Donald Trump chce słabszego dolara
Duże umocnienie złotego wobec dolara w piątek to zasługa kolejnej interwencji słownej Donalda Trumpa. Tym razem uderzył on w Fed w i kurs dolara, co zapewniło długo wyczekiwany oddech przede wszystkim rynkom wschodzącym. Być może to początek dłuższego osłabienia amerykańskiej waluty.
Te słowa prezydenta USA, który od miesięcy jest głównym aktorem na rynkach finansowych, były tylko kwestią czasu. W zasadzie dziwię się, że Trump zwlekał z nimi tak długo – mieliśmy bowiem do czynienia z sytuacją, w której dolar umacniał się regularnie pomimo zaangażowania USA w konflikty handlowe w zasadzie na wszystkich frontach. Po części wynikało to z faktu, że amerykańska gospodarka radzi sobie całkiem dobrze, a Fed może aż czterokrotnie podnieść w tym roku stopy procentowe, podczas gdy w strefie euro i w Polsce o podwyżkach na razie nie ma mowy. Ponadto inwestorzy wychodzili z założenia, że amerykańska gospodarka i tak straci mniej na konfliktach handlowych niż jej partnerzy. W ubiegłym roku Trump kilkukrotnie krytykował mocnego dolara, ale w tym do tej pory jakby problemu nie zauważał. Można było odnieść wrażenie, że skoro powołał swojego szefa Fed, ma do niego pełne zaufanie i nie będzie ingerował w kwestie polityki pieniężnej. Tak się jednak nie stało. Trumpowi puściły nerwy na skutek regularnego osłabiania się chińskiego juana, którego kurs jest w dużej mierze sterowany przez Pekin. Co prawda Chińczycy zapewniali, że nie będą używać kursu walutowego jako broni w konflikcie handlowym, ale trudno było oprzeć się wrażeniu, że właśnie to robią, próbując w ten sposób zniwelować – przynajmniej częściowo – niekorzystny wpływ nałożonych przez USA ceł. W efekcie Trump oskarżył Chiny, a przy okazji także Europę, o manipulowanie kursem walutowym. Dostało się także Rezerwie Federalnej, która zdaniem prezydenta zbyt szybko podnosi stopy procentowe.
To może być istotna zmiana na rynku walutowym. Warto przypomnieć, że w 2017 roku regularne osłabianie się dolara wynikało w dużej mierze właśnie z presji ze strony administracji. Po umocnieniu na przestrzeni ostatnich miesięcy dolar wrócił na poziom, gdzie można uznać go za mocno przewartościowaną walutę i nawet wobec perspektywy kolejnych podwyżek może być pod presją na osłabienie. To pomogłoby walutowym rynków wschodzących, które ostatnio traciły najmocniej, a jednym z beneficjentów mógłby być polski złoty.
W tym tygodniu uwaga rynków nadal koncentrować się będzie na prezydencie USA, gdyż zapowiedział on możliwość wprowadzenia kolejnych ceł na chińskie produkty. Ponadto w czwartek mamy posiedzenie EBC. Ostatnio Bank mocno osłabił euro zapowiadając brak podwyżki przynajmniej do września przyszłego roku, zatem poprzeczka przed spotkaniem w tym tygodniu zostało mocno obniżona. W USA mamy sezon wyników kwartalnych spółek i w tym tygodniu dominować będą raporty firm technologicznych. Z danych makro dziś warto zwrócić uwagę na sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA (16:00). O 8:25 euro kosztuje 4,3234 złotego, dolar 3,6868 złotego, frank 3,7202 złotego, zaś funt 4,8459 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB