INWAZJA NA UKRAINĘ
Biełgorod: Rosję zaatakowali... Rosjanie!
Od kilku godzin dochodzą coraz bardziej wyraźne słuchy o dziwnych sytuacjach w rosyjskim Biełgorodzie. Ekspert ds. bezpieczeństwa wyjaśnia kto stoi za atakami na FSB i cały obwód.
Przypomnijmy: w rejonie Grajworonu w obwodzie biełgorodzkim w Rosji, gdzie według doniesień z poniedziałku wkroczył oddział dywersyjny złożony z obywateli rosyjskich, trwa operacja służb siłowych - podała we wtorek rosyjska redakcja BBC, powołując się na oświadczenia władz. Jak informuje BBC, szef władz obwodowych Wiaczesław Gładkow zaapelował do mieszkańców rejonu (powiatu) grajworońskiego, by nie wracali jeszcze do domów. Gubernator oświadczył też, że podczas ewakuacji zmarła starsza kobieta (PAP).
Istotnie, sytuacja wygląda na poważną, zaś spekulacje sieciowe dotyczą nawet kwestii tego czy część miejscowości w obwodzie jeszcze znajduje się w rękach Rosjan Putina czy też może zostały przejęte przez… Rosjan Putinowi przeciwnych!
Ekspert ds. bezpieczeństwa i były korespondent wojenny Marcin Ogdowski zabrał głos na ten temat. Powołując się na swe źródła wyjaśnia sytuację następująco:
Rosjanie stracili kontrolę nad kilkoma przygranicznymi miejscowościami w obwodzie biełgorodzkim. W ruskim internecie panika i wrzask, łatwo odnieść wrażenie, że armia ukraińska zaczęła kontrofensywę i zamiast na Donbas czy Zaporoże, ruszyła na rosję. I za chwilę weźmie Biełgorod i bóg wie, co jeszcze. Tymczasem mamy do czynienia z mocno ograniczoną akcją dywersyjną, choć przeprowadzoną i ogrywaną w sposób, który zasługuje na miano majstersztyku.
Jak wskazuje ekspert istotnie - Rosja została zaatakowana… przez Rosjan!
Na terytorium rosji rzeczywiście weszły zbrojne oddziały, ale nie ukraińskie. Uczynili to Rosjanie (ci akurat zasługują na zapis z wielkiej litery) z Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, formacji paramilitarnej działającej w Ukrainie. W sumie po stronie Kijowa walczy kilka różnych rosyjskich oddziałów, RKO tym różni się od pozostałych, że nie rekrutuje członków pośród jeńców i dezerterów, a składa się z emigrantów zamieszkujących Ukrainę i inne kraje. „Walczymy przeciwko putinowi i jego reżimowi” – deklarują bojownicy.
Co może być ostatecznym celem operacji? I czy mamy do czynienia z tak uwielbianą przez Rosjan „maskirowką”, która ma ukryć realne działania - tym razem sił ukraińskich?
Jaki jest cel tych działań (które, dodam, zapewne wkrótce się zakończą)? Nie chodzi o deklaratywne „wyzwolenie obwodu biełgorodzkiego” – RKO nie dysponuje odpowiednimi siłami, armia ukraińska nie ma takich planów. Ma jednak inne, związane z oswobodzeniem własnych terytoriów. Gdzie stacjonuje w tej chwili około 400 tys. rosyjskich żołnierzy. Kreml wysłał tę masę wojska kosztem m.in. zabezpieczenia formalnej granicy z Ukrainą, zakładając, że Ukraińcy nie odważą się wykorzystać tej sytuacji. No i założenie okazało się niesłuszne. W efekcie, generałowie putina zmuszeni będą do dyslokacji części swoich sił – osłabienia wojsk inwazyjnych czy to na skutek odesłania kilku jednostek do pilnowania granicy, czy też niedosłania rezerw i uzupełnień. Tak czy inaczej, iluś tam ruskich sołdatów zabraknie w Ukrainie, jakiejś puli techniki również. Linie obronne moskali gdzieś tam zostaną osłabione (niewzmocnione). A ukraińskie dowództwo patrzy i szacuje możliwości…
A może Putin ogłosi kolejną spec-operację by bronić Rosji przed… Rosjanami?
PAP/ Marcin Ogdowski/ as/
CZYTAJ:
Sojusz potęg? Korea Płd zachwycona współpracą z Polską!
Italia wspiera Polskę: Niebo pod ochroną świetnej jednostki!