Informacje

Frankowicze walczą w sądzie z mBankiem

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 12 marca 2018, 14:13

  • Powiększ tekst

Przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpoczęła się w poniedziałek rozprawa apelacyjna klientów mBanku domagających się zwrotu nienależnie - ich zdaniem - pobranych rat kredytu hipotecznego indeksowanego we frankach szwajcarskich. W I instancji sąd uznał, że bank nie musi zwracać pieniędzy

Proces małżeństwa K., które w 2006 roku wzięło kredyt hipoteczny w wysokości 360 tys. zł indeksowany we frankach szwajcarskich przeciwko mBankowi, toczył się przed łódzkim sądem od 2015 roku do września ub. r.

Para domagała się w nim zwrotu ponad 62 tys. zł nadpłaty wraz z odsetkami, która - ich zdaniem - powstała z uwagi na to, że przy spłacie kredytu, klauzule przeliczenia walutowego były niezgodne z prawem (abuzywne). Kwestionowali oni zarówno klauzulę dotyczącą kursu walut, czyli klauzule indeksacyjne, jak również klauzulę zmiennego oprocentowania.

Nasze żądanie stanowiła kwota różnicy pomiędzy sumami rat, które wpłacono do banku, a tą kwotą, która - naszym zdaniem - powinna być należna bankowi w sytuacji, w której te klauzule byłyby wyeliminowane z umowy - tłumaczyła wówczas pełnomocnik małżeństwa K., radca prawny Agata Niedziela.

Jak mówiła, małżeństwo nie było w stanie zidentyfikować tych kursów walut, które były wykorzystywane przez bank do obliczenia wysokości rat.

To odbywało się według tabeli kursowej, której sposób ułożenia był powodom nieznany. Nie było wskazanych parametrów, algorytmów, w jaki sposób bank te kwoty obliczał - wyjaśniła.

Dlatego - jej zdaniem - konsekwencją uznania tych klauzul za abuzywne, powinno być to, że kredyt jest kredytem złotówkowym, tzn. powodowie powinni spłacić kwotę, którą otrzymali od banku plus odsetki i ewentualne prowizje oprocentowane według LIBOR.

W I instancji Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia oddalił pozew klientów mBanku wskazując m.in., że byli oni informowani przy zawieraniu umowy z bankiem o ryzyku, jakie jest związane z zaciągnięciem kredytu hipotecznego waloryzowanego kursem waluty obcej. Przypomniał, że jeden z paragrafów umowy regulował kwestie oprocentowania, m.in. sytuację, w jakiej bank będzie uprawniony do zmiany wysokości oprocentowania. Inny paragraf umowy przewidywał zasady i wysokość rat kredytu.

Sąd ustalił także, że w umowie zawarte było oświadczenie małżonków, którzy oświadczyli, że zostali dokładnie zapoznani z warunkami udzielenia kredytu i w pełni je akceptują. Tym samym wiedzieli, że z tym kredytem związane jest ryzyko kursowe, co może wpłynąć na wzrost jego kosztów.

Sąd uznał, iż nie można przyjąć, że klauzule zmiennego oprocentowania oraz klauzule indeksacji walutowej były niedozwolonymi postanowieniami umownymi. Wskazał, że uznanie konkretnej klauzuli umownej za niedozwoloną wymaga stwierdzenia łącznego wystąpienia dwóch przesłanek - sprzeczności z dobrymi obyczajami oraz rażącego naruszenia interesów konsumenta, czego powodowie nie wykazali.

Reprezentujący na poniedziałkowej rozprawie apelacyjnej małżeństwo K. radca prawny Mariusz Korplaski zaznaczył w rozmowie z PAP, że w tej kwestii „rażące naruszenie interesów konsumenta jest oczywiste”.

Dowolność banku w ustalaniu wysokości zobowiązań wobec drugiej strony przewidzianej w umowie jest nie do pogodzenia ani z zasadami dobrych obyczajów uczciwości, ani z ustawą, ani z przepisami unijnymi. W związku z tym stanowisko sądu rejonowego oceniamy, jako pomyłkę - wyjaśnił powody wniesienia apelacji.

Jak podkreślił, stosując się do dyrektyw unijnych zakładających pomijanie klauzul - które wg. niego - bank wpisał bezprawnie do umowy, wyglądałaby ona jak umowa kredytu złotówkowego.

Od 2000 roku mamy obowiązek stosować prawo unijne w tym zakresie, czyli pozbawiać nieuczciwego przedsiębiorcę profitów z tytułów nieuczciwych klauzul umownych - wskazał.

Korplaski przed sądem odwoławczym przypomniał, że była to pierwsza sprawa indywidualna, w której swój pogląd wyraził prezes UOKiK, przychylając się do stanowiska powodów. Szef urzędu uznał, że klauzule, które nieprecyzyjnie wskazują przesłanki zmiany oprocentowania oraz sposób ustalania wysokości kwoty kredytu hipotecznego waloryzowanego do franka szwajcarskiego i rat kapitałowo-odsetkowych są niedozwolone. Tego stanowiska nie uwzględnił sąd I instancji wskazując, że nie ma ono waloru dowodowego.

Reprezentująca mBank mecenas Agnieszka Żółtowska-Sikorska mówiła, że małżeństwo K. przed podpisaniem umowy otrzymali jej projekt do zapoznania się z nim.

Wiedzieli, jaką umowę podpisują, byli całkowicie świadomi, analizowali oferty innych banków. Pani powódka powiedziała nawet +przecież obje jesteśmy rozsądnymi ludźmi+, więc jak rozsądni ludzie mogliby zdecydować się na umowę, która jest nieuczciwa. Mówili też, że oprocentowanie było dość korzystne, +porównywaliśmy kredyt złotowy i waloryzowany; wybraliśmy waloryzowany, bo raty były niższe+. Ich interes ekonomiczny nie został więc naruszony i sami na taki rodzaj kredytu się zdecydowali - przekonywała.

Jak dodała każdy wie, iż zmienność kursów oznacza jego wahania i od tego zależy wysokość spłacanych rat. Zwracała uwagę, że druga strona nie wykazała, że oprocentowanie było kształtowane w sposób dowolny, odbiegało od kursów rynkowych.

Powodowie, jak zauważył sąd I instancji nie przedstawili żadnej inicjatywy dowodowej. Domagali się usunięcia waloryzacji, tak aby otrzymać kredyt złotowy z oprocentowaniem właściwym dla kredytów waloryzowanych, czyli znacznie niższym. Takie roszczenie byłoby rażąco niesprawiedliwe z kredytobiorcami, którzy zdecydowali się na kredyt złotówkowy znacznie wyżej oprocentowany - argumentowała mec. Żółtowska-Sikorska, wnioskując o oddalenie apelacji.

Sąd - ze względu na zawiły charakter sprawy - odroczył wydanie orzeczenia do 26 marca. SzSz (PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych