Prof. Krzysztof Rybiński: "Spenetrowanie polskich decydentów przez grupy realizujące interesy innych krajów"
Wywiad opublikowany na stronie http://www.stefczyk.info/
Premier Donald Tusk w niezwykle szczery sposób skomentował kontrowersyjny kontrakt na pociągi Pendolino, który wedle deklaracji wicepremiera Piechocińskiego może zostać zerwany: "W zmiany na kolei zaangażowane są europejskie pieniądze i jeśli ma się nadzieję na udział europejskich pieniędzy, to nie można powiedzieć: polskie jest lepsze...". O komentarz do tych słów poprosiliśmy ekonomistę prof. Krzysztofa Rybińskiego.
wGospodarce.pl: Jak Pan ocenia tę dosyć znamienną deklarację Donalda Tuska?
Prof. Krzysztof Rybiński: Takie słowa w usta premiera to rzecz niedopuszczalna. Wystarczy bowiem spojrzeć jak działają i co mówią szefowie rządów takich krajów jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania. Nietrudno dostrzec, że w tych krajach uprawia się skutecznie politykę ekonomicznego patriotyzmu, to znaczy, ze wszystkich sił wspiera się producentów i usługodawców, którzy działają w tym kraju. Na przykład, jeśli ktoś chce wejść na rynek niemiecki - załóżmy polska firma - to jest natychmiast przepuszczana przez ścieżkę zdrowia, która czasami trwa wiele lat, żeby uzyskać odpowiednie certyfikaty, koniecznie w niemieckich instytutach, żeby w ogóle mieć prawo sprzedawać pewne produkty w Niemczech. I to jest przykład jak skutecznie blokuje się wejście na rynek niemiecki np. niektórym polskim firmom. Należałoby więc oczekiwać, że polscy przywódcy nauczą się w końcu, że Polska odniesie sukces nie wtedy, jak pozostaniemy kolonią, która dostarcza rąk do pracy zagranicznym korporacjom, ale Polska będzie bogatym krajem wtedy, kiedy będzie jak najwięcej polskich firm, które dokonują skutecznej, globalnej ekspansji. Jak polskie firmy mają szybko rosnąć, jeżeli preferujemy za pieniądze publiczne podatników zakupy towarów zagranicznych typu Pendolino, a mamy do dyspozycji równie dobrej jakości produkty, takich firm jak PESA. To jest przykład skrajnej nieudolności polskiego państwa, czy firm, których właścicielem jest polskie państwo. Dlatego, powtarzam, dla mnie tego typu stwierdzenia są absolutnie niedopuszczalne. Można otrzymywać pieniądze z Unii na projekty infrastrukturalne i na inne i jednocześnie można prowadzić politykę mądrego wsparcia polskich przedsiębiorców.
Czy może Pan dać przykład takiego wspierania w innych krajach?
Proszę bardzo. Rząd brytyjski postawił sobie za cel, żeby w przyszłym roku 25% zamówień publicznych było kierowanych do małych i średnich firm. Wiadomo, że małe firmy niemieckie czy włoskie nie mają środków i możliwości, żeby wejść na rynek brytyjski, więc jest to ukryta polityka wspierania brytyjskich firm. I najwyższy czas, żeby podobne decyzje podjęto również w Polsce, bo żeby się rozwijać dalej i żeby wyjść z pułapki średniego dochodu, w Polsce potrzebna jest mądra polityka patriotyzmu gospodarczego.
Pana zdaniem, to premier Tusk chce być takim "prymusem" proeuropejskim, czy to presja Unii powoduje takie jego zachowanie i decyzje?
Trudno jest mi analizować przyczyny. One mogą być różne. Teoretycznie przyczyną może być np. spenetrowanie polskich decydentów przez grupy realizujące interesy innych krajów. To jest z reguły jedna z przyczyn. Żyjemy w świecie, w którym Ameryka oskarża wojskowych chińskich o szpiegostwo internetowe. To jest świat, w którym należy dopuszczać i analizować przez odpowiednie służby w Polsce fakt, że inne kraje mogą mieć w Polsce swoje wpływy w kluczowych miejscach, żeby realizować interesy tamtych krajów, a nie polskie. Druga możliwość to nieudacznictwo, czyli to, że nie potrafi się prowadzić polityki korzystnej dla Polski. Z tym jednak trudno sobie poradzić, bo jak ktoś nie umie i nie potrafi to już pewnie się nie nauczy. Można tylko ubolewać, że ludzie, którzy nie umieją i nie potrafią pełnią różne ważne funkcje w Polsce. A po trzecie to presja społeczna, która w Polsce nie istnieje a powinna być. Społeczeństwo w Polsce poprzez naciski na swoich posłów w okręgach wyborczych, poprzez działania medialne i innego rodzaju, powinna wymagać, wymuszać na polskim rządzie, żeby realizował działania, które wspierają interesy polskiej gospodarki. I po czwarte trzeba pamiętać, że zamówienia publiczne - bo o tym mówimy, o kupowaniu w tym trybie Pendolina czy innych rzeczy - one są narzędziem realizowania strategii gospodarczej kraju. Ustawa - prawo o zamówieniach publicznych nie jest instrumentem, dzięki któremu polityk może umyć ręce i powiedzieć: "zadecydowała niższa cena" albo coś innego, nie. Chodzi o to, żeby tak prowadzić przetargi publiczne, żeby działać w interesie Polski, w długofalowym, strategicznym interesie Polski. A tak się niestety nie dzieje i obecną ustawę o zamówieniach publicznych powinniśmy zwinąć w rulon, wyrzucić do śmieci i napisać od nowa.
Czy to właśnie filozofia, z którą nigdy Tusk się przecież nie krył mogła zadecydować o upadku polskiego przemysłu stoczniowego?
Wydaje mi się, że polityka Unii Europejskiej, która powinna być taka sama dla wszystkich jej członków jest bardzo wybiórcza. Np. zakaz wspierania polskiego przemysłu stoczniowego, w sytuacji, kiedy on przegrywał z subsydiowanym przemysłem stoczniowym w krajach azjatyckich stoi w jaskrawej sprzeczności z potężnymi subsydiami, które dostały banki, kiedy to europejskie banki były w kryzysie. Widać więc podwójną moralność Unii Europejskiej - nie jest to jeden rynek i nie są to jedne zasady dla wszystkich - inne są dla klubu bogatych, a inne dla takich krajów jak Polska. Dlatego taka bezmyślna polityka otwarcia się wyłącznie na warunki rynkowe, w sytuacji, gdy część przedsiębiorstw w Azji jest subsydiowanych był jedną z przyczyn - było ich oczywiście więcej - upadku przemysłu stoczniowego.
zrk