Suwerenność lasów stale w niebezpieczeństwie
Ostatnie wydarzenia wokół Lasów Państwowych, związane z próbą odebrania Polsce prawa zarządzania lasami to nic nowego. Zakusy na Lasy Państwowe trwają już od dawna
Jest rok 2010. Alejami Ujazdowskimi w Warszawie maszeruje kilka tysięcy leśników. Protestują przeciwko pomysłowi ówczesnego rządu, by Lasy Państwowe włączyć do sektora finansów publicznych. Pomysł spotkał się z ich ostrą krytyką. Wiedzieli, że kryje się za nim coś więcej – demontaż sprawnie działającej organizacji, po to, by uczynić ją niewydolną, doprowadzić do destabilizacji, a następnie niechybnie oddać w obce ręce.
Zdestabilizować, sprywatyzować
Lasy Państwowe musiały kłuć w oczy różne neoliberalne środowiska, i to nie tylko krajowe. Jeszcze w latach 90. pojawiały się idee, by potraktować grunty w zarządzie naszej organizacji jako zamienne mienie reprywatyzacyjne. Lawina koncepcji na zmiany, a w istocie na zamach, ruszyła od 2010 r. – wspomina Józef Kubica, dyrektor generalny Lasów Państwowych.
Wtedy ze wsparciem ruszył nieodżałowany prof. Jan Szyszko. Zmobilizował środowisko leśne do sprzeciwu przeciw włączeniu finansów Lasów Państwowych do sfery budżetowej – czyli de facto ich pauperyzacji – a od listopada 2010 r. ruszyła akcja zbierania podpisów w obronie polskich lasów.
Profesor Szyszko nie miał wątpliwości, że chodzi o prywatyzację, czyli dobrze znaną powtórkę scenariuszy początku lat 90. – Doprowadzić do upadłości, a potem kupić za grosze i to jeszcze w atmosferze wybawiciela, który ratuje przed ostatecznym upadkiem – przypomina słowa męża Krystyna Szyszko, żona i depozytariuszka spuścizny tego wielkiego Polaka.
Nieustająca mobilizacja społeczna
W połowie października 2010 r. profesor przedstawił też projekt uchwały w sprawie ogłoszenia referendum na temat propozycji rządu dotyczącej włączenia Lasów Państwowych do jednostek sektora finansów publicznych. Oczywiście obóz władzy pomysł storpedował. Podpisy przeciwko prywatyzacji lasów zbierali pracownicy Lasów Państwowych, studenci, uczniowie, pracownicy organizacji pozarządowych, koła Radia Maryja, Polski Związek Łowiecki, organizacje kombatanckie i wojsko. Po roku podpisów było pół miliona.
Mobilizacja społeczna była potrzebna, bo co nie udało się w 2010 r., miało zostać zrealizowane rok później, w sposób niezwykle miękki. Chodzi o postulat Rady Programowej II Europejskiego Kongresu Finansowego, który mówił o Funduszu Majątku Państwowego. Byłby on wykorzystany do stworzenia Funduszu Gwarancyjnego Rozwoju Infrastruktury. Miał tam trafić majątek Skarbu Państwa, a więc i Lasów Państwowych.
Szczęśliwie i ten pomysł udało się zdusić dzięki mobilizacji społecznej – przypomina Józef Kubica.
Haracz
Ale zbiórki podpisów nie zaprzestano. W 2014 r. już 2,5 mln Polaków wypowiedziało się w obronie lasów!
Mąż podkreślał, że podpisy były zbierane w hołdzie Janowi Pawłowi II. Dlatego że stawał on bardzo mocno w obronie polskich lasów – mówi Krystyna Szyszko.
Podpisy i zainteresowanie sprawą polskich lasów przydały się właśnie w tym roku, gdyż rząd PO-PSL przypuścił serię zamachów na Lasy Państwowe. W lutym 2014 r. przeszła nowelizacja ustawy o lasach, która ściągała z LP jednorazowo haracz na łączną kwotę 1,6 mld zł - 800 mln w 2014 i 800 mln zł w 2015 roku. A następnie nakazywała im przekazywanie od 2016 roku 2 proc. od wartości sprzedaży drewna.
Nałożony na Polskie Lasy Państwowe haracz jest nie do udźwignięcia – mówił wówczas Radiu Maryja Jan Szyszko. – To jest skumulowany zysk czteroletni, który jest przeznaczany na działalność gospodarczą. Sytuacja rzeczywiście jest niebezpieczna. Lasy Państwowe są zmuszane do większego pozyskania drewna. Z drugiej strony nie ma to w tej chwili specjalnego wpływu dlatego, że o ile nie zostanie przekroczony dziesięcioletni plan pozyskania, to wszystko jest w porządku.
Nocna próba sprzedaży lasów
Kilka miesięcy po uchwaleniu nowelizacji rząd PO-PSL chciał wpisać polskie lasy do konstytucji. Pozornie chodziło o zabezpieczenie przed prywatyzacją, ale de facto – otwierało drogę do prywatyzacji.
Pomysł zakładał dodanie do ustawy zasadniczej punktu 74a w brzmieniu: „Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa nie podlegają przekształceniom własnościowym, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie”. Głosowanie odbywało się nocą z 17 na 18 grudnia 2014 r.
Byłem wtedy w Sejmie i dobrze pamiętam trafne pytania, które zadawał profesor Szyszko – wspomina dyrektor Kubica. – Wmawiano nam, że lasy stanowiące własność Skarbu Państwa nie będą podlegały przekształceniom własnościowym, ale chodziło dokładnie o coś innego. „Z wyjątkiem przypadków przewidzianych w ustawie” W której ustawie? W tej, która dopiero miała powstać i sprywatyzować lasy.
Ostatecznie konstytucji nie zmieniono. Podczas głosowania zaledwie pięć głosów przechyliło szalę.
Ekoterroryści nie próżnują
A gdy zawodzą narzędzia wpływu politycznego, do gry wkracza pospolite ruszenie. Tak jak w Puszczy Białowieskiej w 2016 roku.
Edward Siarka, wiceminister klimatu i środowiska mówi: Lasy Państwowe opiekują się Puszczą Białowieską od blisko 100 lat. Staraniem leśników utworzono Białowieski Park Narodowy, a potem liczne rezerwaty; to oni odnawiali Puszczę po dewastacyjnych wyrębach Niemców, Rosjan czy brytyjskiej kompanii The Century. Przywrócili Puszczy, a potem innym polskim lasom, żubra; chronili Puszczę przed różnymi zagrożeniami i gospodarowali w niej według zaleceń naukowców, by odtwarzać jej jak najbardziej naturalny, zróżnicowany charakter; pozyskiwali też drewno dla lokalnej społeczności, nie zagrażając przy tym trwałości i bogactwu przyrodniczemu Puszczy.
Ale część aktywistów ekologicznych, naukowców i mediów próbowała wmówić Polakom, że to leśnicy niszczą Puszczę Białowieską, pomawiała ich o najgorsze intencje i postępki. Przykuci do maszyn, drzew, zablokowali jedyną skuteczną możliwość walki z gradacją kornika drukarza.
W ten sposób, zamiast w porę usunąć kilkadziesiąt, kilkaset zainfekowanych drzew, doprowadzili do tego, że w puszczy obumarło kilka milionów drzew. Pod kuratelą Unii Europejskiej zdezawuowano dorobek Lasów Państwowych i wielu pokoleń leśników i sprowadzono na puszczę zagładę – mówi Kubica.
Zamach i atak hybrydowy
W sierpniu ubiegłego roku tylko szczęście uratowało leśnika w Nadleśnictwie Cisna przed poważnymi obrażeniami, gdy piłą natrafił na wbity w drzewo gwóźdź. Fragmenty metalu zostały dostrzeżone stosunkowo wcześniej. Brakowało chwili, by pędzący łańcuch eksplodował i zranił pracujących wokół ludzi. Zranił albo uśmiercił. Po sprawdzeniu okolicznych drzew detektorami metalu leśnicy znaleźli jeszcze cztery jodły z ponabijanymi gwoździami. Niektóre miały wbity metal wysoko, co poszerzało krąg potencjalnych ofiar ekoszaleńców o pracowników tartaku i stolarzy, gdyby takie drzewo do nich trafiło.
Pseudo miłośnicy natury nie mają obiekcji, by wbijać gwoździe w rosnące drzewa. Gdzie mają wówczas deklarowaną „miłość do przyrody”?
Agresja pseudoekologów zagraża już bezpośrednio zdrowiu i życiu leśników. Nasilenie ich przestępczych działań to także wynik przyzwolenia na takie zachowanie ze strony oficjalnych organizacji ekologicznych, które już nie tylko rozpowszechniają nieprawdziwe lub zmanipulowane informacje o działalności Lasów Państwowych, ale także same zaczęły przekraczać prawo – podkreśla rzecznik Lasów Państwowych Michał Gzowski.
Wtedy leśnikom wydawało się tylko, że przeciwko Lasom Państwowym rozpoczęły się zaplanowane działania hybrydowe, mające narzucić polskiej opinii publicznej, że leśnicy, stojący przecież na straży naszych lasów od prawie stu lat, są zagrożeniem dla polskiej przyrody i należy te przedsiębiorstwo zlikwidować.
Dziś już nie mamy najmniejszych wątpliwości – podkreśla Michał Gzowski. – Wykorzystywane są do tego polskojęzyczne media i popularne serwisy społecznościowe. Lasy Państwowe nie kryją bowiem swojego sprzeciwu wobec unijnych planów wprowadzenia katastrofalnego dla polskiej gospodarki pakietu klimatycznego „Gotowi na 55”, którego konsekwencją będzie m.in. upadek przemysłu drzewnego, bezrobocie dla prawie pół miliona osób i wprowadzenie zakazu wstępu do co dziesiątego lasu w Polsce. My mówimy temu nie, dlatego staliśmy się wrogiem numer jeden dla międzynarodowych organizacji ekologicznych.
To dlatego, gdy po odbierającej decyzyjność polskim leśnikom uchwale w Komisji Europejskiej i skandalicznym wyroku unijnego Trybunału Sprawiedliwości potrzebna była kolejna mobilizacja społeczna i kolejna zbiórka podpisów. Polacy, świadomi tego, jakie siły czyhają na polskie lasy, zmobilizowali się nadzwyczajnie. – Przez kilka wiosennych tygodni Polacy zebrali pół miliona podpisów w obronie polskich lasów! Dziękujemy wszystkim zaangażowanym.
Andrzej Dąbrowski