Geopolityka ciąży rynkom
Jakiś czas temu wspominałem w komentarzu walutowym, że konsekwencją pandemii będą napięcia na arenie globalnej. Wydaje się, że ten scenariusz właśnie się realizuje, a kampania prezydencka w USA jedynie podkręca emocje. Po bardzo silnej poprawie nastrojów w kwietniu, maj rozpoczynamy na rynkach w nerwowej atmosferze.
Istnieje bardzo wiele rozbieżnych zdań w kwestii przyczyn pandemii koronawirusa i być może dojście do prawdy w ogóle nie będzie możliwe. Dwie kwestie są jednak bezsprzeczne. Po pierwsze, wirus ma swoje źródło w Chinach, po drugie koszty globalne (zarówno ekonomiczne, jak i te mniej mierzalne, społeczne) są gigantyczne, także w USA. Nie jest tajemnicą, że USA i Chiny są rywalami na globalnej scenie geopolitycznej i już wcześniej ta rywalizacja powodowała napiętą atmosferę. Donald Trump prowadził twardą politykę handlową i jeszcze w styczniu wydawało się, że może czekać nas dłuższy rozejm. Podpisano wstępne porozumienie handlowe, w ramach którego USA wycofały się z nałożenia niektórych ceł, zaś Chiny zobligowały się do znacznego zwiększenia importu z USA. Co prawda już wtedy wskazywaliśmy, że skala zadeklarowanego importu z USA do Chin może być niewykonalna, ale wydawało się, że twardsza polityka powróci najwcześniej po wyborach. Teraz jednak okoliczności uległy drastycznej zmianie. Konsekwencje pandemii w USA stwarzają realne zagrożenie dla reelekcji Donalda Trumpa. Co więcej, nie może on używać już mocnej gospodarki jako swojego asa wyborczego. Pozostaje zatem zwrot w kierunku twardszej polityki zewnętrznej i to właśnie widzimy. Oczywiście inwestorów niepokoją przede wszystkim groźby nałożenia dodatkowych ceł na Chiny, ale zmiana retoryki widoczna jest choćby w ponownym zwróceniu uwagi przez Trumpa na takie kwestie jak mur na granicy z Meksykiem.
Teraz kluczowe będzie to, czy za słowami pójdą jakiekolwiek działania. Inwestorzy pamiętają, że w poprzednich latach okresy napięć przeplatały się z okresami łagodzenia relacji. Tego nie wiemy, bo też w samej administracji są zwolennicy zarówno twardego, jak i łagodniejszego podejścia. Z pewnością jednak nakłada to jeszcze jeden wymiar wydarzeń, które obok rozwoju pandemii, zmiany sytuacji gospodarczej, polityki banków centralnych czy wyników kwartalnych inwestorzy będą musieli analizować.
Poniedziałek rozpoczynamy od serii publikacji indeksów PMI za kwiecień, które w większości przypadków są słabsze od i tak obniżonych oczekiwań. Tak jest m.in. w Polsce, gdzie PMI spadł do zaledwie 31,9 pkt. O 9:40 euro kosztuje 4,5581 złotego, dolar 4,1709 złotego, frank 4,3252 złotego, zaś funt 5,1870 złotego.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista XTB