Boże Narodzenie: Nie zapominajmy o "solenizancie"!
Trendy sekularyzacyjne zdają się wszechmocne i nieodwracalne, prowadząc, do sytuacji, w której główny solenizant tych świąt, Jezus Chrystusa, staje się w nich nieobecny, pominięty i zapomniany - mówi filozof i znawca tradycyjnego nauczania Kościoła Katolickiego dr Wojciech Golonka.
„Jesteśmy obecnie świadkami trendów sekularyzacyjnych w społeczeństwach niegdyś chrześcijańskich, które zdają się wszechmocne i nieodwracalne. Tymczasem nawet +świecka+ atmosfera Bożonarodzeniowa pokazuje, że nie da się tak po prostu wymazać z przestrzeni kulturowej i przekreślić wszystkich konsekwencji tego niesamowitego wydarzenia, jakim 2 tys. lat temu były narodziny Boga” - podkreśla Wojciech Golonka, który specjalizuje się w filozofii św. Tomasza z Akwinu i tradycyjnej teologii chrześcijańskiej.
„Kultywowanie przy okazji świąt więzów rodzinnych jest, ma się rozumieć, jak najbardziej pożądane, zwłaszcza w dobie atomizacji społeczeństwa na niepowiązane ze sobą niczym jednostki. Ale rzeczywiście źle by było, gdyby główny solenizant tych świąt, Jezus Chrystus, był w nich nieobecny, pominięty i zapomniany. Warto mieć świadomość, że niezmiernie bogate obrzędy towarzyszące tym świętom, które wciąż kultywujemy w formie, a coraz rzadziej w treści - kolędy, pastorałki, szopki - powstawały, bo ludzie dążyli do +odpłacenia+ Jezusowi za obojętność i ziąb jaki towarzyszył Jego historycznym narodzinom” - podkreśla filozof.
„Trzeba pamiętać, że największym pragnieniem Chrystusa jest przyjść do każdego serca ludzkiego – +Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną+, czytamy w księdze Apokalipsy. Na to się On właśnie dla nas narodził, a Boże Narodzenie jest szczególnym czasem, aby Mu te drzwi naszych serc otworzyć” - dodaje.
Jednocześnie przypomina, że nie ma innego wydarzenia historycznego, które wywarłoby większy wpływ na kulturę i zwyczaje, nawet te świeckie, niż właśnie Boże Narodzenie.
„Malarstwo scen żłóbka, utwory muzyczne - dawne pieśni adwentowe, kolędy ale też i współczesna kiczowata i zsekularyzowana otoczka muzyczna świąt - ozdoby przestrzeni publicznej, jak i prywatnej, najróżniejsze zwyczaje. Trzeba mieć świadomość, że to wszystko nie wzięło się znikąd, a niespotykana skala tego zjawiska wynika właśnie z gruntownej i jedynej w swoim rodzaju przemiany, jakiej dokonały w historii ludzkości narodziny Boga. Dobrą rzeczą jest zatem wyjść od tej +świątecznej+ atmosfery do jej głębokich korzeni. Cała eksplozja radości Bożonarodzeniowej ma w gruncie rzeczy jeden powód, który św. Leon Wielki w V w. przedstawiał następująco: +Narodził się nam dziś Zbawiciel, weselmy się! Nie ma bowiem miejsca na smutek, tam gdzie narodziło się życie. Niech raduje się sprawiedliwy, bo zbliża się do swej nagrody, niech raduje się grzesznik, bo zaproszony jest do przebaczenia, niech zbudzi się poganin, bo powołany jest do życia+. Duchowy, nadprzyrodzony powód Bożonarodzeniowej atmosfery jest, w rzeczy samej, najistotniejszy, i można by go jeszcze bardziej streścić pieśnią anielską, którą usłyszeli tej nocy prości pasterze: +Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli+” - wyjaśnia Wojciech Golonka.
Pytany, co to właściwie znaczy, że Bóg się narodził, odpowiada:
„Zagonieni i chronicznie rozproszeni nie znajdujemy czasu, żeby się nad tym zastanowić nad zaszczytem, który spotkał nas ludzi, że Bóg zechciał przyjąć ułomną ludzką postać. Bóg nie mógł dać ludziom więcej, niż dać im samego siebie, pisał św. Augustyn, a zwiastunem tego daru, Eucharystii, jest właśnie Boże Narodzenie; Betlejem znaczy zresztą etymologicznie +Dom chleba+. W teologii mówi się, że obdarzenie człowieka dziecięctwem Bożym, czyli uczestnictwem w samym życiu Boga, co nazywamy łaską uświęcającą, jest dziełem nieskończenie większym niż dzieło stworzenia czysto przyrodzonego świata. Mówiąc inaczej: Bóg nie musiał dopuszczać ludzi, których stworzył, do swego wewnętrznego życia i tej zażyłej przyjaźni, a chciał tego dokonać, tak że możemy mówić do niego w prawdzie: Ojcze. Ta kwestia Boskiej adopcji, choć związana z tajemnicą Odkupienia, jest obszernie przez Kościół poruszana w liturgii właśnie w okresie Bożego Narodzenia”.
„Od niepamiętnych czasów – o tym zwyczaju pisał już św. Grzegorz Wielki pod koniec VI w. – w liturgii Kościoła są na Boże Narodzenie trzy uroczyste Msze, różniące się tekstami liturgicznymi, bardzo bogatymi zresztą. Liturgiści wskazywali, że te trzy Msze odpowiadają trzem rodzajom narodzin Słowa, drugiej osoby Trójcy Świętej: przedwiecznym narodzinom z Ojca, narodzinom w historii w postaci wcielenia Słowa Bożego i narodzinom Jezusa Chrystusa z Maryi Panny, oraz narodzinom w każdej duszy dostępującej łaski i stającej się przez to dzieckiem Bożym. Właściwym przedmiotem świąt Bożego Narodzenia jest więc ta tajemnica Wcielenia, w jej różnych odsłonach i konsekwencjach dla nas” - podsumowuje Wojciech Golonka.
Wojciech Golonka jest doktorem filozofii, byłym wykładowcą i prorektorem Instytutu Uniwersyteckiego Św. Piusa X w Paryżu i założycielem Instytutu Dziedzictwa Europejskiego Andegavenum.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz
PAP/ as/