Lenin ma kłopoty. Ekwador idzie śladami Wenezueli
Ekwador pogrąża się w coraz większym chaosie. W stolicy kraju Quito demonstranci podpalili w sobotę siedzibę Centralnej Inspekcji Finansowej i zaatakowali stację telewizyjną Teleamazonas. Prezydent Lenin Moreno ogłosił wprowadzenie godziny policyjnej.
Przywrócimy porządek w całym Ekwadorze - zapewnił Moreno w swym orędziu telewizyjnym do narodu. Wydałem rozkaz Połączonemu Dowództwu Sił Zbrojnych, by podjęło działania niezbędne dla ponownego wprowadzenia ładu w kraju - dodał.
Zgodnie z dekretem prezydenckim armia dostała pozwolenie na zastosowanie siły. „Pozwoli to na użycie sił porządkowych w obliczu aktów przemocy, które nie są do zaakceptowania” - zaznaczył w swym orędziu Moreno.
W ślad za orędziem prezydenckim dowództwo armii Ekwadoru wydało w sobotę zakaz przemieszczenia się obywateli na terytorium całego kraju w ciągu najbliższych 24 godzin.
Godzina policyjna obowiązuje w Ekwadorze od godz. 15 w sobotę czasu lokalnego (godz. 22 w sobotę w Polsce). Brak na razie doniesień, czy jest przestrzegana. Agencje nie podają, czy siłom porządkowym udało się odblokować drogę na lotnisko, która była zablokowana przez uczestników akcji protestacyjnej w ostatnich dniach.
Sobota była jedenastym dniem protestów w Ekwadorze. Chodzi o najpoważniejszy kryzys, z jakim boryka się sprawujący od 2017 r. najwyższy urząd w państwie prezydent Lenin Moreno.
3 października ogłosił on wprowadzenie stanu wyjątkowego na 60 dni. W poniedziałek zarządził natomiast transfer rządu ze stolicy w Quito do Guayaquil na południu kraju. Do ochrony porządku skierowano 74 tys. żołnierzy i policjantów.
Mimo tych kroków w sobotę doszło do dalszej eskalacji protestów. Demonstranci przypuścili m.in. atak na redakcję gazety „El Mercurio” i zaatakowali Centralną Inspekcję Finansową, położoną w północnej części Quito. W atakach wykorzystywano butelki z benzyną, kamienie oraz kostkę brukową. Reportaże filmowe wskazują, że doszło do podpaleń kilku samochodów. W budynkach wybijano szyby - pisze EFE.
Policja zatrzymała 34 osoby po sobotnim ataku na Centralną Inspekcję Finansową - podała prokuratura. W zajściach uczestniczyło wielu zakapturzonych mężczyzn, którzy mieli zasłonięte twarze.
Po południu nad Quito, położonym na wysokości 2850 metrów n.p.m. unosił się dym - relacjonują korespondenci AFP. Ulice miasta były spowite gazem łzawiącym. Niebo rozświetlały od czasu do czasu wystrzeliwane przez policję race.
„Atak na stację Teleamazanos trwał niecałe pół godziny. Obrzucono nas kamieniami, próbowano wyważyć drzwi i wrzucić do środka koktajle Mołotowa” - przekazał za pośrednictwem anteny dziennikarz prowadzący program informacyjny Milton Perez.
Do eskalacji doszło mimo sobotniej deklaracji Konfederacji Autochtonicznych Narodów Ekwadoru (CONAIE), która jest siłą napędową protestów, o podjęciu bezpośrednich rozmów z prezydentem Moreno - zauważa AFP.
„Nie mamy nic wspólnego z sobotnią napaścią na Centralną Inspekcję Finansową” - zapewniła Konfederacja za pośrednictwem Twittera.
W wypowiedzi dla telewizji Ecuavisa, liderzy CONAIE podkreślali, że rozmowy z władzami będą odbywały się przy włączonych kamerach.
„Za pośrednictwem telebimów społeczeństwo będzie mogło się zapoznać z każdą naszą inicjatywą i reakcją” - powiedział lider Konfederacji, Leonidas Iza. CONAIE domaga się unieważnia dekretu o podwyżce cen energii.
Masowe protesty wybuchły w Ekwadorze na początku października w związku ze zniesieniem przez rząd obowiązujących od 40 lat dopłat do paliw. Krok ten spowodował wzrost cen benzyny o 123 proc. Podwyżka ma pomóc rządowi zaoszczędzić 1,5 mld dol. rocznie, a cały pakiet reform podatkowych ma przynieść roczny zysk w wysokości ok. 2,27 mld dol. W ramach porozumienia między Ekwadorem i Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW) kraj w zamian za zniesienie subwencji otrzymał kredyt w wysokości 4,2 mld dolarów.
Autochtoni stanowią 25 proc. wśród 17,3 mln mieszkańców Ekwadoru. Są oni najliczniejszą grupą wśród ubogich mieszkańców tego, stanowiąc aż 68 proc. wśród osób dotkniętych ubóstwem. Utrzymują się głównie z rolnictwa i radykalna podwyżka paliw oznacza dla nich ogromny wzrost kosztów produkcji oraz transportu płodów rolnych i dlatego też protestują - pisze Agence France Presse. (PAP)