Informacje

Okładka tygodnika Sieci  / autor: Fratria
Okładka tygodnika Sieci / autor: Fratria

„Sieci”: Kasa Tuska i żony

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 15 sierpnia 2021, 21:00

  • 1
  • Powiększ tekst

W nowym wydaniu tygodnika „Sieci”: co naprawdę kryje się za zaskakującą decyzją Donalda Tuska o przepisaniu majątku? Marek Pyza i Marcin Wikło zauważają, że w tej sprawie jak w soczewce skupiają się niejasności towarzyszące rządom PO. To odbicie głębokiej hipokryzji i nieprzejrzystości wokół prywatnych majątków polityków.

„Miliony w cieniu”

Marcin Wikło i Marek Pyza w artykule „Miliony w cieniu” analizują przyczyny ukrywania majątku przez Donalda Tuska.

Zauważają, że latach 2014–2019 Tusk jako szef RE zainkasował blisko 7 mln zł, kolejne pół miliona zostanie mu wypłacone w postaci tzw. dodatku przejściowego (40 tys. zł miesięcznie przez trzy lata). W 2019 r. został szefem EPL ze skromną wypłatą 30 tys. zł co miesiąc. Jednak były premier, usiłujący wrócić do polskiej polityki, nie zamierza informować wyborców o tym, że jest milionerem. Już w 2017 roku, za pośrednictwem jednej z gdańskich kancelarii notarialnych dokonał podziału majątku przekazując nieruchomości żonie.

Dziś Platforma próbuje się kreować na wroga nepotyzmu, obrońcę przejrzystości w życiu publicznym, jedyną sprawiedliwą. Kontrastuje to z wieloma przypadkami kłopotów z oświadczeniami majątkowymi jej polityków, również przed 2015 r. Po powołaniu w 2006 r. Centralnego Biura Antykorupcyjnego co rusz wybuchały tego typu skandale — piszą Pyza i Wikło nawiązując między innymi do sprawy mieszkań Pawła Adamowicza oraz do podziału milionów, jakie na karierze politycznej zbił były premier Donald Tusk.

Dziennikarze tygodnika śledzą źródła majątku zgromadzonego przez powracającego do polskiej polityki Donalda Tuska. W 2014 roku Tusk miał nieco ponad 150 tysięcy oszczędności i kilka nieruchomości na Pomorzu. Dziś zaliczany jest do grona milionerów, ale swojego majątku najwyraźniej nie zamierza zaprezentować potencjalnym wyborcom, którzy mieliby stać się motorem napędowym jego dalszej kariery politycznej.

„Gowin przelicytował”

Prof. Mieczysław Ryba, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w rozmowie z Michałem Karnowskim („Gowin przelicytował”) komentuje wydarzenia, które zaszły na politycznej scenie w minionym tygodniu. Wyjaśnia, dlaczego nie można mówić o końcu Zjednoczonej Pawicy, mimo że opozycja mocno forsuje takie postrzeganie obozu rządzącego.

Możemy mówić o końcu Jarosława Gowina w Zjednoczonej Prawicy, ale nie ma podstaw, by ogłaszać koniec Zjednoczonej Prawicy. Być może można by o tym mówić, gdyby wychodząc z koalicji, pan Gowin zabrał ze sobą wszystkich posłów Porozumienia. O tym nie ma jednak mowy, zostało kilka szabel i można założyć, że ta liczba będzie jeszcze malała. On tak naprawdę nie ma tej grupie polityków, która zdecydowałaby się przy nim trwać, niczego do zaproponowania. Nie stoi za nim znacząca grupa wyborców, która pozwalałaby stworzyć istotną siłę polityczną. Nawet jeśli są wyborcy, którym podoba się to, co on teraz mówi i robi, to są oni zagospodarowani przez inne siły polityczne — wyjaśnia prof. Ryba.

Wykładowca KUL-u zwraca uwagę, że odejście Porozumienia ze Zjednoczonej Prawicy, nie zmienia układu sił w sejmie, ale może postawić pod znakiem zapytania wynik niektórych głosowań.

W tym wymiarze dla Zjednoczonej Prawicy jest to oczywisty problem. W ważnych głosowaniach, przy pełnej mobilizacji obu stron, wynik może być często efektem przypadku. Nie widać jakiejś spójnej grupy, którą można by pozyskać, skłonić do trwałej współpracy — wyjaśnia prof. Ryba.

„Polska – kraj bez lewicy”

Jakub Augustyn Maciejewski w artykule „Polska – kraj bez lewicy” zauważa, że sytuacja lewej strony sceny politycznej w Polsce stała się co najmniej trudna.

Półtorej dekady po upadku rządów Leszka Millera i Marka Belki, polska lewica jest tylko cieniem samej siebie — pisze analizując wewnętrzne i zewnętrzne przyczyny tego kryzysu.

Chodzi im tylko o stołki — komentuje polityk z otoczenia Czarzastego.

Trela chce być szefem partii i ciągle lata do TVN, żeby być bardziej rozpoznawalny, Senyszyn chce być europosłem i boi się, że obecne władze jej nie wystawią do Brukseli — przytacza wypowiedź członka SLD autor tygodnika Sieci.

Wewnętrznych podziałów w SLD jest niemało, bo – jak zaznacza Maciejewski – także Leszek Miller z nadzieją patrzy na współpracę z Donaldem Tuskiem. A przecież polska lewica to nie tylko Sojusz. To również Partia Razem, która nie może znaleźć swojego miejsca na scenie politycznej, przez co pogłębiają się podziały – zarówno te dotyczące idei, jak i bardziej pragmatycznych celów stawianych sobie przez polityków.

W SLD mają szacunek do rozmachu wystąpień Adriana Zandberga, ale to tym bardziej budzi chęć jego marginalizacji. Zresztą głośny konflikt w SLD sprawia, że to stara lewica jest w mediach, udziela wywiadów, występuje w programach telewizyjnych, a dziennikarze coraz mniej oglądają się na razemków — zauważa Jakub Augustyn Maciejewski dodając, że równie nieskuteczne są zabiegi Roberta Biedronia.

„Donald Tusk obraził polskie matki”

Dr Piotr Wołochowicz, dyrektor Fundacji Misja Służby Rodzinie w rozmowie Dorotą Łosiewicz („Donald Tusk obraził polskie matki”) odniósł się do niedawnej wypowiedzi Donalda Tuska o macierzyństwie jako udręce.

Macierzyństwo nie jest udręką, tylko niewłaściwa damsko-męska relacja. Jeśli mężczyzna krzywdzi kobietę, to oczywiście taka relacja może być dla niej udręką. Jednak pojawienie się dziecka nie jest samo w sobie udręką. Nowe życie to skarb. Z kolei gdy kobieta tkwi w niewłaściwej relacji, to rodzicielstwo uwypukli, obnaży tę złą sytuację. Słowa byłego premiera były jak kulą w płot, były wręcz obrazą dla tysięcy zaangażowanych matek szczęśliwie wychowujących dzieci i dlatego poniosły się takim echem. To była obraza macierzyństwa i wychowania — wyjaśnia.

Dyrektor Fundacji Misja Służby Rodzinie stara się także znaleźć wytłumaczenie dla pogardy feministek wobec matek wychowujących dzieci.

Początki ruchu feministycznego wynikały z tego, że kobiety były pozbawione części praw czy możliwości. Jednak pierwsze feministki były przeciwniczkami aborcji, a dzisiejsze mówią o niej jako o prawie kobiety. To marksistowski model walki klas przeniesiony na sferę płci. Niezależna kobieta musi się realizować. Skąd jednak ta nienawiść do zwykłych kobiet? Podejrzewam, że feministki wychowane w duchu walki klas po prostu zazdroszczą im szczęśliwego, normalnego życia z mężem, dziećmi. Szczęśliwe kobiety, żyjące według tradycyjnego modelu, zadają kłam tezie, że nie może być szczęśliwy ten, kto nie dąży do realizacji feministycznych ideałów. Stąd niechęć, nienawiść, obrażanie konserwatystek. Możliwe, że niektóre feministki mają złe doświadczenia z mężczyznami, jednak obrażanie kobiet, których doświadczenia są skrajnie odmienne, do niczego nie prowadzi. Najlepiej byłoby nawiązać relację z mężczyzną godnym zaufania, który nikogo nie będzie krzywdził — mówi Piotr Wołochowicz.

„Teoria złych zastrzyków”

W artykule „Teoria złych zastrzyków” Maja Narbut stara się odpowiedzieć na pytanie: kim są i czym się kierują antyszczepionkowcy?

Dla wyznawców teorii spiskowych pandemia jest manną z nieba. Dotychczas tkwili w niszy, snując opowieści o globalnych spiskach i zakulisowych działaniach mających na celu depopulację i kontrolę ludności. Jednak brakowało realnych przesłanek, które mogłyby uzasadniać te teorie. Nikt nie chciał im wszczepić czipów ani poddawać restrykcjom. Gdy pojawiła się szczepionka, te lęki można było uzasadnić. I przekazać innym, którzy dotychczas nie zajmowali się teoriami spiskowymi. […] To znana prawidłowość, o której wiedzą socjolodzy, specjaliści od spraw bezpieczeństwa. Do wszystkich ekstremizmów lgną ludzie sfrustrowani, niespełnieni, chcący znaleźć cel w życiu lub choćby swoich wyznawców. Kiedy guru antyszczepionkowców może się stać piosenkarz, który okres świetności ma poza sobą, aktorka, fryzjer czy trener fitnessu, pokusa jest duża. Duże jest także niebezpieczeństwo, że ktoś zbyt poważnie potraktuje wezwania do antyszczepionkowego oporu — czytamy.

Autorka artykułu pisze także, jakie znaczenie ma i jak pojmowana jest przemoc jako środek walki antyszczepionkowców.

Oficjalnie środowisko antyszczepionkowców odżegnuje się od przemocy. Twierdzi też, że za takie akty odpowiadają prowokatorzy. W mniej lub bardziej zawoalowany sposób antyszczepionkowcy sugerują, że za prowokacjami mogą stać ci, którym zależy, by postawić ich w złym świetle, czyli władze. […] Problem polega na tym, że tak jak zmienili definicję presji, uznając za nią pytanie o to, czy są zaszczepieni, tak samo też zmieniają pojęcie przemocy. Zgodnie z ich wyobrażeniami przemocą nie jest np. osaczanie ministra zdrowia przed blokiem i gonienie go aż do windy czy wtargnięcie na piknik laktacyjny albo do placówek, w których się szczepi, czy nawet do szpitala —wyjaśnia autorka.

W tygodniku także ciekawe komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette’a, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Jerzego Jachowicza, Wojciecha Reszczyńskiego, Aleksandra Nalaskowskiego, Wiktora Świetlika czy Katarzyny Zybertowicz.

Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”, w sprzedaży od 16 sierpnia br., także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć TUTAJ.

Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.

Powiązane tematy

Komentarze