Ewakuowani o dramatycznych chwilach na lotnisku w Kabulu
Szok z powodu tempa ofensywy talibów w Afganistanie i dramatycznych scen na lotnisku w Kabulu wyrazili ewakuowani stamtąd Włosi, którzy przylecieli w poniedziałek wojskowym samolotem do Rzymu. Razem z nimi przybyło około 20 afgańskich współpracowników
Specjalnym samolotem wysłanym do Kabulu przez ministerstwo obrony w Rzymie powróciły 74 osoby, w tym pracownicy ambasady Włoch, na czele z ambasadorem Vittorio Sandallim, a także agencji ds. współpracy na rzecz rozwoju i afgańscy współpracownicy strony włoskiej.
Część mojego serca pozostała w Afganistanie razem z naszymi współpracownikami. Zostały tam osoby, które nam ufały i miały nadzieję, że będą mogły przylecieć do Włoch, by uniknąć ryzyka wraz z pogorszeniem się sytuacji. Zmieniała się ona błyskawicznie, a my dalej jesteśmy wstrząśnięci - powiedział po wylądowaniu w Rzymie przedstawiciel włoskiej agencji Domenico Frontoni.
Wyjaśnił, że na lotnisku w Kabulu wszyscy odlatujący do Rzymu byli chronieni przez karabinierów. „Dziękuję im, bo oni zawsze byli na pierwszej linii, by nas bronić” - dodał. „Przeżyliśmy tam także dramatyczne chwile, bo samolot był gotowy do startu, ale trwały tam zamieszki i nie mieliśmy zgody na odlot” - podkreślił.
Dyrektor agencji Giuseppe Grandi przyznał, że w chwilach chaosu na płycie lotniska niektóre osoby próbowały wejść także do włoskiego samolotu wojskowego. Oceniając sytuację w Afganistanie powiedział, że jest to „kraj bardzo nieprzewidywalny i to jest jeden z klasycznych przykładów tej nieprzewidywalności”.
Mam pęknięte serce - powiedział ekspert do spraw rozwoju rolnictwa Pietro del Sette. - Byłem 11 lat w Afganistanie. Widziałem na początku nadzieję w kraju, który mógł rozkwitać. Teraz widzimy państwo w wielkim kryzysie, a sytuacja stale się pogarsza - ocenił. Wyraził nadzieję, że uda się dokończyć ewakuację wszystkich do Włoch. Następne loty planowane są na wtorek i środę - poinformował. - Byliśmy zaskoczeni także tym, jak szybka była ofensywa talibów. Ale zdołaliśmy wyposażyć się dosyć szybko, by stawić czoło wszystkim trudnościom - powiedział po wylądowaniu w Rzymie włoski pracownik organizacji pomocowej Emergency. Dodał, że odkąd zaczęły się walki, do szpitala, w którym pracował, przywożono coraz więcej rannych. - Wczoraj przyjęliśmy 65 rannych, wczoraj 80 z obrażeniami odniesionymi zarówno podczas starć, jak i zamieszek - wyjaśnił. Przedstawiciel organizacji zapewnił, że nie opuści ona Afganistanu. Jak dodał, do kraju wracają ci, którzy nie są niezbędni.
Jeden z około ewakuowanych 20 obywateli Afganistanu, współpracowników strony włoskiej, podkreślił: „Boję się o tych, którzy pracowali z nami, a teraz mogą umrzeć. Talibowie szukają ich od domu do domu. Zostawiliśmy tysiące ludzi, którzy ryzykują życiem. Sytuacja jest bardzo ciężka. Niech ratuje ich wspólnota międzynarodowa”.
Afgański lekarz współpracujący z włoską agencją do spraw współpracy na rzecz rozwoju wyznał: „Zostawiliśmy innych współpracowników w Kabulu i nie wiemy, jak im pomóc i co możemy zrobić. To kobiety, które nie mogą nigdzie się poruszać; wyszkoliliśmy je - to położne, lekarki, które pracowały z nami, a teraz są opuszczone”.
Nasze szpitale są porzucone, nie ma lekarstw, a chorzy umierają. Dzieci nie mają co jeść - opowiedział afgański uchodźca, lekarz.
Jak zaznaczył, bardzo wierzył w przemiany w kraju, a teraz jest rozczarowany.
PAP, mw
CZYTAJ TEŻ: Morawiecki: nie pozostawiamy sojuszników i przyjaciół w potrzebie