Temat mieszkań może namieszać wśród wyborców
Pozycja partii rządzącej wydaje się na obecną chwilę silna, jednak istnieje temat, który może nieco namieszać.
Tym tematem nie jest rzekome ograniczanie demokracji, „afery” czy łamanie Konstytucji (doprawdy - jak można złamać galaretę?), lecz kwestia bliska każdemu Polakowi - mieszkalnictwo.
Mieszkania, własne lokum, to obecnie, po 30 latach od transformacji ustrojowej, wciąż najpoważniejszy problem każdego Polaka. I to bez względu na wiek.
Młodzi ludzie, o ile nie mają szans na „mieszkanie po babci”, spory spadek albo nie dysponują pracą gwarantującą wysokie zarobki (obecnie „wysokie zarobki” gwarantujące spokojną spłatę kredytu na porządne mieszkanie muszą sięgać ok 10 tys. złotych miesięcznie - na rękę!) zmuszeni są do sprzedania się w niewolę - czyli zaciągnąć straszliwie dotkliwy kredyt, lub krążą niczym te sępy nad starzejącymi się rodzicami, o ile mają to szczęście, że są jedynakami.
Osoby starsze, mające już nawet własne lokale, wcale nie są w lepszej sytuacji - emerytury, mimo wysiłków rządu, wciąż są śmiesznie niskie, zaś koszty życia znacząco rosną, w efekcie czego mieszkania będące ich dumą stają się potężnym balastem (lokal należy ogrzać, co jakiś czas wyremontować, a jeśli znajduje się on w centrum któregoś z dużych miast koszty nagle stają się horrendalne). W efekcie tego równie łatwo jak ludzie młodzi oddają się w niewolę - tym razem w postaci rozmaitych „świadczeń za mieszkanie”, wszyscy wiemy o jakie „usługi” tu chodzi, nie będę więc marnował Państwa czasu rozwijaniem.
W Polsce ideałem jest kupno mieszkania - ideałem ale i jedyną możliwością pozostania poza bezdomnością. Segment najmu praktycznie nie istnieje - ten kto chce nadmiar lokali wynajmować, traktowany jest przez fiskus nie tylko surowo, ale też sam podejmuje ogromne ryzyko, wynajmując obcej osobie - polskie przepisy chronią bowiem przede wszystkim osobę wynajmującą, aniżeli właściciela, i tym samym lokator może nawet i mieszkanie puścić z dymem - właściciel sprawiedliwości i tak nie doczeka.
Nie ma też firm, przedsiębiorstw, które dysponując wieloma lokalami, prowadziłyby po prostu biznes polegający na najmie mieszkań - tym samym to co jest standardem na zachodzie, w Polsce, wskutek przepisów, pozostaje jedynie marzeniem.
Tym samym mamy społeczeństwo, którego ogromna część tkwi na granicy realnej bezdomności i rząd, który, tak oddajmy sprawiedliwość, starał się ten problem rozwiązać, jednak program Mieszkanie Plus, choć obiecujący, przyniósł niestety skutki niewystarczające. Teraz zaś walka polityczna przeniosła się na inne obszary i mieszkalnictwo musi czekać na lepsze czasy (kwestia ta nawet w kampanii wyborczej omijana była zarówno przez rząd jak i opozycję).
Nic dziwnego, bo dla obu stron to straszna mina - dla PiS ze względu na zawiedzione nadzieje tych, którzy pokładali je w Mieszkaniu Plus, zaś dla PO za realne doprowadzenie do takiego umocnienia deweloperów i jednoczesnego zbiednienia zwykłych Polaków, iż obecne ceny mieszkań więcej wspólnego mają ze spekulacją niż realnymi wartościami rynkowymi.
W tym wszystkim jednak nowym graczem jest lewica - odrodzona wskutek działań Wielkiego Przewodniczącego Czao, który wprowadził do Sejmu posłów partii Razem, ma ona spore pole do popisu. I nic do stracenia, bowiem śmiało może sięgnąć po znany od czasów Leppera wytrych „oni już rządzili, a my nie - dajcie szansę!”.
Kto obserwuje lewicę ten wie, iż od kilku tygodni toczy się tam wielka debata o mieszkalnictwie. Wyszła (skądinąd ciekawa) książka Joanny Erbel, do rozmowy włączył się Jan Śpiewak i wszystko wskazuje na to, iż pod lawą buzuje nowa energia i już za chwilę debatę publiczną zaleje kwestia mieszkaniowa.
A, jak już wskazano, jest ona naprawdę paląca i wymaga jakiegoś sensownego rozwiązania. Lewica z pewnością postulować będzie rzeczy cokolwiek śmiałe i zapewne kosztowne w realizacji (o ile w realizacji w ogóle możliwe) - ale może to robić, bowiem prawem opozycji jest obiecywanie wszystkiego - nie ponosi ona za to odpowiedzialności.
Rząd jest tu w trudniejszej sytuacji - nie może obiecać wszystkiego, bo ograniczony jest rzeczywistością prawną i budżetową, ma jednak liczne instrumenty, które w długim okresie mogą pomóc w rozwiązaniu sytuacji. Może, zamiast wielkich nadziei na Mieszkanie Plus, warto nieco zluzować obostrzenia dla tych, którzy chcieliby mieszkania wynajmować? Dążyć do urealnienia cen mieszkań? Wszak stoimy przed perspektywą tego, iż niewielkie, dwupokojowe mieszkanie będzie już wkrótce (przedział 5 - 6 lat) kosztować i milion złotych - problem jest więc palący, a jego rozwiązanie leży zarówno w interesie obywateli jak i samego rządu.
Warto więc trzymać kciuki za powodzenie wysiłków.