Dziecko to nie wielbłąd
Mamy XXI wiek, mija połowa kolejnego roku szkolnego, a setki uczniów dźwigają wciąż tornistry przekraczające ich fizyczne możliwości. Zafundowanie przez państwo darmowych podręczników ulżyło istotnie kieszeniom dorosłych, ale nie ich dzieciom.
Tornister czy plecak, z którym wędruje do szkoły uczeń nie może przekraczać 10, maks. 15 proc. masy jego ciała. Większy ciężar jest szkodliwy dla rozwijającego się kręgosłupa, może też uszkodzić kolana dzieciaka. W polskich warunkach to na razie utopia. Resort edukacji chce uzdrowić tę sytuację.
W ubiegłym roku NIK skontrolował, jaki ciężar dźwigają na plecach uczniowie. Prawie połowa uginała się pod nadmiernym ciężarem książek i przyborów szkolnych, a 9 proc. dzieciaków zamiast 10 proc. nosiło na plecach ciężar przekraczający 15 proc. masy ciała. Jeszcze gorszą sytuację pokazały badania przeprowadzone przez wrocławską Fundację Rosa w ramach IV edycji projektu „Lekki Tornister” – wśród badanych uczniów, znaleźli się tacy, którzy nosili tornistry o ciężarze przekraczającym nawet 20 proc masy ciała.
Sprawą zainteresował się Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka (RPD). Zwłaszcza, że dotarły do niego informacje, że sytuacja się pogarsza, mimo że jego poprzednicy o problemie alarmowali już od 2003 roku. Michalak zwrócił się z prośbą o aktualne informacje do Głównego Inspektora Sanitarnego (GIS). Okazuje się, że pomimo tego, że szkoły mają obowiązek zapewnienia uczniom możliwości pozostawiania w szkole części podręczników, ci wciąż dźwigają zbyt ciężkie plecaki.
Nadal otrzymuję informacje, że nie wszystkie szkoły respektują powyższy przepis – twierdzi Marek Michalak.
Zauważa przy tym, że problem nie leży tylko w braku szafek na podręczniki. Te są udostępnione dzieciom w wielu szkołach. Brakuje przede wszystkim podwójnych kompletów książek dla ucznia lub podręczników w wersji elektronicznej. Dostrzegają to też rodzice.
Co z tego, że moja córka ma własną szafkę w szkole, jeśli musi do odrabiania zadań domowych wziąć ze sobą podręczniki i ćwiczenia? Sama waży zaledwie 35 kg, a nierzadko musi dźwigać siedmiokilogramowy tornister – denerwuje się Anna Kowalczyk, matka jedenastoletniej uczennicy szkoły powszechnej.
Jak podaje PAP, RPD zwrócił się do GIS o zbadanie przyczyn nierealizowania przez szkoły obowiązku zapewnienia uczniom możliwości pozostawienia części podręczników i przyborów szkolnych, a także o zdiagnozowanie innych powodów, dla których problem z roku na rok rośnie. Uznał za istotne przypomnienie dyrektorom szkół, że należy też edukować uczniów i ich rodziców. To ostatnie jest tym istotniejsze, że, jak pokazały badania Fundacji Rosa, wiele dzieci zabiera ze sobą do szkoły masę zbędnych rzeczy – dodatkowe piórniki, maskotki, zabawki, czy ulubione książeczki. A to wszystko potrafi ważyć dodatkowo nawet kilka kilogramów.
Sytuacja jest alarmująca, bo pomimo ostrzegawczych danych płynących z ubiegłorocznej kontroli NIK, w obecnym roku szkolnym jeszcze więcej, bo aż 58 proc. uczniów klas I-III szkół podstawowych dźwiga na plecach ciężar przekraczający 10 proc. masy ich ciała, a 17 proc. - 15 proc. masy ich ciała. Najgorsza sytuacja dotyczy pierwszaków - 65 proc. nosi plecaki wykraczające poza ciężar 10 proc. masy ich ciała, a 21 proc. 15 proc. masy ich ciała. Czym uczeń starszy, tym problem się nieco zmniejsza, jednak wciąż 22 proc. gimnazjalistów nosi zbyt ciężkie plecaki. Bo chociaż nastolatek waży więcej niż pierwszoklasista, to przybywa mu też podręczników i zeszytów ćwiczeń.
Resort edukacji chce zmienić tę niekorzystną sytuację. Minister Anna Zalewska obiecuje wyposażyć szkoły w tablice interaktywne, które umożliwią korzystanie z dostępnych w internecie cyfrowych wersji podręczników. W takim przypadku papierowe wersje uczeń trzymałby cały czas w domu.