Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

"Akademia Policyjna" po polsku

Jerzy Jachowicz

Jerzy Jachowicz

Polski dziennikarz, publicysta. Przed 1989 działał w opozycji demokratycznej ("Solidarność"). W latach 1989-2005 był dziennikarzem "Gazety Wyborczej", jednym z prekursorów dziennikarstwa śledczego w Polsce. Zajmował się problematyką przestępczości zorganizowanej i jej powiązań z dawnym aparatem bezpieczeństwa PRL.

  • Opublikowano: 9 października 2013, 15:52

  • Powiększ tekst

Niezwykłe dokonania naszej policji rozsławiają jej imię w świecie. Wraz ze zdumieniem z jakim spotykamy się na każdym kroku w innych krajach, wywołanym niezwykłymi policyjnymi akcjami, zdobywamy coraz większą popularność i sympatię prostych ludzi.

Oto dwie akcje z licznych, jakie się zdarzyły w ostatnim czasie, które potwierdzają wyjątkowość polskiej policji.

W niedzielę we Wrocławiu patrol policyjny spotkał chwiejącego się mężczyznę, który pogłębiał trudności w utrzymaniu równowagi fizycznej, pijąc gorzałkę wprost z butelki, czyli jak się mówi w ulicznym slangu – „z gwinta”. Kiedy policjanci podeszli, podobno nie tylko zaczął się z nimi szarpać i wyzywać ich – próbował zrobić rzecz o wiele gorszą – możliwie jak najszybciej oddalić się od funkcjonariuszy drogą ucieczki bezpośredniej ulicami Wrocławia.

Funkcjonariusze uznali, że pijany mężczyzna stanowi zbyt wielkie zagrożenie dla stolicy Dolnego Śląska. Skuli go więc kajdankami i przypięli go nimi do słupa. Ze względu na własne bezpieczeństwo i okolicznej ludności, postanowili wezwać posiłki. Na pomoc przyjechał nowy patrol, co było oczywistym dowodem na sprawność wrocławskiej policji. Postanowiono delikwenta przetransportować na komisariat. Pojawiła się jednak poważna przeszkoda. Okazało się,  że w czasie szarpaniny, policjanci zgubili kluczyk od kajdanek. Co zrobić? – zasępili się doświadczeni policjanci.

Jeden z nich próbował sobie przypomnieć, czy podczas szkoleń na Wyższej Szkole Policyjnej w Szczytnie przerabiano temat: „Zgubienie kluczyka od kajdanek w trakcie interwencji”.  Po chwili stwierdził, że nawet jeśli było takie szkolenie on nic nie pamięta.  Wtedy zaświtała im myśl, żeby wyrwać słup i ciągnąc pijanego na takim sztywnym postronku, doprowadzić go na wewnętrzny plac komisariatu, niewidoczny dla postronnych mieszkańców Wrocławia, gdyż gromadzący się wokół tłumek wścibskich przechodniów utrudniał działania funkcjonariuszy w miejscu ogólnie dostępnym. Zamierzony, najprostszy zdaniem funkcjonariuszy plan,  jednak się nie powiódł.

Słup bowiem był zabetonowany i nijak nie dało go się ruszyć. Wpadli więc na pomysł wypożyczenia kluczyków do kajdanek od kolegów wyposażonych podobnie jak oni. Zaczęli więc ściągać z całego miasta inne patrole, które były zaopatrzone w kajdanki i posiadały do nich kluczyki. Ale żaden z kilku kluczyków, którymi chętnie dzieli się ich koledzy – nie pasował. O zdarzeniu i dotychczasowym przebiegu operacji powiadomiono drogą służbową poprzez oficera dyżurnego Komendę Wojewódzką Policji. Ta z wysokości swego urzędu zdecydowała: „Przeciąć kajdanki”. Wezwała na pomoc wrocławską Straż Pożarną. Strażacy przyjechali z wielkimi nożycami do przecinania metalu i uwolnili mężczyznę, który w międzyczasie wytrzeźwiał ze strachu. Biedak sądził zapewne, że stanie się drugim Szymonem Słupnikiem. Policjanci,  którzy przypatrywali się pracy Straży Pożarnej, czekając na ostateczny rezultat, aby móc przejąć uwolnionego z kajdanek, byli ubrani na galowo. Dostali takie polecenie wyższych władz, które uznały wydarzenie za sprawę medialną i chciały pokazać się z jak najlepszej strony.

Następnego dnia, na drugim krańcu Polski, w pięknym pomorskim Bytowie, tamtejsi policjanci zauważyli samochód, który przekroczył prędkość o prawie 20 km na godzinę. Dali mu sygnał do zatrzymania. Kierowca zwolnił, zatrzymał się, ale uznał że są przebierańcami i próbował nagle uciekać. Policjanci chwycili go, aby założyć mu kajdanki (patrz wyżej). Ale w żaden sposób nie udawało im się to. Kierowca wyrywał się i szarpał. Ów patrol policyjny składał się  z obojga płci. Funkcjonariuszka postanowiła użyć gazu. Zrobiła to tak profesjonalnie, że obezwładniła na chwilę kierowcę, ale i swego partnera funkcjonariusza. Sytuacja dojrzała do tego, że mogła spokojnie wezwać posiłki.

Wielu Polaków zna amerykański film Akademia Policyjna, ukazujący w karykaturalny sposób naukę w tamtejszej szkole policyjnej. Z tego co pamiętam komedia otarła się o Oskara. Złota statuetka ominęła jednak film. Dziś już widzimy, że gdyby amerykańscy scenarzyści znali autentyczne przypadki sprawności polskiej policji i wprowadzili je do swojego filmu, Oskar byłby murowany.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych