Reklamowy grajdoł na deptaku
Dla złej Hanki i świty jej urzędników nie ma w Warszawie miejsc wartych szacunku – liczą się wpływy z najmu lokali. Po raz kolejny szpecąca reklama zawisła pod osłoną nocy na jednej z najpiękniejszych ulic miasta.
"Na to nie ma słów. Od kilku lat robią nam z miasta reklamowy grajdoł" – mówi jeden z mieszkańców kamienicy przy ulicy Francuskiej w Warszawie.
To na tej ulicy na jednym z budynków zamontowano niedawno ogromny podświetlany kaseton mający reklamować salon fryzjerski należący do jednej z większych sieci w Polsce. O sprawie alarmują od kilku dni zbulwersowani mieszkańcy i działacze miejscy ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, a dokładnie oddziału na Pradze Południe. Ich zdaniem zawieszenie kasetonu odbyło się nielegalnie, a jego rozmiary i podświetlenie stanowią złamanie wszelkich zasad jakich wymaga się od najemców lokali przy Francuskiej – jednej z najpiękniejszych ulic Warszawy.
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że chodzi o kamienicę z 1934 roku, zwaną galeriowcem Lachertów.
„Kaseton sieci Jean Louis David powstał nielegalnie, wbrew miejscowemu planowi zagospodarowania w strefie ochrony konserwatorskiej która zakazuje tego typu reklam na Saskiej Kępie” – piszą na swoim profilu na portalu facebook działacze z Miasto Jest Nasze – Praga Południe.
Działacze uzupełniają, że zwrócili się już o natychmiastowe zajęcie się sprawą do urzędników z Pragi Południe i Ratusza. Mieszkańcy Francuskiej są zbulwersowani. Na ich oczach reprezentacyjna ulica, rozpoznawalna wśród turystów z całego świata, staje się salonem wystawowym dla zachodnich firm, banków i instytucji finansowych.
I pomyśleć, że całkiem niedaleko znajduje się dzielnica Międzylesie, gdzie mieszka pani prezydent Warszawy – tam jakoś reklam i świecących po nocach kasetonów nie ma, są za to działki sprzedawane za bezcen w okolicach pięknego lasu, i powstające jeden obok drugiego centra handlowe.
Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Wygląda na to, że Hanna Gronkiewicz-Waltz wzięła sobie do serca historię, jednak postanowiła nie traktować jej dosłownie – zastała miasto bez reklam, a zostawi obwieszone banerami i kasetonami.