W Donbasie daleko do pokoju
Separatyści prorosyjscy w Donbasie na wschodzie Ukrainy kontynuują ostrzeliwanie sił rządowych, czym łamią warunki konieczne do wycofania sił i uzbrojenia na dwóch odcinkach frontu w toczącym się tam konflikcie - oświadczył w piątek ukraiński minister obrony Andrij Zahorodniuk.
Na rozgraniczenie w miejscowościach Zołote i Petriwske nalega Kreml, który uzależnia od tego spotkanie przywódców państw czwórki normandzkiej: Francji, Niemiec, Ukrainy oraz Rosji.
Warunkiem rozpoczęcia rozgraniczenia sił i środków na linii konfliktu jest potwierdzenie przez Specjalną Misję Monitoringową OBWE braku naruszeń (ustaleń o wstrzymaniu ognia) przez co najmniej siedem dób - powiedział Zahorodniuk, odpowiadając na pytania deputowanych Rady Najwyższej (parlamentu).
Obecnie strona przeciwna, formacje bandyckie, nie wypełniają tego warunku, prowadząc regularne ostrzały. Wczoraj był ostrzał w rejonie Zołotego - podkreślił minister obrony.
Szef ukraińskiej dyplomacji Wadym Prystajko, który również wystąpił w piątek przed parlamentarzystami, oświadczył, iż Kijów liczy, że czwórka normandzka przeprowadzi rozmowy na temat uregulowania konfliktu w Donbasie w listopadzie.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski robi dziś wszystko, by doszło do spotkania w formacie normandzkim. Mamy nadzieję, że odbędzie się ono w przyszłym miesiącu” - powiedział Prystajko.
Konflikt zbrojny w Donbasie wybuchł po zwycięstwie prozachodniej rewolucji godności w Kijowie, która doprowadziła do obalenia na początku 2014 roku ówczesnego prorosyjskiego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Wiosną tamtego roku wspierani przez Rosję separatyści proklamowali w Donbasie dwie samozwańcze republiki ludowe - doniecką i ługańską. W wyniku walk w tym regionie dotychczas zginęło ponad 13 tys. ludzi.
PAP SzSz