Informacje

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Google po wyroku. To otwiera dyskusję o prywatności w sieci

Polska Agencja Prasowa

  • Opublikowano: 17 sierpnia 2014, 11:16

  • 0
  • Powiększ tekst

Wyrok ETS otwiera na nowo dyskusję o prywatności w sieci - uważa Lidia Kołucka-Żuk z powołanej przez Google Rady Ekspertów. Powstała ona po decyzji Trybunału ws. usuwania - na wniosek zainteresowanej osoby - z wyników wyszukiwania linków dot. danych osobowych.

13 maja Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że Google musi usuwać z wyników wyszukiwania linki dotyczące danych osobowych osób prywatnych, jeśli zechcą tego sami zainteresowani, a dotyczące ich informacje są "nieistotne lub nieaktualne". Wyrok dotyczy krajów UE.

Po wyroku Google powołał Radę, która ma opracować zasady dotyczące usuwania linków z wyszukiwarki. W 10-osobowej Radzie Ekspertów znaleźli się m.in.: b. prezes Google Eric Schmitd, obecny wiceprezes ds. rozwoju korporacyjnego i dyrektor ds. prawnych tej firmy David Drummond, założyciel internetowej encyklopedii Wikipedia Jimmy Wales, b. wiceprzewodniczący (2003-2007) europejskiej grupy komisarzy ds. ochrony danych Jos,-Luis Pinar, a także Lidia Kołucka-Żuk - prawniczka zajmująca się prawami człowieka, w szczególności prawami osób starszych i starych, była członkini Zespołu Doradców Strategicznych Prezesa Rady Ministrów.

Jej zdaniem wyrok ETS otwiera na nowo dyskusję o prywatności w sieci.

Uważam, że jeszcze do końca nie zdajemy sobie z tego sprawy i nie jesteśmy w stanie docenić wagi problemu. To jest fundamentalna zmiana w relacjach społecznych wynikająca z cyfryzacji. Jest ona tak błyskawiczna, że nie jesteśmy wstanie uświadomić sobie wszystkich konsekwencji. W związku z tym w Google'u jak w soczewce zdiagnozował się nam problem - prywatne kontra publiczne w epoce cyfrowej -

podkreśliła w rozmowie z PAP Kołucka-Żuk.

Prawniczka zwróciła uwagę, że być może na problem relacji prywatne - publiczne w sieci powinniśmy spojrzeć inaczej.

Może problemem jest to, że traktujemy relacje publiczne - prywatne w kategoriach konfliktu, czyli albo prywatne, albo publiczne, i nie możemy wyjść z tego dylematu. Być może powinniśmy odwrócić problem i potraktować tą relacje jako rzeczy, które się uzupełniają, a nie są sobie przeciwstawne -

zaznaczyła.

Nie boję się, że jesteśmy jakimś +listkiem figowym+ dla Googla. Jeśli poczuję, że tak jest, to zrezygnuję z członkostwa w Radzie. Firma chce sprostać zadaniu, jakie przed nią postawiono, i stąd pomysł na to, by zaprosić grono ekspertów do rozmowy. Zależy mi na tym, aby przebieg pracy był transparentny i otwarty i będę o tym informować -

powiedziała.

Wyjaśniła, że przed Radą stoją dwa zadania.

Po pierwsze, ma doradzać w zakresie zasad i procesu, w który Google powinien podążać, aby zapewnić właściwy balans pomiędzy indywidualnym prawem do prywatności a prawem do informacji w związku z rozstrzygnięciem sądowym. Po drugie, ma wziąć udział w debacie o właściwych rozwiązaniach dotyczących prawa do bycia zapomnianym -

mówiła.

Dodała, że indywidualne sprawy nie będą rozpatrywane.

Decyzje o pozostawieniu lub usunięciu z wyszukiwarki danego linka podejmuje ostatecznie Google i na nich spoczywa odpowiedzialność za te decyzje. Naszym zadaniem jest stworzyć swego rodzaju rekomendacje do podejmowanie tych decyzji -

podkreśliła.

Rada Ekspertów ma przeprowadzić konsultacje w Europie.

Odbędzie się sześć spotkań z udziałem zaproszonych ekspertów - w Rzymie, Madrycie, Warszawie, Brukseli, Berlinie i Paryżu. Spotkania te będą transmitowane przez sieć. Potem Rada spotka się jeszcze dwa razy, by pracować nad Raportem, który ma być efektem jej prac -

wyjaśniła prawniczka.

Internauci mogą zgłaszać swoje uwagi za pośrednictwem formularza, który znajduje się na stronie https://www.google.com/advisorycouncil.

Wstępne założenie jest takie, że raport powstanie do końca lutego 2015, ale to będzie zależało od ostatecznych terminów spotkań -

dodała Kołucka-Żuk.

Jej zdaniem dyskusja dotyczy także problem, jak pogodzić prywatność z dostępem do informacji, aby jednocześnie nie narazić się na zarzut cenzurowania czy ograniczania dostępu do informacji.

Nie mamy recepty na to, jak to rozwiązać. Być może jednym z efektów tej dyskusji będzie większa świadomość obywateli w sprawie udostępniania danych na swój temat w intrenecie. W tym konkretnym przypadku jest pewna niezręczność, że o tym, co jest publiczne, a co prywatne, decydować będzie prywatna firma -

wskazała.

Orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE zapadło w sprawie skargi, jaką w hiszpańskiej agencji ochrony danych AEPD złożył w 2010 r. przeciwko Google obywatel Hiszpanii. Narzekał on, że w wynikach wyszukiwania po wpisaniu jego imienia i nazwiska Google odsyłał do artykułów prasowych sprzed 16 lat, które dotyczyły licytacji jego nieruchomości za długi. Hiszpan argumentował, że dług spłacił i nie chce, by jego nazwisko było wciąż łączone z tamtą sprawą. Trybunał przychylił się do jego stanowiska.

Wcześniej Google broniło się przed wymazywaniem wyników, określając to, jako cenzurę. Twierdziło, że nie kontroluje danych, a jedynie udostępnia szukającym informacje, które i tak są dostępne w internecie.

W Polsce wniosek można składać pod adresem: https://support.google.com/legal/contact/lr_eudpa?product=websearch.

(PAP)

Powiązane tematy

Komentarze