Opinie

Emmanuel Macron / autor: PAP/EPA
Emmanuel Macron / autor: PAP/EPA

TYLKO U NAS

Macron w Polsce, czyli rosyjskie folie d'amour

Maksymilian Wysocki

Maksymilian Wysocki

Dziennikarz, publicysta, ekspert w dziedzinie wizerunku i marketingu internetowego, redaktor zarządzający portalu wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 3 lutego 2020, 19:00

    Aktualizacja: 3 lutego 2020, 22:21

  • Powiększ tekst

Wizytę i słowa prezydenta Macrona można i trzeba odbierać jako nowe rozdanie, ale nie w takim sensie, że Polska nagle znalazła nowego przyjaciela, tylko w sensie początku możliwych negocjacji z Francją, która osobą prezydenta Macrona reklamuje się dzisiaj, jako potencjalny mocny sojusznik Polski na forum Unijnym. Brzmi dobrze? Do momentu, w którym zrozumiemy cenę tego poparcia

Sytuację można skwitować krótko: ruszyło francusko-niemieckie przeciągnie liny w konkursie na lidera nowoczesnej, postbrexitowej Europy. W pewnym sensie wreszcie, bo do tej pory Niemcy były bardzo aktywne, Francja niemal wcale. Jednak krótki komentarz, jakby nie celny, nie zawierałby kilku ciekawych smaczków, których dzisiaj trochę się pojawiło.

Wielu publicystom i komentatorom z mediów o orientacji opozycyjnej na pewno dzisiejsza wizyta prezydenta Macrona staje ością w gardle. Po pierwsze przez sam jej fakt, garnitur umówionych oficjeli oraz agendę, ale też przez słowa, które już w trakcie tej wizyty i oficjalnych wystąpień zdążyły paść. Mówiąc wprost, Macron puścił dziś oko do rządu Zjednoczonej Prawicy w kilku ważnych kwestiach, zaczynając od kwestii praworządności. Oczywiście, różnie mogą to oceniać komentatorzy, dla mnie relacja słów do czynów między gestami, jakoby kwestia padła, ale w domyśle nie jest tak ważna, by stawać na drodze naszych interesów – już samo to, to przysłowiowa petarda, ale skupmy się na kwestiach związanych z obronnością i gospodarką.

Co Macron tak naprawdę powiedział u prezydenta Dudy?

Z ciekawszych fragmentów, Macron powiedział, że Francja i Polska mają wiele wspólnych kwestii i przekonań, przemysłowych i energetycznych, i że Francja może tu udzielić wsparcia Polsce. Czyli, jedną z wygranych jest „wsparcie”, prawdopodobnie przez szczególnie zwiększoną wyrozumiałość dla Polski wobec kosztownej transformacji energetycznej. Czy Francja, jako lider zmiany pro-ekologicznej, przymknie oko na Polski węgiel (bo z emisjami, jako takimi, raczej problemu większego nie mamy). Być może to kwestia ceny. Jakiej? Myślę, że należy wziąć szczególnie pod lupę dalszą część przemówienia.

Dla Macrona obecna wizyta to też Okazja do poruszenia kwestii nieporozumień w zakresie francuskiej strategii bezpieczeństwa w kontekście współpracy francusko-rosyjskiej.  Nasze stanowiska niesłusznie postrzegane są jako różne – powiedział Macron. Większość czytelników w tym momencie prawdopodobnie łapie się za głowę, by delikatnie stwierdzić, że chyba są jakieś granice między językiem dyplomacji, a skrajnie nieprawdziwą oceną rzeczywistości (znów, bardzo delikatnie mówiąc), ale słuchajmy dalej.

Poruszyliśmy z panem prezydentem możliwości współpracy przemysłowej, w szczególności w zakresie czołgów przyszłości i inicjatyw możliwości obrony przed cyberatakami i możliwości polskiego w tym udziału. Będziemy kontynuować tę debatę_ – zapowiedział Macron. Ale za moment odpalił kolejny granat - Z taką samą otwartością i ufnością podchodzimy do kwestii rosyjskiej. Francja nie stała się prorosyjska. Francja ani nie jest prorosyjska, ani antyrosyjska. Francja jest proeuropejska. Myślę, że patrząc na mapę mamy takie same odczucia. Rosja Znajduje się w Europie, nawet jeśli nie jest członkiem Unii Europejskiej i jest naszym sąsiadem, więc nie możemy pozwolić sobie na sytuację, w której nie będziemy konfrontować się z koniecznością tworzenia relacji z Rosją. Stabilność Europy są dla mnie jedyną linią działania. W interesie bezpieczeństwa Europy jest ustalić linię dialogu z Rosją. Nawet jeśli trudnego, to niezbędnego by ustabilizować sytuację na Ukrainie. Dialog ten musi być prowadzony ze świadomością wszystkich warunków, kim my jesteśmy – powiedział Emmanuel Macron.

I tu można już skończyć w sumie pozyskiwanie materiału do analiz treści między słowami, bo wszystko już jasne. Francuzi od stuleci żywią dziwnie romantyczne przekonanie co do jakkolwiek rozumianej „rosyjskiej natury” oraz samych Rosjan. Czy w literaturze, czy w interesach, od choćby stu lat jest to rzecz utopijna jak socjalizm, który – jak naukowo udowodniło ZSRR – jest tak utopijny, że roztapia się nawet w minusowych temperaturach. A jednak jest u nas Macron i proponuje reset w zamian za wsparcie dla resetu z Rosją. Jak zwykle, wystarczy tylko przymknąć oczy za Donbas… potem pewnie jeszcze na kilka rzeczy. A następnie już z permanentnie zamkniętymi oczami trwać w takim związku.

Nie wiem, czy prezydent Macron nie odrobił lekcji, czy tak zazdrości Niemcom rosyjskich pieniędzy, ale jeśli to nie szaleństwo, to okrutna naiwność.

Jak zapowiedział sam Macron dalej, Francja chce zaangażować się i wziąć na siebie odpowiedzialność za dialog w zakresie kontroli zbrojeń Rosji, zwłaszcza jeśli mają one związek z Europą. Nie możemy zaakceptować sytuacji anomii - kończył. Mój Boże! Jeśli anomia to stan społeczeństwa wynikający z rozpadu powszechnie przyjętych norm postępowania, to chyba Polska nie powinna akceptować upadku obyczajów i rozstrojenia moralnego kompasu Francji i Niemiec? Ale co tam moralność, co tam szaleństwo! Skupmy się na interesach, by ocenić pragmatycznie, nie oceniając moralnie.

Jakie łączą nas interesy? Francja i Polska chcą większego budżetu w Unii… i na tym w zasadzie koniec. Dalej każdy ciągnie w swoją stronę. Inne są priorytety Polski, inne Francji. Polityka rolna, konkurencja w budowie innowacyjnych gospodarek, transport i pracownicy delegowani… nie trzeba wszystkiego wymieniać. Warto za to wymienić kwestie wojskowe, które będą mieć silny związek z gospodarką i mają silny wpływ tu i teraz na to, co mówi i planuje Macron.

Macron jest gorącym orędownikiem Armii Europejskiej i w tej kwestii zaczną się w końcu tarcia z Amerykanami. Polska ma przed sobą historycznie ważną misję jedynego w miarę pewnego zabezpieczenia swojego realnego bezpieczeństwa, czyli „Fort Trump” w Polsce. Tymczasem dziś w Warszawie prezydent Macron nie mógł sobie darować i wbił szpilę Trumpowi, podkreślając, że ten za każdym razem przypomina o amerykańskiej przyjaźni warunkowanej tym, że za bezpieczeństwo i zaangażowanie USA trzeba płacić. Oczywiście, nie bez znaczenia jest tu też fakt, że kupione od USA F-35 dodatkowo wiążą nas z USA i jeśli postawieni przed ultimatum mielibyśmy wybierać między USA a Europą, niekoniecznie wybralibyśmy opcję europejską. Cóż, niegdysiejsi alianci Polski są temu winni i trudno winić Polaków za sceptycyzm w wartość danego słowa przez europejskich aliantów.

Patrząc nieco węziej, Macron przyjechał do Polski jako ambasador nie tyle Francji, co przewodniej roli Francji w Europie. A patrząc na to, kto ostatecznie skorzysta, można się zastanawiać, czy przyjechał jako ambasador tylko tychże, czy raczej także jako ambasador Rosji. Reasumując, niczym zakochany - bardzo naiwnie zakochany - adwokat postawy, że „Putina” da się zmienić, więc warto próbować. Pyszny, pewny siebie, mrugający obietnicą cudownych, wspólnych, choć często wątpliwych interesów. Tych interesów może i jest kilka, ale za jaką cenę? Macron chyba nie liczy, że staniemy się nagle przyjaciółmi Rosjan, ale rosyjskie „wrzutki” w jego przemówieniu wydają mi się bardzo niebezpieczne. A jeśli liczy na rosyjskie profity, to też liczy raczej bardzo naiwnie. Myślę, że są pewne granice szaleństwa miłości, gdy człowiek musi jednak powiedzieć sobie: „chwatit”. Z drugiej strony kupił nie kupił, potargować można.

Maksymilian Wysocki

CZYTAJ TEŻ: Rybińska: Francja znów mierzy powyżej swoich możliwości

CZYTAJ TEŻ: Co gospodarczo obiecują nam Francuzi

CZYTAJ TEŻ: Wizyta Macrona to wizerunkowa wpadka Renault

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych