Przyjęcie euro nie jest w interesie polskiej gospodarki
O wprowadzeniu euro u naszego południowego sąsiada oraz o tym, co ewentualna decyzja o przystąpieniu Polski do strefy euro zmieni dla przedsiębiorców z Podhala, Spisza i Orawy rozmawiamy z Andrzejem Gutem-Mostowym, byłym posłem - przewodniczącym sejmowej Komisji Turystyki, przedsiębiorcą i wiceprzewodniczącym Rady Programowej ds. Rozwoju i Promocji Turystyki w Małopolsce.
Portal wgospodarce.pl: W tym roku mija 10 lat od wprowadzenia euro na Słowacji. Jako ówczesny przewodniczący Polsko-Słowackiej Grupy Parlamentarnej był Pan świadkiem przygotowań do przyjęcia nowej waluty.
Andrzej Gut-Mostowy: Tak, to dobry rok na podsumowanie doświadczeń Słowacji z wprowadzenia euro, a przy okazji na przeanalizowanie strefy euro w kontekście pamiętnego kryzysu sprzed kilku lat. Dlatego z wicemarszałkiem województwa małopolskiego Tomaszem Urynowiczem nie tak dawno na Podhalu zorganizowaliśmy konferencję i debatę „Euro – zagrożenie czy szansa dla przedsiębiorców?”.
Sprawa ta ma fundamentalne znaczenie dla wielu pokoleń Polaków, dlatego prelegentami zgodzili się być wicepremier Jarosław Gowin, prezes Giełdy Papierów Wartościowych Marek Dietl, dr Marcin Kędzierski z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego oraz dyrektor Małopolskiej Szkoły Administracji Publicznej dr Krzysztof Głuc.
Dlaczego konferencję zorganizowaliście akurat w Nowym Targu?
Bo to symboliczne miejsce. 10 lat temu razem z ambasadorem Słowacji, przedstawicielami Narodowego Banku Słowackiego i Mennicy Słowackiej zorganizowaliśmy w Nowym Targu konferencję „Droga Słowacji do euro”. Dlatego to właśnie tu powinniśmy po dekadzie podsumować funkcjonowanie euro u naszych południowych sąsiadów i sprawdzić, jaki wpływ na gospodarkę Słowacji miało wprowadzenie nowej waluty. Nie bez znaczenia jest też fakt, że na Podhalu, Spiszu i Orawie funkcjonują branże, których rentowność może się zasadniczo zmienić, gdyby euro zostało wprowadzone w Polsce. Są to przede wszystkim branża turystyczna, która dostarcza najwięcej miejsc pracy, handel przygraniczny i branża transportowa. Jak ważny jest to temat dla naszego regionu, pokazała duża liczba przedsiębiorców, którzy wzięli udział w konferencji. Wielu z nich podkreślało, że tak merytoryczne spotkanie było bardzo potrzebne. Całą debatę można obejrzeć na stronie internetowej mostowy.pl i na moim profilu na Facebooku. Sytuacja na południu Małopolski świetnie pokazuje jakie byłyby konsekwencje wprowadzenia w Polsce waluty euro w najbliższych latach. Wystarczy popatrzeć na to co stało się u naszych południowych sąsiadów.
Wróćmy więc do Słowacji. Od 2009 r. obserwował Pan z bliska cały proces wprowadzenia euro. Jak Słowacy poradzili sobie z tym wyzwaniem?
W kwestiach organizacyjnych Słowacja poradziła sobie bardzo dobrze. Natomiast w opinii ekonomistów Słowacy wprowadzili euro po kursie niekorzystnym do ich ówczesnej waluty – korony słowackiej. W efekcie siła nabywcza gospodarstw domowych znacząco spadła i Słowacy zaczęli jeździć na zakupy do Polski.
Jakie skutki gospodarcze przyniosło wprowadzenie euro na Słowacji?
Nastąpił silny wzrost bezrobocia, które przed wprowadzeniem euro było na poziomie 9,6 proc., aby osiągnąć 14 proc. przez kolejne trzy lata po wprowadzeniu. Są branże, jak np. samochodowa, które odnotowały dobrą koniunkturę. Natomiast branża turystyczna w ciągu trzech pierwszych lat przeżyła spadek przyjazdu turystów z Polski, Węgier i Czech o 20-25 proc. Spowodowało to spowolnienie rozwoju inwestycji turystycznych na Słowacji. Odwrotne zjawisko zaobserwowano po polskiej stronie, gdzie dynamiczny wzrost ruchu turystycznego zaowocował nowymi inwestycjami, takimi jak aquaparki czy stacje narciarskie. Nawet główny słowacki inwestor turystyczny Tatry Mountain Resorts kilka lat temu ogłosił, że największe nakłady inwestycyjne planuje w Polsce: w Szczyrku i Chorzowie. Na temat ogólnych skutków gospodarczych wprowadzenia euro na Słowacji zdania są podzielone.
Czyli polscy przedsiębiorcy trochę wygrali na wprowadzeniu euro na Słowacji?
Zdecydowanie tak. Tereny przygraniczne zyskały na masowych przyjazdach Słowaków do Polski na zakupy. Widać to szczególnie w dni jarmarku w Nowym Targu i Jabłonce. Także supermarkety i sklepy budowlane są oblegane przez naszych południowych sąsiadów , których jest także coraz więcej jako turystów.
Pamiętamy kryzys rządowy w 2011 r., który z powodu euro doprowadził do rozwiązania słowackiego parlamentu i rozpisania przedterminowych wyborów.
Słowacja, będąc w strefie euro, musiała dołożyć się do ratowania Grecji i pozostałych krajów dotkniętych kryzysem w kwotach liczonych w miliardach euro. Było to ponad siły ówczesnego rządu. Pamiętam jak Premier Słowacji Iveta Radičová mówiła: „Słowacy nie pozwolą nam dokładać się do pakietu pomocowego dla Grecji, bo Grek zarabia trzy razy więcej, a greckie emerytury są cztery razy wyższe niż słowackie”. Pozostałe kraje strefy euro starały się „wytłumaczyć” Słowacji konieczność udziału w pakiecie pomocowym. Gdy część koalicji rządowej kategorycznie odmówiła pomocy, opozycja zaproponowała wsparcie rządu za cenę przedterminowych wyborów w marcu 2012 r.
Czy tamten kryzys strefy euro czegoś nas nauczył?
Praktyka potwierdziła tezę tych ekonomistów, którzy uważają, że strefa jednej waluty w krajach o różnym poziomie rozwoju gospodarczego nie sprawdza się i wcześniej czy później dochodzi do napięć. Dobitnie mówił o tym na konferencji w Nowym Targu Prezes Giełdy Papierów Wartościowych Marek Dietl. Dziś takie kraje jak Grecja, Włochy czy Hiszpania mówią, że zdecydowanie lepiej poradziłyby sobie z kryzysem, gdyby miały własną walutę.
Czy Polska jest zobowiązana do przyjęcia euro?
Wstępując do Unii Europejskiej Polska zobowiązała się do przyjęcia wspólnej waluty, nie ma natomiast określonego jakiegokolwiek horyzontu czasowego. Spośród wszystkich członków UE dwa państwa – Dania i Wielka Brytania – zastrzegły sobie w traktatach, że nie muszą przyjąć euro. Szwecja także wciąż utrzymuje swoją koronę. Współpraca w ramach Unii Europejskiej jest wielką wartością, ale czym innym jest udział w strefie walutowej euro. Decyzja Polaków o przyjęciu euro powinna być podyktowana tylko i wyłącznie naszym interesem, zwłaszcza że będzie to decyzja nieodwracalna, której skutki odczuwać będą wszystkie następne pokolenia.
Czy to zatem dobry moment, by w Polsce euro zastąpiło złotówkę?
Po pierwsze musimy się zastanowić, czy perturbacje, które dotknęły strefę euro i Słowację, mogą się powtórzyć. Natomiast patrząc na polską gospodarkę ,posiadanie własnej waluty jest ważnym instrumentem utrzymywania konkurencyjności polskiej przedsiębiorczości. W czasach kryzysu osłabienie waluty daje możliwość przeżycia rodzimym przedsiębiorcom. Może to mieć zasadnicze znaczenie dla eksporterów, np. mebli czy jabłek. Wszelkie apele niektórych polityków i ekonomistów o szybkie przyjmowanie euro nie są w interesie polskiej gospodarki.
A w interesie naszego regionu?
Jeśli przyjmiemy euro, turystyka i handel przygraniczny odczują poważny spadek obrotów. Najgorsze jest to, że na zawsze.
Za nami konferencja, ale to nie koniec całej akcji
Rozpoczęliśmy właśnie kampanię społeczną „Nie czas na euro”. Wyjaśniamy w niej jakie zagrożenia niosłoby ze sobą szybkie wprowadzenie europejskiej waluty w Polsce. Zarówno dla polskiej gospodarki jak i dla każdego mieszkańca naszego kraju.