Informacje

Fot. Freeimages/Fiona Ross
Fot. Freeimages/Fiona Ross

Żona muzyka The Rolling Stones zabrała swoje konie ze stadniny w Janowie

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 8 kwietnia 2016, 09:36

  • Powiększ tekst

Dwie klacze Pieta i Augusta należące do Shirley Watts opuściły w czwartek stadninę w Janowie Podlaskim - poinformował rzecznik Agencji Nieruchomości Rolnych Witold Strobel. W ostatnich tygodniach padły dwie inne klaczy, których właścicielką była Watts.

Klacze Pieta i Augusta mają być przetransportowane do Anglii, do stadniny należącej do Watts - Halsdon Arabians.

Preria i Amra - zanim padły - urodziły źrebięta, które zostały w Janowie. Są one zdrowe i czują się dobrze - zaznaczył Strobel.

Shirley Watts, żona perkusisty The Rolling Stones, znana hodowczyni i miłośniczka koni arabskich, była od lat jednym z najlepszych klientów janowskiej stadniny. Konie, które padły (Preria i Amra), jak i te wywiezione, były zakupione właśnie w tej hodowli. Pietę Watts kupiła w 2007 r. za 300 tys. euro, Amrę - w 2008 r. za 340 tys. euro, Prerię - w 2009 r. za 230 tys. euro, a Augustę w 2010 r. za 40 tys. euro.

Wszystkie konie przebywały w Janowie w ramach dzierżawy. Umowa polegała na tym, że potomstwo od zaźrebionych klaczy pozostanie w stadninie w Janowie, w zamian za to cztery inne konie (3 klacze i ogier) Watts będą trenowane w polskiej stadninie, a klacze zaźrebione - wyjaśnił rzecznik.

Konie te były w Janowie od wiosny 2015 r. Umowa dzierżawy została zawarta dopiero 16 października 2015 r., tj. w dniu, gdy padła Pianissima. Były prezes stadniny Marek Trela sędziował tego dnia na zawodach w Rzymie - tłumaczył Strobel.

Klacz Amra padła w ub. tygodniu na skutek skrętu jelit. Wcześniej urodziła ogiera. Według rzecznika, Watts została poinformowana drogą mailową o przewiezieniu klaczy do specjalistycznej kliniki w Warszawie. Taką decyzję podjął weterynarz stadniny Ryszard Kucharczyk, który wiedząc, że u tej klaczy w 2005 r. podczas pierwszego porodu nastąpiły komplikacje, nie chciał ryzykować - wyjaśnił Strobel.

Swojego trzyletniego ogiera ze stadniny zabrał też Jarosław Lacina, szef Europejskiej Organizacji Konia Arabskiego. Jednak - jak zapewnił rzecznik ANR - nie ma to związku ze śmiercią klaczy, ale stało się tak na prośbę kierownictwa stadniny. Lacinę poinformowano 24 marca, że brakuje miejsca w boksach ze względu na na planowane przeprowadzenie czempionatów. 6 kwietnia koń Laciny został zabrany ze stadniny w Janowie.

Rzecznik poinformował, że Agencja wdrożyła w Janowie program naprawczy: m.in. zatrudniono trzy dodatkowe osoby do ochrony. Obsługą źrebnych klaczy mają się zajmować osoby najbardziej doświadczone, nadzorem objęto przygotowywanie pasz. Trwają prace, które pozwolą na założenie stałego monitoringu kamer - podał rzecznik.

W środę prezes Agencji Nieruchomości Rolnych Waldemar Humięcki powiedział, że zostanie rozpisany konkurs na prezesa i członka zarządu Stadniny Koni Arabskich w Janowie Podlaskim, jednak nie podał, kiedy to nastąpi. Poinformował, że trwają rozmowy na ten temat z ministerstwem rolnictwa, ustalane są kryteria, wykorzystane będą też wnioski i zalecenia z pierwszego spotkania Rady ds. Hodowli Koni w Polsce. Odbędzie się ono w poniedziałek.

Pod koniec lutego br. szef ANR powołał na funkcję prezesa stadniny Marka Skomorowskiego, z wykształcenia ekonomistę, który wcześniej był m.in. zastępcą dyrektora lubelskiego oddziału ARiMR. Skomorowski w rozmowie z Polsat News przyznał, że nie miał styczności z końmi. W połowie marca Zgromadzenie Wspólników Stadniny Koni Janów Podlaski powołało Mateusza Leniewicz-Jaworskiego (28 lat) na pełniącego obowiązki członka zarządu stadniny. Wcześniej z funkcji prezesa został zdymisjonowany długoletni prezes stadniny w Janowie Marek Trela. Jako powód zwolnienia podano "utratę zaufania" i niegospodarność.

Śledztwo w sprawie niegospodarności oraz zgonu klaczy w stadninie w Janowie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Lublinie. W środę prokuratura ta podała, że w próbkach paszy zabezpieczonych w Janowie Podlaskim po padnięciu klaczy Preria stwierdzono substancje farmakologiczne, koksydiostatyki, ale w dopuszczalnej ilości. Pobrano też próbki pasz po padnięciu Amry. Natomiast we wtorek w Janowie Podlaskim policjanci zabezpieczyli do badań dodatkowe próbki pasz, podawanej innym koniom. Wyniki tych badań mają być znane za kilka tygodni.

(PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych