Bugaj: Nie jestem pewien czy kryzys się kończy w takim sensie, w jakim rozumie to Tusk
W sumie mamy do czynienia z likwidacją II-go filaru i z tym z czym sympatyzuję. Z drugiej strony nie robi się całej masy rzeczy, które powinny być zrobione - mówi wywiadzie dla portalu wPolityce.pl prof. Ryszard Bugaj.
Zdaniem profesora najlepszym rozwiązaniem byłoby w kwestii OFE pozostawienie ludziom wyboru, w dość szerokich granicach: od jednego punktu procentowego składki do pięciu punktów. Jak podkreśla zapewne nie zdecydowano się na takie rozwiązanie, bo bano się, że wiele osób pozostanie.
Przekreślona została elementarna wiarygodność państwa. Była wprowadzona reforma, którą przedstawiono jako trwałą zmianę, więc - moim zdaniem - wycofanie się z niej powinno być pozostawione dobrowolnym decyzjom ludzi
- mówi prof.Ryszard Bugaj.
Profesor mówi o tym, jakie będą skutki likwidacji OFE.
Całkowita likwidacja II-go filaru niesie potencjalnie daleko idące następstwa. Tu jest niesłychanie wiele subtelności, np. czy te indywidualne środki zgromadzone w OFE można identyfikować jako prywatne środki tych ludzi? Rostowski mówił osobom, które protestowały, że konfiskowane są ich prywatne pieniądze: „to niech pan pójdzie i je odbierze”. To są środki, do których ubezpieczony ma prawo jak osiągnie wiek emerytalny i można je odbierać tylko w cząstkach. Nie wiadomo ile tego w punkcie startu de facto będzie – jeżeli jest kryzys, to może się okazać, że niewiele. Myślę, że ta kwestia będzie przewijać się w sporach prawnych, np. w Trybunale Konstytucyjnym.
Bugaj również odniósł się do ogłoszenia końca kryzysu przez premiera Donalda Tuska.
Nie jestem pewien czy kryzys się kończy w takim sensie, w jakim rozumie to Tusk. Premier łączy to określenie z poprawiającą się stopą wzrostu. Od 2008 roku, przynajmniej trzy razy były takie sytuacje, kiedy się „poprawiało”. Pojawiały się potem takie komentarze, że już jest z górki, a potem było znowu w dół. Nie neguję tego, że w tej chwili troszkę poprawia się sytuacja i są przesłanki do optymistycznych prognoz – jednak to są tylko prognozy, do których ja bym nie przywiązywał większego znaczenia. Przypisywałbym im prawdopodobieństwo w granicach 50 proc. Poza tym jest też sprawa tego jak rozumiemy kryzys. Donald Tusk zapewne stawia znak równości pomiędzy słowem kryzys i recesja, a to – według mnie – jest niedopuszczalne. Kryzys, w znaczeniu negatywnych perturbacji gospodarczych, przezwyciężymy wtedy, jeżeli oddalimy się znacząco od 50-procentowej normy ostrożnościowej. Kiedy nasz dług publiczny spadnie do poziomu 50 proc., to wtedy prawdopodobnie będziemy mieli „z górki”. Jednak jak długo tego realnie (a nie przez księgowe manipulacje) nie osiągniemy, to sytuacja pozostanie zła. Natomiast Jarosław Kaczyński mówi o kryzysie w znaczeniu potocznym, tak jak to ludzie identyfikują ze względu na swoją sytuację gospodarstwa domowego.
Zdaniem profesora należałoby wprowadzić podatek bankowy.
Sympatyzuję z ideą podatku bankowego. Od usług bankowych nie ma VAT-u. Jakiś rodzaj podatku obrotowego od usług bankowych czy od aktywów uważałbym za pomysł dobry i warty wsparcia. Jeśli chodzi o sieci handlowe, to one są – wszystko na to wskazuje – w fazie ostrej konkurencji między sobą. Przy bardzo niskiej rentowności oni będą mieli tendencję do przerzucania tego podatku na klientów, nawet jeżeli to będzie podatek dochodowy. W warunkach gospodarki konkurencyjnej takiej tendencji może nie być wtedy, kiedy rentowność jest dość wysoka. A w tym przypadku nie ma tej sytuacji.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.
Źródło:wPolityce.pl/Opr. Jas
-----------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------
Uwaga!
Czwarty numer miesięcznika "W Sieci Historii" z nowy dodatkiem już do nabycia w naszym wSklepiku.pl!
Zapraszamy!