Minął czas próby dla meleksów. Szef TPN mówi o powodzeniu testów, ale to nie wszystko
Próbne jazdy meleksa na drodze do Morskiego Oka zakończyły się powodzeniem, ale nie oznacza to natychmiastowego zastąpienia koni elektrycznymi autami. TPN chce poszukać rozwiązania, które ma zadowolić wozaków, turystów i organizacje prozwierzęce.
Samochód elektryczny na próbę woził turystów przez trzy tygodnie na przełomie sierpnia i września. Testy odbywały się codziennie. Pojazd zabierał pięciu turystów i pokonywał trasę trzykrotnie w obie strony. Pokonanie siedmiokilometrowej trasy z Palenicy Białczańskiej do Włosienicy zajmowało meleksowi około 30 minut. Meleksem kierowali wozacy na co dzień powożący zaprzęgami konnymi.
"Ze wstępnych raportów wynika, że pierwsze, letnie testy meleksa zakończyły się powodzeniem. Nie odnotowano żadnych istotnych problemów technicznych. Ale meleks musi przejść jazdy próbne w różnych warunkach atmosferycznych, także zimą. Musimy być pewni, że turyści będą bezpieczni i że jeśli zdecydują się na ten środek transportu, to bez komplikacji dotrą do celu" -
powiedział dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Szymon Ziobrowski.
Dyrektor dodał, że park poszukuje rozwiązania kompromisowego.
"Chcemy wypracować takie rozwiązanie, na które zgodzą się turyści odwiedzający Tatry, lokalna społeczność oraz organizacje prozwierzęce" -
wyjaśnił.
Dyrekcja TPN w październiku zorganizuję spotkanie grupy roboczej, do której zostali zaproszeni zainteresowani transportem do Morskiego Oka.
TPN chce sprawdzić również inne rozwiązanie transportu nad słynne tatrzańskie jezioro, czyli wóz konny wspomagany elektrycznie. Takie wozy kursują m.in. na Sardynii. Zainstalowane w nich elektryczne silniki odciążają konie przy ciągnięciu wozu pod gór. TPN zapowiada, że prototyp takiego wozu dostosowanego do tatrzańskich warunków powinien powstać na przełomie października i listopada.
Park planuje także wdrożenie pilotażowego programu stałego nadzoru weterynaryjnego nad końmi pracującymi na trasie.
Pomysł zastąpienia zaprzęgów konnych pojazdami elektrycznymi pojawił się po padnięciu konia na trasie do Morskiego Oka w lipcu 2009 r. Jeden z turystów nagrał zdarzenie i opublikował w internecie. 10 sierpnie br. na drodze do Morskiego Oka padł kolejny koń. Zdaniem ekspertów konie padły z powodu nagłej choroby, a nie przez przemęczenie. Po tych zdarzeniach TPN zaostrzył regulamin dla fiakrów i wprowadził nowe zasady przy organizacji transportu.
Konie pracujące na szlaku do Morskiego Oka są szczegółowo badane weterynaryjnie przed każdym sezonem turystycznym. Na wozie może być przewożonych 12 turystów. Na trasie pracuje 60 wozaków utrzymujących w sumie 300 koni.
(PAP)