Zielony Ład bez prądu
Oby nowy Zielony Ład nie wglądał w Polsce i w Unii Europejskiej tak jak w Kalifornii. W jednym z najbogatszych stanów USA brakuje wody i energii, rosną podatki
„Kalifornia idzie po ciebie”. I chociaż Andy Kessler, autor tak zatytułowanego komentarza w „The Wall Street Journal” ostrzega Amerykanów przede wszystkim przed rządami Demokratów, którzy kontrolują ten stan już od 1997 r., kilka jego uwag można odnieść do Europy, coraz bardziej zafascynowanej nowym porządkiem opartym na energii odnawialnej. Kalifornia ma już po prostu to, do czego Europa dopiero się przymierza, czyli supernowoczesne rozwiązania proekologiczne.
Jeśli wierzyć sondażom, polityka lewicowego wybrzeża wkrótce do was dotrze - i nie będzie się to wam podobać. Kalifornia, w której panuje zaciemnienie, brakuje wody, a podatki są podwyższane, jest przebłyskiem tego, co czeka cały kraj – twierdzi Andy Kessler.
W tym wyjątkowo nowoczesnym i bogatym stanie, siedzibie takich potentatów jak Apple, Google, Facebook czy Microsoft, w sierpniu nie brakowało długich przerw w dostawach energii elektrycznej, wynikających z konieczności zaspokajania potrzeb energetycznych w 33 proc. pochodzących ze źródeł odnawialnych (w 2030 r. ma być to 60 proc., a do 2045 – 100 proc.). - Kiedy zachodzi słońce, co, jak rozumiem, zdarza się co wieczór – pisze Kessler - ogniwa słoneczne są bezwartościowe. Tak więc Kalifornia musi kupować energię na rynku spot - czasami po 10-krotnie wyższej cenie, kiedy jest gorąco. Więc mamy ciągłe awarie. To szaleństwo może być również twoje w najbliższej przyszłości. Przyzwyczaj się do wyższych rachunków i resetowania zegarów.
Kalifornia zajmuje też wysokie, trzecie miejsce w kraju pod względem cen wody, i to w sytuacji, kiedy hodowanych jest tam 90 proc. amerykańskich brokułów, 95 proc. czosnku, 71 proc. szpinaku, 69 proc. marchwi i dwóch trzecich owoców i orzechów. Ceny więc idą w górę jak szalone.
Wszystko jednak jakoś się kręci, ale tylko dlatego, że Kalifornia jest nieziemsko bogata, przede wszystkim dzięki podatkom płaconym przez technologicznych gigantów. – I oczywiście wydaje pieniądze jak pijany marynarz – pisze Andy Kessler. Czyli bez sensu. Według Kesslera, absurdalne pomysły ekologiczne ścigają się z absurdami prawnymi. Jeśli przewidywania publicysty WSJ się sprawdzą, za chwilę błędy popełnione w jednym stanie mogą roznieść się na całą Amerykę.
Czytaj też: Japoński partner KGHM zainteresował Buffetta