Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: pixabay.com

Ukraina jeden ruch, wcześniej Węgry, a w Polsce "jałowy bieg"

Robert Olesiński

Robert Olesiński

redaktor portalu wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 21 maja 2021, 12:14

    Aktualizacja: 21 maja 2021, 14:11

  • 6
  • Powiększ tekst

Na Ukrainie poradzono sobie z problemami osób, które zaciągały kredyty walutowe - specjalną ustawą wszystkie kredyty zostały przewalutowane na hrywnę – informuje na portalu interia.pl Michał Kozak, dziennikarz ekonomiczny, korespondent Obserwatora Finansowego na Ukrainie.

Pod koniec kwietnia Ukraina ostrym cięciem ostatecznie rozwiązała problem z miejscowym odpowiednikiem polskich kredytów frankowych - prezydent Ukrainy Wołodymyr Zelenski podpisał zmiany ustawowe, które przewidują, że wszystkie udzielone nad Dnieprem kredyty walutowe zostają przewalutowane, samo zaś przewalutowanie odbywa się automatycznie z mocy ustawy i na warunkach, jakie zostały w niej zapisane, a nie w drodze ewentualnych ugód pomiędzy bankiem a kredytobiorcą.

Zgodnie z ustawą przewalutowanie kredytów odbywa się według kursu będącego średnią z oficjalnego kursu waluty, w której udzielono kredytu obowiązującego w dniu udzielenia kredytu i kursu NBU (Narodowy Bank Ukrainy) w dniu restrukturyzacji.

Wszystkie kary i opłaty dodatkowe nałożone przez banki na kredytobiorców w związku z nieterminową spłatą zadłużenia i zapłacone przez kredytobiorców zostają automatycznie zaliczone na poczet spłaty kapitału i odsetek, bo „dochód kredytodawcy w postaci opłat za nieterminową spłatę kredytu to nadmierny, nieuczciwy, niewspółmierny i nieuzasadniony dochód kredytodawcy” – pisze Michał Kozak.

Zaciągnięte kredyty po restrukturyzacji powinny zostać spłacone w ciągu 10 lat, a kredytobiorcy przysługuje prawo spłaty kredytu przed terminem wynikającym z umowy.

Banki udzielały kredytów w walutach obcych osobom fizycznym, które nie miały dochodów osiąganych w tych walutach. Jak pisze Michał Kozak taką sytuację autorzy ustawy w uzasadnieniu do niej określają mianem „oczywistych nadużyć ze strony kredytodawców”, którzy „próbują osiągnąć zysk w nieuczciwy sposób”, co przeczy zapisanym w konstytucji zasadom praworządności oraz regułom kodeksu cywilnego. Konsekwencją tych nadużyć musi być, jak konstatowali, radykalny ruch ze strony państwa w postaci ustawowej ingerencji w wywołaną przez nie sytuację, w jakiej znalazły się tysiące kredytobiorców.

Państwo i parlament muszą zareagować na działania kredytodawców, którym zachciało się osiągnąć niemałe zyski na udzielaniu kredytów w walutach obcych obywatelom, którzy nie mają w ogóle dochodów w walutach obcych i przyjąć akty prawne, które obronią kredytobiorców od nadmiernych i nieproporcjonalnych żądań kredytodawców - oceniali.

Warto przypomnieć, że na Węgrzech sprawę kredytów frankowych rozwiązano kilka lat temu. Tam było 2 mln takich kredytów w niespełna 10 – milionowym kraju. W 2011 roku zamrożono kurs spłaty kredytów frankowych. Można było też spłacić kredyt wcześniej przy kursie o blisko 1/3 niższym.

W 2014 roku rząd Viktora Orbana postanowił przewalutować wszystkie kredyty walutowe na forinty. I problem został rozwiązany. Dla dobra obywateli i całej gospodarki. Bo o tym się nie mówi – rośnie sprzedaż detaliczna, ponieważ jest więcej pieniędzy w portfelach Polaków (większy PKB, większe wpływy do budżetu państwa z VAT), rośnie liczba udzielanych kredytów złotowych, następuje ożywienie na rynku nieruchomości, tym pierwotnym i wtórnym - a co za tym idzie rośnie sprzedaż materiałów budowlanych na nowe mieszkania i remonty, rośnie zatrudnienie w branży budowlanej… I można by tak dalej wymieniać korzyści i udowadniać toksyczny dla gospodarki charakter tych kredytów.

Ale polskie lobby bankowe jest niezwykle mocne. Dają pieniądze, żeby dbać o ich interesy. Mają swoje „matki” w Europie Zachodniej, gdzie prawo konsumenckie zabrania i zabraniało takiej gry z klientami. Jednak postanowili „wygrać” w Polsce. Doskonale ten problem opisuje prof. Ewa Łętowska.

Polski Sąd Najwyższy z pewnością nie rozstrzygnie sprawy. Wyda wyrok, który znów pozwoli na dowolne interpretacje.

Są kraje gdzie wystarczył jeden ruch – dla dobra całej gospodarki, gdzie nie ma obaw przed „tupaniem” banków, które sobie założyły zyski „do końca świata”. Tam banki też krzyczały, ale jak się okazało nic im się nie stało.

Na zakończenie ważna informacja – autor nie ma kredytu frankowego.

Robert Olesiński

Powiązane tematy

Komentarze