i dziećmi wynosi 1500 złotych miesięcznie (z zakwaterowaniem i wyżywieniem), a matka robiąca to samo nie dostaje ani grosza i jeszcze musi płacić podatki.
Nic dziwnego, że mamy stały niż demograficzny. W końcu kto by chciał robić sobie pod górkę i walczyć z systemem, który jest nastawiony na brak dzieci?