Kolejne patogeny mogą być gorsze od koronawirusa
Jestem przekonany, że wygramy walkę z koronawirusami, które wywołały pandemię; one nie zdziesiątkują ludzkiej populacji, bo nie są tak groźne jak ebola – uważa prof. Krzysztof Pyrć z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wkrótce jednak mogą się pojawić kolejne niebezpieczne patogeny.
Specjalista ostrzega przed tym w książce „Wirusolodzy mówią o walce z zarazą”, od środy dostępnej w księgarniach. Zamieszczono w niej wywiady z czołowymi polskimi wirusologami i epidemiologami, którzy badają koronawirusa SARS-CoV-2 i zmagają się z pandemią COVID-19. Rozmowy przeprowadziła Mira Suchodolska, dziennikarka „Dziennika Gazety Prawnej”.
Wirusolog prof. Krzysztof Pyrć z Krakowa uważa, że prędzej czy później pandemia zostanie opanowana. Pewnie uda się opracować lek zwalczający koronawirusa oraz uzyskać szczepionkę skuteczną w leczeniu choroby COVID-19.
„To nie jest patogen taki jak ebola, który może zdziesiątkować ludzką populację. Jest bardzo niebezpieczny pod względem epidemicznym, bardzo groźny szczególnie dla osób w podeszłym wieku albo w jakiś sposób obciążonych innymi chorobami, jednak on wcześniej czy później się skończy” – twierdzi specjalista.
Zwraca jednak uwagę, że po SARS-CoV-2 mogą się pojawić kolejne wirusy, podobnie jak to było już wielokrotnie w przeszłości. Przykładem są wirusy Zachodniego Nilu, SARS, wirus Zika, ebola i wirus świńskiej grypy. Polska miała to szczęście, że położona jest w umiarkowanej strefie klimatycznej, do których patogeny te nie dotarły lub jedynie w niewielkim stopniu.
Wirus SARS-CoV-2 pokazał jednak, że nie zawsze tak być musi. Nasz kraj również narażony jest na nowe zarazki. Kolejnym przykładem jest odra, która nawraca w wielu krajach europejskich, w tym także w Polsce. W każdej chwili może się pojawić nowa, groźna odmiana wirusa grypy, np. ptasia grypa.
Prof. Pyrć przekonuje, że trzeba lepiej się przygotować do kolejnej epidemii lub pandemii, wypracować strategię szybkiego reagowania. Dzięki temu jest szansa na to, żeby epidemia wygasła, zanim opanuje cały świat, jak COVID-19. Być może obecnej pandemii też można byłoby uniknąć, gdyby w Chinach, gdzie wybuchła, szybciej zareagowano. Ale podobne błędy popełniły także inne kraje.
„To straszne „coś” może się pojawić za kilka miesięcy albo w przyszłym roku i trzeba będzie sobie z nim radzić. A koszty radzenia sobie, jak się właśnie przekonaliśmy, są znacznie wyższe niż koszty przygotowania” – podkreśla prof. Pyrć.
Mówi o tym także prof. Włodzimierz Gut z Warszawy. „Mam nadzieję, że świat stanie się bardziej czujny. To była lekcja poglądowa, dostaliśmy naukę z kilku kierunków” – twierdzi. Dodaje, że wirusy wykorzystują każdy nasz błąd i trzeba pamiętać, że to my tworzymy dla nich możliwości.
Bo wiele zależy od naszych zachowań - zaznaczają eksperci: od tego, czy nosimy maseczki ochronne, żeby nie zarażać innych, czy się szczepimy, jeśli jest taka możliwość, np. przeciwko grypie, i czy zakatarzeni przychodzimy do pracy i zarażamy innych.
PAP/ as/