Promocja do wyczerpania zapasów
Narracja restartu globalnej gospodarki napędza rajd ryzykownych aktywów i przyćmiewa średnioterminowe czynniki ryzyka. Pęd ku wymazaniu marcowego załamania jest silny w obliczu wciąż niedowartościowanych aktywów, a przy zwiększonej płynności po masowym luzowaniu banków centralnych. Podążanie z nurtem będzie trwać do czasu, aż ignorowanie zagrożeń stanie się niemożliwe. Na razie jednak na wszystko jest wymówka.
Zaczynam patrzeć na rynki jak na supermarket, która ofertuje ogromne przeceny na wszystkie produkty do wyczerpania zapasów. Niższa cena jest tak kusząca, że klienci starają się kupić jak najwięcej, próbując zdążyć przed innymi, czasami nie zastanawiając się nad jakością produktu lub jego przydatnością. Promocja to promocja i trzeba brać. Po załamaniu rynków z marca i panicznej ucieczce od ryzyka, sporo aktywów oderwało się od swoich fundamentów. W niektórych przypadkach fundamenty „dogoniły” wyceny, ale w większości niedowartościowanie utrzymało się, nawet pomimo odbicia w kolejnych tygodniach. Do tego dochodzi wizja silnego odbicia ożywienia wraz z reaktywowaniem aktywności gospodarczej oraz kwestia wykorzystania rozmnożonej płynności w związku z luzowaniem polityki monetarnej. Pieniądz musi pracować i kupuje ryzyko, gdyż tak podpowiada motyw przewodni dla rynkowych nastrojów. A na stroje są dobre, po wyceny rosną. Rynki się zapętlają, nie bacząc na czynniki ryzyka.
A może jednak inwestorzy zdają sobie sprawę z zagrożeń, ale jednocześnie są w stanie uzasadnić ich neutralny wpływ na rynki? Dla przykładu, spór USA-Chiny będzie miał znaczenie, dopiero gdy dojdzie do zerwania umowy handlowej Pierwszej Fazy. Do tego czasu werbalne pogróżki i sankcje na osoby i instytucje są jedynie próbą sił, która z ekonomicznego punktu widzenia niewiele zmienia. Czy Chiny albo USA są gotowe całkowicie zerwać relacje handlowe? Inwestorzy zdają się w to wątpić, kiedy wszyscy potrzebują towarów od wszystkich do odbudowy po kryzysie.
Wygląda też na to, że inwestorzy bagatelizują ryzyko drugiej fali zachorowań na COVID-19, mimo że docierają sygnały z niektórych krajów i amerykańskich stanów o odbiciu w dziennej liczbie nowych przypadków zachorowań. Jednak z perspektywy rynków nie tyle liczy się liczba chorych, co reakcja władz. Masowy lockdown okazał się silnie szkodliwy ekonomicznie i krytycznie oceniany przez społeczeństwo. Przy dokonywanym luzowaniu zakazów i zapewnieniach o odpowiednim przygotowaniu opieki medycznej w przypadku drugiej fali zakażeń rządy będą mniej chętne ponownie stopować gospodarkę. Nie mówić już o politycznych kosztach przyznania się do błędu z poluzowaniem restrykcji. Inwestorzy zdają się wchodzić w zakład, że cokolwiek przyniesie druga fala zachorowań, szkody ekonomiczne nie będą tak poważne, jak te, które się już dokonały. Gorzej być nie może, zatem można kupować.
A co, jeśli w przypadku drugiej fali społeczeństwo samo narzuci sobie lockdown dla ochrony własnego zdrowia? Szczerze w to wątpię, a mnogość protestów w USA pokazuje, jak ludzie podchodzą do przestrzegania zasady dystansu społecznego. Interpretacja rynków jest tutaj brutalna i finalnie przemawia za podtrzymaniem rajdu ryzyka. Z jednej strony niepokoje społeczne w USA uderzają w dolara, nadszarpując jego status bezpiecznej przystani i wypychając kapitał w stronę innych aktywów. Z drugiej groźby Trumpa, że wyprowadzi wojska na ulice i zapowiedzi wprowadzenia godziny policyjnej umniejszają ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa. Tak, czy inaczej mamy bodziec do kupowania ryzyka.
Konrad Białas,Dom Maklerski TMS Brokers S.A.