Opinie

Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica / autor: mat.prasowe
Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica / autor: mat.prasowe

Wyższa akcyza – i niepewna, i kontrowersyjna

Dawid Piekarz

Dawid Piekarz

Instytut Staszica

  • Opublikowano: 30 listopada 2021, 16:15

  • 1
  • Powiększ tekst

Wilczym prawem państwa jest szukanie nowych źródeł dochodu, czyli – mówiąc wprost – podnoszenie istniejących i wprowadzanie nowych podatków. Najlepiej jednak jednym strzałem ubić dwa zające, czyli zwiększyć dochody budżetowe i pomóc w rozwiązaniu problemów społecznych. Już raz – wprowadzając tzw. opłatę cukrową – rząd z tego zrezygnował i teraz, przy okazji zmian w ustawie o podatku akcyzowym, rezygnuje po raz drugi. A szkoda, bo problem rosnącego spożycia alkoholu w Polsce nie zniknie dzięki kampaniom billboardowym

Przy okazji opłaty cukrowej, notabene krytykowanej przez Instytut Staszica, zabrano się za „małpki”, które stały się ulubionym sposobem na poprawę nastroju po pracy (a czasami i przed pracą) tysięcy Polaków i cudzoziemców pracujących w Polsce. Gdyby niebezpieczne spożycie alkoholu ograniczało się do konsumpcji zawartości małpek, należałoby temu przyklasnąć. Nie żyjemy jednak w roku 1982, kiedy uchwalano ustawę o wychowaniu w trzeźwości i polski konsument ma wybór nie tylko pomiędzy wódką (w PRL złem większym) a piwem (w PRL złem mniejszym, w dodatku złem, które w sklepach nie pojawiało się za często). Polacy upijają się wódką, ale także droższym winem czy piwem. To ostatnie, poprzez preferencyjne traktowanie ze strony ustawodawcy (reklamy, śmiesznie niska akcyza, możliwości sponsoringu) zyskało status mniej szkodliwego alkoholu certyfikowanego przez państwo. A przecież każdy alkohol, czy to piwo, czy najdroższe koniaki, może okazać się niebezpieczny. Nie rodzaj spożywanego trunku, ale sposób, w jaki go spożywamy, jest groźny.

Trzy lata temu w raporcie Instytutu Staszica postulowaliśmy zakończenie polityki alkoholowej Wojciecha Jaruzelskiego i podejście do problemu zgodne z dzisiejszą rzeczywistością. Oznaczałoby to równe traktowanie wszystkich alkoholi. Nie chodzi o to, by z dnia na dzień piwo objąć takimi restrykcjami, jak wódkę czy wprowadzić identyczny model naliczania akcyzy, ale by przymierzyć się do „mapy drogowej” procesu odchodzenia od ustawy sprzed czterech dekad. Bo ustawa ta w III RP kompletnie się nie sprawdza. Pijemy nie mniej, niż w PRL, choć inaczej.

Nowelizacja ustawy akcyzowej zakłada kroczący wzrost akcyzy na alkohol – 10 proc. podwyżki od nowego roku i potem, do 2027, kolejne 5% rocznie. Równo dla wszystkich, z małymi wyjątkami słabszego cydru i perry. To równość pozorna, bowiem sam model naliczania akcyzy nie został zmieniony. Zatem w ciągu tych pięciu lat zwiększona akcyza podniesie cenę butelki piwa o niecałe 30 gr, a wódki – o 6 zł. Czyli ci, którzy sięgają po alkohol dla alkoholu, będą jeszcze chętniej sięgali po piwa i po „piwa” w rodzaju napojów o zawartości 10% alkoholu i śmiesznie niskiej cenie. Drugi zając będzie zatem hasał swobodnie.

Ba, i ten pierwszy zając, którego państwo ma zamiar ustrzelić, ani nie wygląda przy bliższych oględzinach tak okazale, ani nie jest pewne, że zostanie upolowany. Wyliczenia dodatkowych dochodów z podwyższonej akcyzy na papierze zawsze wyglądają pięknie, ale im droższy alkohol (szczególnie mocny), tym większa szara strefa. Jest ona bardzo bogata, od produkcji przydomowej, poprzez „mrówki” po zorganizowany, potężny przemyt. Nie trzeba przekonywać, że w przypadku tak napiętej sytuacji w naszym regionie, z jaką mamy do czynienia, nasilenie przemytu stwarza różnorakie niebezpieczeństwa. A finalnie wpływy budżetowe okazują się mniejsze, zaś koszty większych podatków poniosą również rolnicy, producenci zboża i ziemniaków. Trudno oczekiwać, że producenci wezmą 100 procent obciążenia na siebie.

Dlaczego jeszcze za wcześnie, by dzielić skórę na … zającu? W pierwszym podejściu Sejm uchwalił zmiany akcyzowe jedynie dzięki demobilizacji opozycji i wstrzymaniu się części Lewicy. Czterech posłów PiS głosowało przeciw. W Senacie większością głosów projekt odrzucono – i znowu charakterystyczne, że w PiS nie było pełnej mobilizacji. Teraz to Zjednoczona Prawica musi uciułać głosy do odrzucenia weta izby wyższej. Ewentualne wstrzymujące się głosy Lewicy będą się liczyć na niekorzyść rządowej większości. Pytanie, czy w krótkim czasie – bo senackie weto będzie rozpatrzone przez Sejm w tym tygodniu – przeciwni projektowi posłowie PiS zmienią zdanie?

dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica

Powiązane tematy

Komentarze