"Żółte kamizelki" nie składają broni
Blisko 1000 „żółtych kamizelek” manifestowało w sobotę w Tuluzie, na południowym zachodzie Francji, wznosząc okrzyki „Antykapitalizm”. Doszło do starć z policją, która użyła kilkakrotnie gazu łzawiącego, a następnie armatek wodnych. Jedną osobę zatrzymano.
Marsz, jak co sobotę w Tuluzie, zaczął się o godz. 14 i początkowo przebiegał pokojowo, ale gdy manifestujący dotarli na plac Capitol w centrum miasta, doszło do starć z siłami bezpieczeństwa, co z kolei spowodowało panikę wśród przechodniów.
Demonstranci podpalili jeden z parasoli przed barem McDonald’s, a na miejskim ratuszu zostawili graffiti: „Naszym pragnieniem jest nieporządek”.
Oddolny ruch „żółtych kamizelek” rozpoczął w listopadzie 2018 roku serię protestów najpierw przeciwko podatkowi paliwowemu, a później przeciwko polityce gospodarczej rządu Francji. Demonstracje, które przerodziły się w brutalną rewoltę przeciwko prezydentowi kraju Emmanuelowi Macronowi, bardzo zaszkodziły jego notowaniom. Od wiosny jednak marsze są dużo mniej liczne, a na początku lipca zaczęło rosnąć poparcie dla szefa państwa.
W reakcji na protesty „żółtych kamizelek” francuskie władze zorganizowały kilkumiesięczną debatę narodową; po jej przeprowadzeniu zapowiedziano obniżenie podatków, reformę systemu emerytalnego, ułatwienie rozpisywania referendów i reorganizację państwowej administracji.
SzSz(PAP)