Informacje

Uniknąć pułapki średniego rozwoju nie grając va banque

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 2 stycznia 2018, 20:55

  • Powiększ tekst

Są szanse na wzrost inwestycji, choć ich wzrost wciąż hamują obciążenia wobec drobnych przedsiębiorców - uważa prof. Tomasz Gruszecki z KUL. Jego zdaniem nie można dziś też wykluczać pogorszenia się międzynarodowej koniunktury gospodarczej, a nawet kolejnego kryzysu

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział w Nowy Rok w TVP Info, że w roku 2018 priorytetem dla jego rządu będą inwestycje, które powinny być jedną z lokomotyw wzrostu gospodarczego. Zapowiadał dalsze uszczelnienie systemu podatkowego, co umożliwi podwyżki płac. Zapewniał, że głównym celem rządu na 2018 r. jest zapewnienie bezpieczeństwa finansowego polskich rodzin.

Prof. Tomasz Gruszecki z Instytutu Ekonomii i Zarządzania KUL, który był m.in. szefem resortu przekształceń własnościowych w rządzie Jana Olszewskiego (1991-92) przyznaje, że jest bardzo prawdopodobne, iż inwestycje w 2018 roku będą rosnąć, bo mamy rozpędzoną koniunkturę.

Zarazem, jego zdaniem, to, że przedsiębiorcy wstrzymywali się dotąd z inwestycjami przy bardzo dobrej koniunkturze, nie brało się znikąd

Mamy ciągłe zmiany, jeśli chodzi o system podatkowy, teraz Jednolity Plik Kontrolny będzie obowiązywać nawet małych przedsiębiorców. Nie należy się zatem dziwić, że przedsiębiorcy czekają - przekonuje prof. Gruszecki. - Nie ma takich cudów, żeby można było zwiększyć o dwadzieścia kilka procent wpływy z VAT bez kosztów, które poniosą przedsiębiorcy - dodaje, zwracając uwagę, że polska gospodarka opiera się przede wszystkim na małych przedsiębiorstwach.

Gruszecki podkreśla zarazem, że jest zwolennikiem tej zmiany, którą zapowiedział Morawiecki, w znaczeniu, że trzeba mieć duże ambicje gospodarcze.

Zgadzam się również z tezą Mateusza Morawieckiego, że Polska doszła do takiego punktu w swoim rozwoju gospodarczym, że jeśli nie będzie zasadniczych zmian w strukturze gospodarki, jej konkurencyjności, nigdy nie wyjdzie się ponad pułap średniego rozwoju - mówi. - Ale trzeba także chodzić po ziemi, bo koniunktura gospodarcza wcale nie jest pewna - dodaje.

Prof. Gruszecki zwraca bowiem uwagę, że dziś wielu ekspertów gospodarczych przewiduje w najbliższym czasie kolejny duży kryzys w światowej gospodarce.

Źródła tego kryzysu mogą być różnorakie - zaznacza. Przypomina, że zarówno w UE, jak i w USA czy Japonii jest duży stosunek zadłużenia do PKB, ponadto w Stanach ceny akcji są nadmuchane. Możliwe jest też, dodaje, że Chiny porozumieją się z Arabią Saudyjską i zrezygnują z dolarowego rozliczania za ropę.

Byłbym zdziwiony, gdyby w tym roku nie zaszły jakieś wydarzenia na światowych rynkach, które uderzyłyby także w nas - komentuje.

Ekonomista przyznaje zarazem, że ponieważ jesteśmy na peryferiach światowej gospodarki, skutki ewentualnego załamania dotknęłyby nas w mniejszym stopniu. Porobnie jak w 2008 roku. Nie można jednak wykluczyć, że w efekcie kryzysowych zjawisk nastąpi nagłe wycofywanie się inwestorów z Polski, osłabienie złotówki, spadek eksportu, produkcji i dochodów, a skumuluje się to we wzroście deficytu.

To jest charakterystyczny cykl, który dotyka gospodarkę - zaznacza, przypominając, że ostatnio zjawiska kryzysowe w światowej gospodarce występują co 8-9 lat. - Dlatego radziłbym dziś, by również minimalizować deficyt, żeby mieć w razie czego poduszkę - mówi prof. Gruszecki.

PAP, mw

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych