Manewrowanie między dobrym i złym
Po dwóch ciężkich dniach dla rynków przychodzi pora na próbę odreagowania, gdyż akcje i waluty starają się dalej odizolować od wpływu chaosu na rynku ropy naftowej. Nerwowość pozostaje, gdyż załamanie cen ropy przypomina, że niemierzalna wciąż jest skala skutków pandemii na globalną gospodarkę. Mimo to rynki potrafią przerzucić uwagę na tu i teraz.
Ujemne ceny ropy naftowej to dramatyczna sytuacja, która była jednak podsycana przez techniczne uwarunkowania wygasającego kontraktu, gdyż jak w grze w Czarnego Piotrusia przegrywa ten, kto zostanie z kartą z Piotrusiem (kontraktem na odbiór ropy naftowej) w ręku. Jeśli sytuacja w nierównowadze rynku ropy naftowej nie poprawi się, problem powróci 19 maja wraz z wygasaniem kolejnej serii kontraktów. Ale już ceny WTI w kontraktach na IV kwartał 2020 r. i dalej pozostają powyżej 30 USD/b, co jasno świadczy o tym, że rynek wierzy w odbicie popytu i efekty ograniczenia wydobycia.
Tradycyjnie na rynkach odbywa się walka o to, czy „rozgrywać” tu i teraz, czy starać się dyskontować przyszłość. I działa to w obie strony. Wczoraj pogłębienie spadków cen ropy naftowej dla kontraktów czerwcowych rozlało się na awersję do ryzyka na inne klasy aktywów. Dziś ceny ropy spadają, ale rynek akcji i walutowy stara się odizolować emocje i doprowadzić do odreagowania. Wygląda to tak, jakby istniał pewien próg dla zmiany ceny jednego instrumentu (w tym przypadku: kontraktu WTI) , dopiero po przekroczeniu którego można obserwować wstrząsy wtórne w innych obszarach rynków finansowych. Dzisiejsze spadki cen ropy o mniej niż 15 proc. wydają się nie aktywować trybu paniki.
Dziś rano europejski rynek akcji świeci się na zielono, wzrosty realizuje też kontrakt na S&P500. Dodatkowym stabilizatorem nastrojów jest przegłosowanie przez Senat USA nowego pakietu dodatkowych 484 mld USD na wzmocnienie funduszu pożyczek dla przedsiębiorstw. Z Brukseli dochodzą głosy, że Rada Europejska ma dyskutować nad rozszerzeniem pomocy finansowej. Od czasu do czasu rynki potrzebują przypomnienia, że rządy (i banki centralne) nie są bierne i czuwają. Nie są w stanie upilnować wszystkiego (choć prezydent Trump chce pomóc sektorowi naftowemu USA) i czasami coś negatywnego się przydarzy.
Oznaki stabilizacji nastrojów powinny odwrócić ostatnią siłę USD i dać moment na odbicie głównie dla walut surowcowych. EUR/USD może dryfować pod 1,09, choć popyt jest hamowany przez obawy, co mogą przynieść jutrzejsze odczyty PMI z Eurolandu. Lokalnie EUR/PLN jest po środku kanału 4,51-5,55, w którym przebywa od kilku dni. Przy lepszych nastrojach kurs powinien pozostawać w jego dolnych zakresach.
Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.