Pierwsze prośby do Google'a o bycie zapomnianym
Google otrzymał pierwsze prośby o usunięcie konkretnych linków z wyników wyszukiwania na mocy tzw. prawa do bycia zapomnianym. Usunięcia informacji na swój temat chcą m.in. były polityk i mężczyzna skazany za posiadanie pornografii dziecięcej - pisze BBC.
We wtorek Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że Google musi usuwać z wyników wyszukiwania linki dotyczące osób prywatnych, jeśli zechce tego sam zainteresowany, a informacje go dotyczące są "niepełne, nieistotne lub nieaktualne". Powołał się przy tym na unijną dyrektywę o ochronie podstawowych praw i wolności osób fizycznych.
Z prawa do bycia zapomnianym (right to be forgotten) chce skorzystać były polityk starający się o powrót do czynnej polityki; poprosił on Google'a o usunięcie linków do artykułu opisującego jego zachowanie z czasów pełnienia funkcji publicznej.
Z kolei mężczyzna skazany za posiadanie dziecięcej pornografii domagał się usunięcia z listy wyników linków do stron informujących o jego wyroku. Do giganta internetowego zwrócił się też lekarz, który żąda wymazania linków do stron zawierających negatywne opinie pacjentów na jego temat.
Wniosek o usunięcie konkretnego wyniku wyszukiwania można zgłosić operatorowi wyszukiwarki, a jeśli ten nie nada sprawie dalszego biegu, można zwrócić się do właściwych organów o nakazanie takiego działania - orzekł Trybunał.
Trybunał wydał orzeczenie w sprawie skargi złożonej w 2010 r. przez obywatela Hiszpanii przeciwko Google. Narzekał on, że w wynikach wyszukiwania po wpisaniu jego imienia i nazwiska Google odsyłał do artykułów prasowych sprzed 16 lat, które dotyczyły licytacji jego nieruchomości za długi. Hiszpan argumentował, że dług spłacił i nie chce, by jego nazwisko było wciąż łączone z tamtą sprawą.
Wcześniej Google bronił się przed wymazywaniem wyników, określając je jako cenzurę. Twierdził, że nie kontroluje danych, a jedynie udostępnia szukającym informacje, które i tak są dostępne w internecie.
Koncern z Mountain View nie podał, ile próśb otrzymał od wtorku w związku z orzeczeniem.
Założyciel internetowej encyklopedii Wikipedia Jimmy Wales skrytykował decyzję Trybunału jako "zadziwiającą". Index on Censorship, brytyjska organizacja promująca wolność słowa, oceniła, że decyzja unijnego sądu "powinna wywołać ciarki na plecach u każdego obywatela UE, który uznaje fundamentalną wagę swobody wypowiedzi i prawa dostępu do informacji". "Trybunał uznał, że życzenia jednostki są ważniejsze od zainteresowania społeczeństwa pełnymi okolicznościami różnych wydarzeń" - dodano.
Prawnicy wskazują, że orzeczenie Trybunału może okazać się trudne do wdrożenia. "Co mają zrobić, jeśli dostaną bardzo dużo wniosków (o usunięcie pewnych wyników z listy wyszukiwania)? Stworzyć cały przemysł do przedzierania się przez papiery?" - zauważa cytowany przez BBC Mark Dautlich.(PAP)