Opinie

fot. Kremlin.ru
fot. Kremlin.ru

Władimirze Władimirowiczu, nie atakujcie nas! Wykończymy się sami

Paweł Bernaciak

Paweł Bernaciak

Dziennikarz ekonomiczny.

  • Opublikowano: 14 marca 2014, 10:47

  • 10
  • Powiększ tekst

Kryzys ukraiński bardzo sprytnie starają się wykorzystać polskie władze. Budowanie nastroju zagrożenia, lęku przed wrogą Rosją pozwala zepchnąć na dalszy plan złą sytuację gospodarczą w kraju. Można odnieść mylne wrażenie, że największym zagrożeniem dla Polski jest Władimir Putin, a tak oczywiście nie jest. Polska od wielu lat wyludnia się nie z powodu ostrzału artyleryjskiego, ale ze względu na złą sytuację materialną wielu ludzi. Ponadto brak polityki prorodzinnej rządu doprowadził do głębokiej zapaści demograficznej.

Zamiast spróbować coś z tym zrobić, rząd rzuca hasło: modernizacja armii. Oczywiście trzeba armię unowocześniać, ale nie należy tego robić pod wpływem emocji.
Ponadto, gdy przyjrzymy się szczegółowo planom zakupowym dla polskiego wojska, to nie zwiększają one w sposób istotny naszego bezpieczeństwa. Fajnie, że kupimy sobie kilka rakiet, czołgów  i dronów. Damy zarobić firmom zbrojeniowym, podobno także polskim, ale to nie będzie jakaś rewolucja w uzbrojeniu. Rosyjskie rakiety już teraz mają w zasięgu 3/4 terytorium Polski. My natomiast za 10 lat być może będziemy mogli w niewielkim stopniu zagrozić Obwodowi Kaliningradzkiemu. O rakietach dalekiego zasięgu możemy tylko pomarzyć. Co więcej, na ewentualny zakup poważniejszego sprzętu musimy mieć zgodę Stanów Zjednoczonych, a te z kolei w takim przypadku liczą się ze zdaniem Rosji. Zatem dochodzi do pewnego paradoksu, bowiem o uzbrojeniu polskiej armii decyduje pośrednio nasz potencjalny wróg.
Egzaminu nie zda również, o czym często informują teraz media, powrót do powszechnego poboru. Głównie ze względu na migrację zarobkową. Co z tego, że ktoś odbębni służbę wojskową,  jak potem czym prędzej czmychnie za chlebem na Zachód. W razie wojny będziemy musieli szukać żołnierzy po całym świecie.  Poza tym nikogo nie powinno się zmuszać do obrony kraju. Obecna Polska jaka jest, to każdy widzi, więc nie wszyscy mogą mieć ochotę przelewać za nią krew.
Niestety,ale nasze położenie geopolityczne i wielkość budżetu nie pozwalają nam rozwinąć militarnych skrzydeł. Po raz kolejny w historii o naszym bezpieczeństwie decydować będą sojusze. Czy zdadzą one egzamin? Póki co Rosja zajmuje terytoria, dosyć łatwe do zdobycia, należące do Czeczenii, Gruzji czy Ukrainy, a więc do państw, które nie są członkami NATO. Ponadto bardzo często na okupowanych obszarach  spora część ludności popiera stronę rosyjską. Z kolei te państwa Europy Środkowo-Wschodniej, które należą do Paktu Północnoatlantyckiego i UE choć są blisko Rosji, to znajdują się już po innej stronie żelaznej kurtyny.  Zatem nie powinno dojść do próby zajęcia np. krajów bałtyckich przez rosyjskie wojska ze względu na duże ryzyko niepowodzenia tej operacji. W sposób bardzo istotny naruszyłoby to interesy obronne i biznesowe Stanów Zjednoczonych, a także Niemiec.

Tak więc głównym zagrożeniem dla Polski jest brak polityki prorodzinnej państwa i wyludnianie się naszego kraju. Rząd ulega presji różnych grup lobbingowych. Ministerialne drzwi są otwarte dla przedstawicieli producentów alkomatów czy też firm zbrojeniowych. Na samym końcu są zawsze młodzi ludzie, którzy muszą jakoś wyżywić rodzinę i jeszcze dorzucic parę złotych na zakup F-16.

Powiązane tematy

Komentarze