W najnowszym numerze tygodnika "wSieci": Programowe zapowiedzi PO i .N przekształciłyby Polskę w gospodarczą ruinę
Programowe zapowiedzi PO i Nowoczesnej oznaczają przekształcenie kraju w luźną federację sitw i grup interesów. Tusk oddawał im realną władzę nad poszczególnymi obszarami w pacht. Teraz liberałowie chcą pójść dalej. Chcą oddać im ją na własność – pisze w najnowszym artykule na łamach tygodnika „wSieci” Piotr Skwieciński.
Publicysta stara się odpowiedzieć na pytanie, jakie państwo proponują Polakom politycy dzisiejszej opozycji totalnej, gdyby udało im się wygrać przyszłe wybory parlamentarne. Choć do elekcji pozostały jeszcze niemal 3 lata, warto zastanowić się, co szykują dla nas Grzegorz Schetyna i spółka. Jak zauważa Skwieciński ich plany i zapowiedzi zmierzają konsekwentnie w bardzo określonym kierunku.
Pierwszą rzeczą, na którą zwraca uwagę autor „wSieci” jest strach, jaki czują przedstawiciele elit III RP przed zachodzącymi na naszych oczach zmianami. Gdyby udało im się powrócić do władzy, najważniejszym zadaniem, byłoby wpracowanie mechanizmów, które uniemożliwiłby zaistnienie takiej sytuacji w przyszłości.
Po pierwsze, ich strach ewidentnie wzbudza prezydent. I nawet nie tyle Andrzej Duda, istnieje przecież założenie, że zmiana klimatu politycznego zmiecie go wraz z parlamentarną większością PiS, tyle że rok później. Oni boją się raczej powtórki. I precedensu. Najwyraźniej wyciągają wnioski z tego, że w polskim systemie politycznym prezydent, mimo iż nie ma silnych kompetencji, jest czynnikiem znacznie mniej kontrolowalnym przez, chciałoby się rzec, system. A to dlatego, że kampania prezydencka, m.in. poprzez swoje spersonalizowanie, uruchamia nowe społeczne dynamiki na skalę znacznie większą niż wybory sejmowe. Prezydent na swoim urzędzie samodzielnie może niewiele. Ale jego wybór może pociągnąć za sobą niewłaściwe z punktu widzenia elit skutki w wyborach parlamentarnych, bo zwycięski prezydent może podciągnąć notowania ugrupowania, z którym jest związany. A sprawując władzę, może je silnie wspierać. Albo utrudniać rządzenie partiom systemowym, jeśli to one zdobędą większość parlamentarną. Zresztą zawsze, z racji samodzielnego mandatu, dłuższej kadencji i mniejszej w związku z tym zależności od systemu, prezydent będzie – z punktu widzenia elit – czynnikiem nie tyle stabilizacji, ile zagrożenia. Każdy prezydent – zauważa dziennikarz.
Publicysta przypomina, że establishment, już w 2013 roku opracował zmiany legislacyjne osłabiające pozycję głowy państwa, poprzez możliwość odwołania go przez Trybunał Konstytucyjny. Po wyborczym zwycięstwie Andrzeja Dudy, ten strach przed urzędem wzmógł się jeszcze bardziej. Nowoczesna postuluje ograniczenie i tak już bardzo wąskich kompetencji głowy państwa, a PO pragnie ustanowienia w polskim prawie procedury impeachmentu – zdjęcia z urzędu, które następowałoby na wniosek… obywateli, wyrażony poprzez referendum.
Innym, chyba nawet ważniejszym narzędziem mającym uniemożliwić ewentualną przyszłą powtórkę z pisowskiego horroru jest projektowane przez opozycję wzmożenie i doprowadzenie do logicznego finiszu procesów trwających przez całą III RP, a przeżywających swoje apogeum w okresie rządów Tuska. Procesów z różnych powodów i w różnym stopniu zachodzących w większości krajów świata, ale u nas silnych i szkodliwych w trójnasób ze względu na charakter Polaków, doświadczenia ich starszego pokolenia z PRL oraz startową, już na początku lat 90. słabość państwa. Procesów swego rodzaju rozpływania się państwa, jego abdykowania z kolejnych pól odpowiedzialności, redukowania do funkcji bieżącego administrowania i przekazywania realnego władania kolejnymi obszarami elitom i sitwom lokalnym oraz korporacyjnym. Którym to procesom w Polsce Donald Tusk nie tylko nie przeciwdziałał, lecz wręcz manifestacyjnie (inna rzecz, czy szczerze) akceptował je jako rzekomy przejaw cywilizacyjnego awansu kraju (…) Platforma już teraz zapowiada radykalne zmniejszenie możliwości działania władzy centralnej poprzez likwidację urzędów wojewódzkich (czyli de facto likwidację administracji rządowej w terenie) i oddanie całej władzy poza Warszawą w ręce wybieranych w wyborach powszechnych marszałków wojewódzkich. Jest oczywiste, że w polskich warunkach oznacza to całkowitą wszechwładzę lokalnych klik – podkreśla Piotr Skwieciński.
Cała, niezwykle ciekawa analiza sytuacji w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”, dostępnym w sprzedaży od 18 kwietnia, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.