Brakuje nauczycieli przedmiotów zawodowych
Nauczycieli przedmiotów zawodowych faktycznie brakuje, nie jest to sytuacja nowa, dlatego stworzony został system zachęt finansowych do podejmowania przez nich pracy w szkołach - powiedział minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. Zachęcał samorządy, by skorzystały z tego.
Minister pytany był w czwartek na konferencji prasowej o informację podaną przez „Nasz Dziennik”, że reaktywacja szkolnictwa zawodowego stoi pod znakiem zapytania z powodu braku nauczycieli przedmiotów branżowych. Według „ND” problem dotyczy wszystkich rodzajów szkół: podstawowych, liceów, techników i zawodowych. Chodzi przede wszystkim o nauczycieli przedmiotów ścisłych oraz nauki zawodu. Jak podał, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego pojawiły się głosy, że w szkołach brakuje ok. 7 tys. pedagogów. Dziennik przypominał także, że w tym roku szkolnym w pierwszych klasach szkół średnich naukę rozpoczął tzw. podwójny rocznik: absolwenci nieistniejących już gimnazjów i ośmioklasowych szkół podstawowych.
„Trzeba wyraźnie powiedzieć, że sytuacja braku nauczycieli zawodu nie jest sytuacją z tego roku, tylko funkcjonuje już od kilku lat” - zauważył Piontkowski odnosząc się do tej kwestii. „Nie wiem skąd wzięła się liczba 7 tys. My takich danych akurat nie mamy, ale warto przy tej okazji skorygować inne liczby, które się pojawiają, np. braku nauczycieli w Warszawie” - zaznaczył.
„W mediach krążą jakieś mityczne informacje o 4 tys. nauczycieli, których podobno brakuje w Warszawie, a w bazie ofert pracy, którą prowadzi pani kurator (mazowiecka - PAP) mamy siedemset kilkadziesiąt ofert, czyli informacji, że np. jest jedna, dwie czy pięć godzin do danego przedmiotu” - powiedział Piontkowski. „Żeby uzupełnić w ubiegłym roku na 4 czy 5 września było ponad 900 ofert w bazie prowadzonej przez kuratora” - powiedział szef MEN.
„Funkcjonują pewne mityczne liczby, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, aczkolwiek w przypadku nauczycieli zawodu faktycznie jest problem. Ten problem zauważała już moja poprzedniczka i przy konstruowaniu ustawy o szkolnictwie zawodowym przygotowano rozwiązania, z których mogą dyrektorzy szkół oraz samorządy korzystać” - mówił Piontkowski.
„Można zatrudnić fachowca, który nie jest nauczycielem, nie ma nawet przygotowania pedagogicznego. Można go zatrudnić w szkole o ile organ prowadzący szkołę, czyli starosta, burmistrz, czy prezydent wyrazi na to zgodę. Można również od razu dać mu najwyższa stawkę wynagrodzenia, jaka jest możliwa w edukacji, czyli nie może zaczynać od nauczyciela stażysty, może od razu otrzymać wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego” - poinformował.
„Po trzecie: jeżeli starosta, burmistrz, prezydent uzna, że jest to szczególny fachowiec, szczególnie poszukiwany i nie da się inaczej go pozyskać, może mu zaoferować wyższą stawkę wynagrodzenia niż te, które obowiązują nauczycieli” - dodał.
„Daliśmy więc narzędzia samorządom i dyrektorom szkół i to teraz od nich zależy czy z nich skorzystają, a rynek pracy w Polsce rzeczywiście się zmienił dzięki rozwojowi gospodarczemu. Mamy do czynienia z sytuacją, w której co raz częściej pracownik dyktuje warunki, a nie pracodawca. W dużych miastach jest to szczególnie widoczne i tutaj także płacami rywalizuje się o pracowników, a nauczyciel zawodu to przecież fachowiec: hydraulik, spawacz, mechanik obrabiarek cyfrowych” - zauważył Piontkowski.
Jak mówił, nauczyciel zawodu może spokojnie znaleźć zatrudnienie w jakiejś firmie i żeby zachęcić go do przyjścia do szkoły trzeba pomyśleć również o aspekcie finansowym. „Warto, by samorządy także z tego narzędzia korzystały” - zaznaczył.
W czwartek wiceprezydent stolicy Renata Kaznowska podała, że w Warszawie brakuje 3899 nauczycieli. Poszukiwani są nauczyciele języka polskiego, matematyki, fizyki, chemii, biologii, języków obcych, szczególnie języka angielskiego. „Mamy też bardzo duże problemy w technikach, w szkołach branżowych pierwszego stopnia - i te braki są naprawdę bardzo, bardzo duże” - wyliczała.
PAP/ as/