Brytyjski rząd zataił raport o konsekwencjach Brexitu
Brytyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych ukryło w trakcie ubiegłorocznej kampanii referendalnej analizę wpływu wyjścia z UE na bezpieczeństwo kraju w obawie, że będzie to źle przyjęte przez elektorat - pisze w środę brytyjski dziennik „The Times”.
Według informacji „Timesa”, który dotarł do treści dokumentu, w jego przygotowanie zaangażowana była m.in. ówczesna szefowa MSW, a obecna premier Theresa May, a także służby specjalne MI5 (kontrwywiad) i MI6 (wywiad) oraz czołowi eksperci w dziedzinie bezpieczeństwa.
W analizie wskazano m.in. na to, że współpraca w zakresie polityki bezpieczeństwa z Unią Europejską „będzie mniej skuteczna lub wolniejsza”, a ”żadne z narzędzi dostępnych dla państw UE w relacjach z państwami trzecimi nie może dorównać szybkością, skutecznością i efektywnością kosztową współpracy wewnątrz Wspólnoty”.
Autorzy dokumentu w szczególności zwrócili uwagę na znaczenie Systemu Informacyjnego Schengen (SIS), w ramach którego państwa Wspólnoty wymieniają się informacjami o przestępcach i osobach podejrzewanych o powiązania z terroryzmem. Jak zaznaczono, dostęp do tej bazy miał zwrócić służbom granicznym uwagę na ponad 750 podejrzanych osób, które próbowały wjechać do Wielkiej Brytanii.
W publikacji wskazano też na negatywne konsekwencje rezygnacji z systemu Europejskiego Nakazu Aresztowania. Podkreślono również, że brytyjscy turyści mogą w sytuacjach zagrożenia, jak było np. podczas zamachu terrorystycznego w Tunezji w 2015 roku, korzystać ze wspólnych zasobów państw UE. W zamachu tym zginęło wówczas 30 Brytyjczyków, jednak rodziny ofiar oraz kilkuset innych obywateli W. Brytanii zostało otoczonych wsparciem ze strony UE.
Według informacji „Timesa” publikacja dokumentu została wstrzymana, gdy stratedzy kampanii na rzecz pozostania w UE uznali, że straszenie konsekwencjami głosu za Brexitem nie przynosi żadnego skutku i nie oddziałuje na elektorat. Po serii podobnych komunikatów ówczesny premier David Cameron został oskarżony o „straszenie opinii publicznej”.
„Ludzie po prostu w to nie wierzyli. Doszło do tego, że byliśmy na etapie, kiedy mogliśmy powiedzieć: +Oto jest ekspert, który jest bardzo zaniepokojony+, a ludzie po prostu by go zakrzyczeli” - tłumaczyło jedno ze źródeł „Timesa”, które było bezpośrednio zaangażowane w przygotowanie kampanii za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE.
„Kiedy przetestowaliśmy te argumenty dotyczące bezpieczeństwa, po prostu one nie działały, nie zmieniając opinii ludzi przed referendum” - dodał rozmówca gazety, tłumacząc dlaczego w trakcie kampanii zdecydowano się nie poruszać tematu osłabionego bezpieczeństwa i schować raport do szuflady.
Ministerstwo spraw wewnętrznych i kancelaria premier May odmówiły komentarza na temat doniesień „Timesa”.
MW / PAP