Co chłopa feudalnego obchodzi, że buraki na polu panów gniją?
Elity nasze zatroskane są o ojczyznę. Najpierw dla rozluźnienia atmosfery podczas rozmów mających bohatersko uratować upadający kraj w sposób nie pozbawiony kultury i szlacheckiego wdzięku przechodzą na Ty – Belka wyraża się o Cytryckim per „stary chj”. Jak zawsze w historii to elity inicjują ewolucję języka, dlatego myślę, że niedługo nie będziemy wypijać bruderszfatu, aby przejść „na ty”, tylko „na stary chju”.
Nie tylko wysoką kulturą osobistą i dbałością o język ojczysty odznacza się ta nasza troglodyczna elita. Intelektu też im Pan Bóg nie poskąpił. Otóż, elity nasze ratować kraj chcą za pomocą zwiększania zadłużenia i inflacji. Byli już raz tacy, Republiką Weimarską zwani i kiedy wprowadzili swoje światłe wizje pieniądze trzeba było zamiatać z ulicy miotłą, a Francuzi okupowali Zagłębie Ruhry, żeby reparacje wojenne w towarze odzyskać.
W dalszej części okazuje się, że pierwszy patriota III RP – Belka Marek ma „naprawdę długiego ch*ja” w przeciwieństwie do Rostowskiego. Takie to właśnie nasze elity tematy poruszają, kiedy przychodzi do dyskusji o stanie państwa. Stanisław Cat Mackiewicz, hrabia Maurycy Zamoyski, czy Roman Dmowski mogą się przy nich schować do lasu!
Po omówieniu kwestii anatomicznych, wszyscy trzej zastanawiają się co zrobić, żeby nie dopuścić PiSu do władzy, a ich troski, że budżet państwa nie istnieje, że wszystko się sypie nie są podyktowane jakimś patriotyzmem tylko strachem, że nie wygrają wyborów. Trzeba coś więc naprędce wykombinować, jakoś tak zamarkować, żeby wyborca myślał, że jest dobrze, oni nie utracą stołków, a później... A co to za różnica? Co chłopa feudalnego obchodzi, czy buraki na polu panów gniją?
Do jakiego stopnia trzeba być bezczelnym, aby jawne namawianie się i kupczenie stanowiskami okraszone „długimi ch*jami” nazwać patriotyzmem, czy tam troską o ojczyznę. Premier okazuje się w tej całej sytuacji być jeszcze bardziej pozbawiony skrupułów niż nasi „patrioci”, bowiem nie dość, że tłumaczy chamstwo i sprzedajność bandy dresiarzy jako „miłość do ziemi ojców” to jeszcze próbuje nam wmówić, że to o czym mówią w ogóle się nie sprawdziło! Wystarczy przytoczyć jeden cytat, aby słowa premiera wsadzić między najbardziej fantazyjne bajki:
„A wtedy trzeba serdecznie ze wszystkimi, jakby to powiedzieć, możliwymi tymi różnymi lanserami podziękować hrabiemu von Rostowskiemu i powołać technicznego niepolitycznego ministra finansów, który znajdzie w banku centralnym pełne wsparcie".
Nie sprawdziło się? Kropka w kropkę dokładnie tak się stało!
Kolejną bulwersującą kwestią są głosy o „nielegalności nagrywania prywatnych rozmów”. Prywatnych? Czy dżentelmeni (a raczej, jak sami wolą siebie określać „ch*je”) rozmawiali tam o romansach, o tym co słychać u żon, o wnukach, dzieciach, sąsiadach, ulubionych trunkach? Nie, przecież to osoby publiczne, rozmawiają o najważniejszych sprawach państwa polskiego, ubierając w knajacki język myśli, jakby tu jeszcze trochę tej Polski wydrzeć dla siebie! Jeśli więc ktoś uważa, że niemoralnym jest nagrywanie ważnych osób w państwie, kiedy rozmawiają o swoich przekręcikach na koszt państwa, proponuję mu zastanowić się nad prawami wyborcy. Polityk, wysłaniec bogów nikt nie może go osądzić poza najwyższym?
Premier niestety miał rację. Tak, tak właśnie wygląda troska o państwo, patriotyzm w wydaniu naszych elit. Najwyższym wyrazem miłości do ojczyzny jest dzielenie się nią między siebie i wyzywanie od najgorszych. Sorry, takie mamy elity, takie mamy standardy.