Samorządy doją Polaków na wodzie i ściekach
Różnice w taryfach za wode i odprowadzenia ścieków w Polsce sięgają kilku tysięcy procent. Z informacji przekazanych przez Wody Polskie, które powołują się na raport NIK wynika, że gminy w ogóle nie nadzorują zakładów wodno-kanalizacyjnych, w efekcie czego firmy te postępują nieuczciwie.
Najniższa cena za m3 wody jest w gminie Sanok w Jurowcu i wynosi 1,30 zł, najwyższa cena za m3 wody obowiązuje w gminie Ślemień 57,34 zł. Jeśli chodzi o ścieki to najniższa taryfa obowiązuje w Chorzelach: 2,20 zł za m3, najdrożej jest również w gminie Ostroróg, gdzie za odprowadzenie ścieków płaci się 51,38 zł za m3.
Czytaj także:Wody Polskie próbują zablokować podwyżki cen wody
Oficjalnie ceny wody w gminach zależą od jej dostępności, od potrzeb uzdatniania, od ilości odbiorców i sposobu zarządzania. Faktycznie nie wiadomo, za co płacimy, bo gmin nikt w tym zakresie nie kontrolował.
Przedsiębiorstwa bez żadnej kontroli podwyższają ceny za wodę i ścieki w gminach. Z tych pieniędzy potem wypłacana jest dywidenda, kampanie wyborcze. Finansowane są też różne niewspółmiernie duże inwestycje, przy zbyt małej ilości odbiorców, o zarobkach prezesów tych firm nie wspominając- wylicza Przemyła Daca, prezes Wód Polskich.
Okazuje się, że często powodem wysokich cen są… wysokie pensje. Wody Polskie dały przykład zakładu, świadczącego usługi dla 300 osób, w którym pracują cztery osoby. Pensja kierownika wynosi tam 17,5 tys. zł. W efekcie cena za m3 wody jest tak wysoka, że gmina musi dopłacać do rachunków mieszkańców, co ogranicza inne wydatki.
Inny przykład również pochodzi z małej miejscowości. Tamtejszy zakład zaplanował bardzo dużą podwyżkę. Powodem drastycznego wzrostu cen jest… zaplanowane przez kierownika zakłada przejście na emeryturę. Chce on sobie wypłacić sowitą odprawę, na którą - przez podwyżki - mają zrzucić się mieszkańcy.