
Prohibicja po polsku – alkohol pod prawną lupą
Zakaz sprzedaży alkoholu w nocy, blokada handlu na stacjach benzynowych i w internecie, a do tego pełna prohibicja reklam – projekt nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości rozpalił debatę. Media cytują polityków i samorządowców, ale na uboczu toczy się spór o fundamenty prawne i konstytucyjne granice regulacji. Jak podkreśla mec. Tymoteusz Paprocki z Kancelarii Paprocki, Wojciechowski i Partnerzy, „prawo nie działa w próżni – każda ingerencja w rynek alkoholu musi być proporcjonalna i odporna na test sądowy.
O nocnej prohibicji mówi się od lat, a samorządy wprowadzały własne ograniczenia – z różnym skutkiem. „Dziś stoimy w punkcie zwrotnym” – zauważa mec. Tymoteusz Paprocki. – „Dotychczasowe lokalne eksperymenty pokazały, że zakazy mają wymierny efekt w statystykach interwencji, ale przenoszenie ich na poziom centralny rodzi ryzyko prawne. Sąd administracyjny łatwo uchyli uchwałę gminy, ale co z ustawą sejmową? Tu w grę wchodzi kontrola konstytucyjna, a to już zupełnie inna skala sporu”.
Nowe projekty – więcej niż kopiowanie samorządów
Lewica zaproponowała centralne ograniczenia – od zakazu reklamy, przez nocną prohibicję, aż po zakaz handlu w internecie. Media cytują to wprost, ale kluczowy problem nie tkwi w samej treści, a w skutkach prawnych. „Jeżeli projekt zakłada zakaz reklamy alkoholu w internecie, trzeba odpowiedzieć na pytanie, jak go wyegzekwować w praktyce? Algorytmy mediów społecznościowych są globalne, a polski ustawodawca nie zatrzyma zagranicznych serwisów. To przykład, gdzie prawo może stworzyć iluzję regulacji” – ocenia mec. Tymoteusz Paprocki.
Podobnie z zakazem sprzedaży na stacjach benzynowych. „To nie tylko kwestia zdrowia publicznego, ale też równych warunków konkurencji. Dziś stacje sprzedają głównie piwo i napoje niskoalkoholowe. Jeśli odbierzemy im to źródło dochodu, a pozostawimy innym detalistom, powstaje pytanie o zgodność z zasadą równości wobec prawa” – dodaje.
Granice ingerencji państwa
Statystyki z Krakowa czy Olsztyna pokazują spadek interwencji policyjnych po wprowadzeniu nocnej prohibicji. Media przywołują liczby, ale prawnicy patrzą szerzej. „Skoro efekty są widoczne, łatwo uzasadniać potrzebę rozszerzenia zakazu. Ale prawo nie może ograniczać wszystkich obywateli tylko dlatego, że część nadużywa alkoholu. To klasyczny dylemat proporcjonalności – czy ograniczenie wolności większości jest uzasadnione dla ochrony mniejszości?” – tłumaczy mec. Paprocki.
Rynek alkoholowy w Polsce i tak się kurczy – sprzedaż spada o ok. 1,7 proc. rocznie. Dla niektórych polityków to dowód, że czas na jeszcze ostrzejsze ograniczenia. „Ekonomia i zdrowie publiczne to dwie strony tej samej monety. Ale ustawodawca musi uważać, by nie wpaść w pułapkę niespójności – z jednej strony zapowiada się pełny zakaz reklamy, a z drugiej mówi o obniżeniu akcyzy na cydr czy perry. To sygnały sprzeczne, które w sądowej argumentacji przedsiębiorców mogą zostać wykorzystane jako dowód nierównego traktowania branży” – podkreśla mec. Paprocki.
Prawne ryzyka i sądowe scenariusze
Największe wyzwanie to skuteczność przepisów przed sądami. „Każdy zakaz może stać się przedmiotem skargi – czy to do WSA, czy w dalszej perspektywie do Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli przepisy nie będą precyzyjne, przedsiębiorcy zyskają silny argument, że niejasne prawo nie może być podstawą sankcji. Dlatego kluczowe będą definicje, np. co oznacza reklama w internecie, a co sponsoring wydarzenia kulturalnego” – zaznacza mec. Paprocki. W jego ocenie największym zagrożeniem dla projektu jest brak okresu przejściowego.
„Jeśli ustawodawca nakaże natychmiastowe dostosowanie się, wielu przedsiębiorców straci realnie inwestycje warte miliony złotych. To niemal gwarantuje falę pozwów o odszkodowania” – ostrzega.
Polska debata o alkoholu nie jest już tylko kwestią zdrowotną i obyczajową. Wkracza w sferę konstytucyjnych praw i swobód gospodarczych. Statystyki i doświadczenia miast pokazują, że zakazy mogą działać. Ale czy ogólnopolska prohibicja nie wywoła większych skutków ubocznych niż sam problem, który ma rozwiązać? „Dobrze napisane prawo nie powinno być manifestem politycznym. Powinno być narzędziem, które równoważy wolność jednostki, interes gospodarczy i ochronę zdrowia publicznego. Na razie widać więcej haseł niż konkretów” – podsumowuje mec. Paprocki.
W najbliższych miesiącach okaże się, czy Polacy kupujący alkohol staną się ofiarą politycznej wojny o trzeźwość, czy też uczestnikami przemyślanej, spójnej reformy.
Materiały prasowe Kancelarii Paprocki, Wojciechowski i Partnerzy, oprac. Sek
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.