Analizy

zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay
zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay

Najsłabszy tydzień od marca, rynek lekceważy „pucz”

Kamil Cisowski

Kamil Cisowski

dyrektor analiz i doradztwa inwestycyjnego, Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 26 czerwca 2023, 09:28

  • Powiększ tekst

Piątkowa sesja okazała się na globalnych rynkach akcji scementowaniem najsłabszego od marca tygodnia, przynosząc pogłębienie trwającej od poniedziałku korekty. Próby odbicia były w Europie dość nieśmiałe i niemal nigdzie nie przyniosły testu poziomów neutralnych. Przed rozpoczęciem sesji w USA rozpoczęły się spadki, a chociaż po otwarciu zostały zredukowane, stopy zwrotu i tak wahały się od -0,34 proc. (Stoxx 600) do -1,06 proc. (IBEX). Sentymentu z pewnością nie poprawiały dane o PMI – co rzadko się zdarza, dosłownie wszystkie wskaźniki były słabsze od oczekiwań (zarówno w przemyśle, jak i sektorze usługowym). Na poziomie strefy euro zobaczyliśmy spadek przemysłowego PMI z 44,8 pkt. do 43,6 pkt., a usługowego z 55,1 pkt. do 54,4 pkt. Słabość Chin ewidentnie zaczyna mieć skutki dla europejskiej gospodarki, co rodzi pytania, czy Europejski Bank Centralny faktycznie będzie mógł sobie pozwolić na zacieśnienie w skali, którą sugerowali członkowie Rady w ostatnich wypowiedziach. Rentowności niemieckich obligacji 2-letnich spadały w piątek o około 10 pb (do 3,15 proc.). Gwałtownie osłabił się kurs euro – EURUSD zanurkował z poziomów powyżej 1,0950 do 1,0850 i dopiero tam znalazł grunt, odbijając do okolic 1,09 po słabych danych z USA (PMI w amerykańskim przemyśle spadł z 48,3 pkt. do 46,3 pkt.)

Wyprzedaż w Polsce była nawet silniejsza – WIG20 spadł o 1,95 proc., mWIG40 o 0,88 proc., a sWIG80 o 0,17 proc.. Podobnie jak w Europie, bardzo wyraźnie przeceniały się banki (-3,07 proc. na poziomie sektora), słabość Hong Kongu, a w konsekwencji miedzi uderzała w KGHM (-3,48 proc.), pod presją znajdował się Orlen (-1,75 proc.).

Przez dużą część sesji w USA wydawało się, że Amerykanie zawalczą o powtórkę z czwartku, gdy mimo bardzo słabego początku dnia indeksom udało się wymazać straty, ale w ostatnich godzinach handlu przewagę ponownie zyskała podaż – S&P500 skorygowało się o 0,77 proc., a NASDAQ o 1,01 proc. Realizowano zyski na Tesli, ale na razie trudno ocenić, czy mamy do czynienia z czymś więcej niż chwilowym przystankiem. Inwestorzy detaliczni agresywnie kupują, zgodnie z wyliczeniami JP Morgan od wtorku do wtorku nabyli akcje za 4,4 mld USD, co mieści się na poziomie dwóch odchyleń standardowych od średniej. Na poziomie zagregowanym od środy ewidentnie było widać odpływy, ale po 40 proc. wzroście momenty zawahania są czymś całkowicie naturalnym, dopiero obecny tydzień ujawni, czy po lekkiej korekcie nie pokaże się nowy popyt. Lęk przed spadkami po takich wzrostach jest naturalny, co nie zmienia faktu, że w latach, gdy S&P500 rosło o co najmniej 10 proc. w pierwszej połowie roku, jego wyniki w drugiej drastycznie wykraczały ponad średnią – ostatni rok, gdy po takim ruchu widzieliśmy od lipca do grudnia spadki to niesławny 1987 r. Później jedenastokrotnie wzrosty były kontynuowane, a z wyjątkiem 1988 r. (+1,5 proc.) ich dynamika była średnio około dziesięciopocentowa. Nie oznacza to oczywiście, że zwyżki były nieprzerwane – dość częsty jest schemat, w którym w 3Q następuje przystanek, a silny ruch w górę rozpoczyna się ponownie w październiku.

W godzinach porannych indeksy azjatyckie lekko spadają, ale ewidentnie większy wpływ ma na to zachowanie Europy i USA w piątek niż weekendowe wydarzenia w Rosji. Czymkolwiek był „bunt Prigożyna”, na żadnej klasie aktywów nie widać na niego reakcji, nawet notowania ropy są niemal takie jak w piątek, minimalnie umacnia się złoto, ale w sposób całkowicie spójny z lekką korektą dolara. Notowania kontraktów na europejskie i amerykańskie indeksy dają szanse na odreagowanie ubiegłotygodniowych spadków. Poniedziałek, jak zazwyczaj, nie będzie obfitował w istotne wydarzenia, ale w Sintrze będzie wypowiadała się C. Lagarde. Poza tym poznamy odczyt niemieckiego ifo. Przebieg tygodnia będzie w dużej mierze zależał od danych inflacyjnych – jeżeli potwierdzą one słabnącą presję cenową, rynek może zacząć z dystansem podchodzić do zaostrzenia retoryki banków centralnych, która wyglądała w ostatnim czasie na próbę temperowania apetytu na ryzyko.

Kamil Cisowski, dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego, Dom Inwestycyjny Xelion

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.