Powstaje jedno państwo. Niemcy poszerzają wpływy
„Stało się! Komisja Konstytucyjna PE przegłosowała raport pozwalający na zmiany traktatów. Droga do jednego państwa - „Europa” - otwarta!” - napisała w środę w serwisie X (dawniej Twitter) była minister edukacji narodowej RP, a obecnie eurodeputowana PiS Anna Zalewska.
To propozycja Niemiec zmiany traktatu UE jest narzucaniem narracji i testowaniem reakcji innych krajów UE. Esensją tego projektu politycznego bez walki i wojen jest min. utrata suwerenności Polski. Berlin idzie za ciosem. Bez walk i najazdów, za pomocą zmiany traktatu UE. Korzysta z tego że na świecie toczą się obecnie dwie wojny. Najpierw poszerza swoje wpływy.
Dzisiaj podjęto decyzję o rozpoczęciu procedury zabrania kompetencji krajom członkowskim w kilkudziesięciu obszarach, m.in. obronności, polityki zagranicznej, podatków, edukacji, zdrowia, energetyki, ochrony środowiska, lasów, wody. Widać radość i szczęście tej większości parlamentarnej, bo chcą jak najszybciej przeprowadzić na następnym posiedzeniu (plenarnym PE) w listopadzie rezolucję, która będzie potwierdzała tenże raport, a w grudniu stanie już na radzie ministrów - Radzie UE. Większość parlamentarna robi wszystko, żeby obejść traktat, który mówi, że zmienia się traktaty poprzez jednomyślność - powiedziała Zalewska w nagraniu wideo zamieszczonym w serwisie X.
Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego (AFEC) przyjęła w środowym głosowaniu sprawozdanie zalecające zmianę unijnych traktatów.
Główne proponowane zmiany to eliminacja zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w 65 obszarach i transfer kompetencji z poziomu państw członkowskich na poziom UE, m.in. poprzez utworzenie dwóch nowych kompetencji wyłącznych UE - w zakresie ochrony środowiska oraz bioróżnorodności (art.3 TFUE) - oraz znaczne rozszerzenie kompetencji współdzielonych (art.4), które obejmowałyby osiem nowych obszarów: politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, ochronę granic, leśnictwo, zdrowie publiczne, obronę cywilną, przemysł i edukację.
Treść dokumentu została uzgodniona przez przedstawicieli pięciu frakcji - Europejskiej Partii Ludowej (EPL), socjaldemokratów (S&D), liberałów (Renew), Zielonych i Lewicę. Zawiera on propozycję 267 zmian w obu Traktatach - o Unii Europejskiej oraz o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej - i liczy 110 stron.
Brak prawa sprzeciwu
Współdzielenie kompetencji w dziedzinach, które obecnie są wyłączną prerogatywą państw członkowskich, mogłoby oznaczać przyjmowanie w tych sferach regulacji obowiązujących wszystkie kraje, nawet gdyby nie wszystkie się na to zgodziły.
Przeciwnicy tych zmian wskazują na potencjalną możliwość pośredniego wpływania na programy nauczania w szkołach, czy - w ramach ochrony zdrowia - ograniczenie ochrony życia dzieci nienarodzonych.
Zawieszanie praw człowieka
Raport przewiduje też uproszczenie procedury zawieszania w prawach członka tych państw, które naruszą „wartości unijne”, takie jak „praworządność”, „demokracja”, „wolność”, „prawa człowieka”, czy „równość”. Przeciwnicy rozwiązań zawartych w raporcie podkreślają, że pojęcia te są zbyt ogólne, co daje możliwość intepretowania ich niemal na dowolny sposób. W konsekwencji zaś poprawka może de facto wyposażyć państwa silniejsze w narzędzie politycznej walki przeciwko słabszym.
Kolejne zapisy wniosku, które budzą kontrowersje wśród przeciwników zmian, to dalsze wzmocnienie pozycji Komisji Europejskiej oraz pomysł wprowadzenia instytucji ogólnounijnego referendum.
Koordynator w Komisji Spraw Konstytucyjnych z ramienia Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) Jacek Saryusz-Wolski odmówił poparcia sprawozdania.
Jak mówił w rozmowie z PAP, zawiera ono propozycję „radykalnej centralizacji UE, przez przekształcenie jej de facto w scentralizowane oligarchiczne europejskie superpaństwo, umykające demokratycznej kontroli”. Jak podkreślał, ewentualne przyjęcie tych zmian oznaczałoby osłabienie państw członkowskich przez redukcję i przejęcie ich kompetencji.
Bez kobiet i mężczyzn. Sama ideologia gender
Zwracał też uwagę, że raport proponuje zmiany kulturowo-ideologiczne poprzez zastąpienie wszędzie w traktatach UE terminu „równość kobiet i mężczyzn” pojęciem „gender equality”, co nawiązuje do - jak to ujął - „antynaukowej nachalnie promowanej ideologii gender.”
Przyjęcie raportu autorstwa pięciorga eurodeputowanych (jednego Belga i czworga Niemców) jest wstępem do wielostopniowej procedury zmiany traktatów. W następnej kolejności trafi on pod obrady i głosowanie poprawek na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego.
Uzgodnienie tekstu raportu w Komisji Spraw Konstytucyjnych przez przedstawicieli frakcji, które nominalnie mają większość w PE, nie oznacza, że uzyska on poparcie większości eurodeputowanych. Z reguły kierują się oni interesami i lojalnością wobec swojego państwa lub partii macierzystej, a nie grupy politycznej na poziomie europejskim, do której w danej kadencji należą.
Gdyby jednak PE przyjął raport, to trafi on do Rady UE, a następnie na szczyt Rady Europejskiej. Wówczas, to od unijnych przywódców będzie zależało, czy zwołają konwent składający się z szefów państw i rządów, przedstawicieli parlamentów krajowych, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej.
CZYTAJ TAKŻE: Coraz głośniej o zmianie traktatu UE. Pilny apel B. Szydło
pap, jb