Final Fantasy XV - fantastyczny, gamingowy wieczór kawalerski
Powiem wprost - do "Final Fantasy XV" podchodziłem jak do jeża. Nigdy nie byłem fanem japońskich gier RPG (jRPG), nigdy też nie porywała mnie estetyka mangi, anime i w tym wypadku - odjechanej fantazji łączącej to magię, to technologię, to brak logiki. Do XV-ki więc ruszałem ostrożnie, zachęcany wokół przez osoby, które tytuł ograły i uznały, iż jest to bodaj jedyne "Final Fantasy" do którego podejść może człowiek z tak daleko idącą rezerwą.
Jak wygląda mój pogląd na grę po kilku tygodniach obcowania z nią? Cóż - fanem serii nie zostałem, anime czy mangi tym bardziej, jednak przyznam, iż doświadczenie było ciekawe. I oryginalne. "Final Fantasy XV" opowiada historię czterech kolegów. Tak, przede wszystkim kolegów, przyjaciół, ekipę "bracholi", a dopiero w następnej kolejności następcę tronu wielkiego królestwa i jego przyjaciół/dworzan. Świat przedstawiony jest z kolei co najmniej... dziwny. Mamy tu wielką magię, pradawne bóstwa, dziwaczne zwierzęta i potwory, ale mamy też technologię, latające statki i samochody, stacje benzynowe i sieci dróg. Jest to więc świat fantasy, który kompletnie nie trzyma się kupy w departamencie logicznym. Ale czy jest to świat ciekawy i plastycznie piękny? Bez wątpienia!
Jest bowiem "Final Fantasy XV" jedną z najładniejszych gier na Playstation 4 i kropka. Grafika jest naprawdę niesamowita i tylko ubogaca i tak odjechany projekt świata. Mamy tu krainę stylizowaną na rozmaite partie USA - a to Kalifornia, a to pustynna Nevada, małe miasteczka, stacje benzynowe i duże miejscowości utrzymanie w stylu ni to barokowym, ni to średniowiecznym nit o współczesnej urbanistyki. Daje to obraz świata prawdziwe surrealistycznego, w którym twardy realizm miesza się z odjechaną magią. Nasz bohater - wspomniany następca tronu - jest w drodze na swój ślub z córką innego władcy. Mariaż ma połączyć rody i kraje. Jednak w momencie w którym czwórka kumpli opuszcza stolicę dochodzi do zamachu stanu a towarzysze mogą liczyć tylko na siebie. Wyruszają więc w podróż po małżonkę księcia i jego prawowity tron. A wszystko to potraktowane jest z dystansem i humorem, bowiem podróż jest nie tylko przygodą ale też jednym, wielkim, fantastycznym wieczorem kawalerskim.
Tak właśnie traktuję tę grę - jako wielką, męską przygodę w kompletnie odjechanym (naprawdę brak mi lepszego określenia) świecie. W porządku - ale jak wygląda sama rozgrywka? Jest "Final Fantasy XV" przede wszystkim grą z otwartym światem, po którym poruszamy się luksusowym autem z towarzyszami. Nie jest to jednak bardziej szalona kopia "GTA V" bowiem auto nie prowadzi się lekko, wręcz przeciwnie - bardziej przypomina pociąg, a sama podróż pozostawia niewiele swobody. Więcej tejże mamy w przygotowaniach przed podróżą. Każdy kto w życiu robił dłuższe trasy samochodem zauważy, iż tutaj realizm jest spory. Musimy zabrać paliwo do auta, zrobić przegląd, pamiętać o jedzeniu. A potem na drogi, ku przygodzie która czeka na każdym kroku. Tyle realizm, bo później możemy przesiąść się na wielkiego ptaka rodem z Ulicy Sezamkowej i walczyć z wielkimi potworami w niesamowitych sekwencjach walki - tak efektownych, że Hollywoodzkich blockbusterach się chowa!
Nie wspominając już o postaciach. Ich wygląd może razić - to w końcu odjechany wizerunek facetów "z zaczesem", odzianych w hipsterskie, skórzane kurtki. Trudno, liczą się ich osobowości jeśli ktoś takiego stylu nie trawi. A te są świetne, naprawdę czuć twardą, męską więź między bohaterami, którzy wspierają się wzajemnie i wyciągają z opresji. Naprawdę, mimo kompletnie fantastycznego świata, czuć wiarygodność tej relacji.
Czy jednak bawiłem się z grą dobrze? Paradoksalnie tak! Wiem od znajomych, iż to "Final Fantasy" jest skrajnie różne od innych części serii (turowych, o nieco innym schemacie rozgrywki) i być może przy poprzednich częściach nie bawiłbym się tak dobrze jak przy tej. Ale dlatego właśnie polecam grę przede wszystkim osobom, które mają jednak ochotę sięgnąć do tej części cyklu - warto spróbować, doświadczenie jest ciekawa a zabawa staje się po prostu zabawą, napędzaną chyba bardziej chęcią odkrywania tego magicznego świata niźli chęcią odkrywania fabuły (która także jest interesująca, ale jednak moją uwagę ściągało co innego). Mówię o osobach nowych, bo bez wątpienia starzy fani serię grę już posiadają i ogrywają na wszystkie strony.
Final Fantasy XV
producent: Square Enix
wydawca: Square-Enix/Eidos
wydawca PL: Cenega