Informacje

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Ekspert: Nowe prawo daje zbyt mały udział z ewentualnych zysków naszej społeczności, natomiast zbyt wielkie daje preferencje inwestorom

Polska Agencja Prasowa

  • Opublikowano: 11 czerwca 2014, 17:34

  • Powiększ tekst

Znowelizowane we wtorek Prawo geologiczne i górnicze, upraszczające procedury przyznawania koncesji firmom szukającym i wydobywającym gaz z łupków, nie spowoduje przełomu - twierdzą eksperci, z którymi rozmawiała PAP.

Uchwalone we wtorek przez Sejm zmiany przewidują uproszczenie procedury przyznawania koncesji dla firm poszukujących i wydobywających to paliwo. Ułatwienia dotyczą m.in. badań geofizycznych, które będzie można prowadzić tylko na podstawie zgłoszenia, a nie koncesji. Ponadto zamiast dotychczasowych kilku rodzajów koncesji nowelizacja wprowadza jeden typ: koncesję poszukiwawczo-rozpoznawczo-wydobywczą.

W ocenie niezależnego analityka rynku energii Andrzeja Szczęśniaka nowela za bardzo wychodzi na przeciw inwestorom, gdyż minimalizuje niemal do zera udział oraz dochody państwa w procesie poszukiwania i wydobycia gazu. "Uważam, że koncepcja rządowa, w tym ta ustawa, idzie znacznie za daleko w preferowaniu inwestorów" - mówił PAP.

"Będziemy teraz mieć sytuacje, że staniemy się takim +łupkowym rajem podatkowym+" - dodał. Według niego nowe prawo daje zbyt mały udział z ewentualnych zysków naszej społeczności, natomiast zbyt wielkie daje preferencje inwestorom, "którzy w większości pochodzą z zagranicy i nie będą dzielić się z nami swoimi zyskami".

"Nawet w USA obciążenia typu federalnego czy lokalnego są nieporównywalnie większe, niż to co proponuje ta nowelizacja" - podkreślił.

Analityk pozytywnie odniósł się do tego, że nie wprowadzono koncepcji NOKE, czyli Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych. Byłby on obowiązkowym państwowym udziałowcem przedsięwzięć wydobywczych. Wprowadzenia NOKE do ustawy domagał się PiS. "W formule, jaką proponował PiS, instytucja ta była bardzo niepokojąca. Jak dla mnie wyglądała jak synekura szykowana dla różnych polityków" - stwierdził.

Zaznaczył jednak, że NOKE nie jest złym pomysłem, gdyż w ten sposób wprowadza się element udziału państwa w wydobyciu. Podkreślił, że tworząc taką koncepcję powinniśmy wziąć przykład z Norwegów. "Model ten powstał w latach 70. i osiągnął duży sukces. On jest bardzo efektywny i przynosi ogromne dochody państwu norweskiemu i samym Norwegom" - wskazał.

Według eksperta rynku energetycznego Instytutu Sobieskiego Tomasza Chmala "nie da się ocenić tej noweli jednoznacznie: dobra albo zła". "To na pewno krok w dobrym kierunku i zamyka dość rozwlekły rozdział legislacyjny w kwestii gazu z łupków" - mówił PAP.

Jego zdaniem w ustawie pojawiło się kilka ciekawych rozwiązań, m.in. łączna koncesja poszukiwawczo-rozpoznawczo-wydobywcza czy możliwość przekształcenia istniejących koncesji w nowy typ. "Te elementy należy ocenić pozytywnie, gdyż zwiększają pewność inwestowania" - podkreślił.

Dodał, że w ustawie znalazło się też kilka obostrzeń, m.in. wprowadzono dodatkowe zabezpieczenia finansowe. "Ponadto, o czym się mało mówi, zgodnie z nowelą znacząco, bo o 100 proc. wzrosną opłaty za koncesje na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż węglowodorów. Mamy tu również istotny wzrost, bo nawet o 400 proc. stawek opłat eksploatacyjnych związanych z wydobyciem większych ilości gazu. To bezpośrednio uderzy w PGNiG, a konsekwentnie w odbiorców gazu w Polsce" - ocenił.

W opinii Chmala dobrze się stało, iż w uchwalonej ustawie nie ma śladu po NOKE. "Moim zdaniem to instytucja, która bardziej odstraszałaby inwestorów od Polski, niż ich tu przyciągała. To nie jest ten moment, aby tworzyć NOKE. Mogłoby to mieć sens dopiero, gdybyśmy potwierdzili ogromne pokłady gazu" - mówił.

Chmal nie zgodził się jednak z oceną Szczęśniaka, że ustawa jest zbyt dużym ukłonem w stronę inwestorów. "Tu nie chodzi o noszenie kogokolwiek na rękach. Nie jesteśmy jeszcze Norwegią czy Holandią, gdyż nie mamy takich złóż węglowodorów. W tych przepisach chodzi o to, by inwestorzy mogli normalnie funkcjonować, a wydając pieniądze mieli jakiś uzasadniony sens tego wydawania. Trzeba bowiem pamiętać, że każdy odwiert z wielokrotnym szczelinowaniem to koszt rzędu kilkunastu milionów dolarów, bez jakiejkolwiek gwarancji zwrotu" - stwierdził.

Wskazał też, że gdy tylko nowe przepisy zostaną podpisane przez prezydenta, kolejnym etapem prac rządu powinno być rozpoczęcie dyskusji z inwestorami na temat dalszego poprawiania przepisów, m.in. w zakresie czytelności procedur przetargowych, ochrony złóż, roli samorządów terytorialnych i organizacji ekologicznych w procesie poszukiwania i rozpoznawania złóż. "Powinniśmy dążyć do możliwie najlepszego Prawa geologicznego i górniczego w Europie" - podsumował.

(PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych