Aby przełamać kryzys Polacy powinni lepiej zarabiać
Problem bezrobocia stanie się w najbliższych dwóch latach najgroźniejszym problemem i prawdziwym dramatem i jednym ze zjawisk najbardziej dolegliwych społecznie. Będzie przyczyną rosnących konfliktów i niepokojów społecznych.
2013 – Rytualny ubój miejsc pracy
Wiele miesięcy temu, ostrzegałem, że kryzys w końcu dotrze do Polski i zbierze swe ponure żniwo. To co dziś widzimy, to dopiero początek wchodzenia w oko cyklonu potężnego kryzysu, którego jednym z najgroźniejszych przejawów będzie nie tyle nawet spadek wzrostu gospodarczego i załamanie się systemu dochodów podatkowych w przyszłym roku – zabraknie w budżecie co najmniej 20 mld zł - ale przede wszystkim potężne bezrobocie.
Humorystyczne wydają się już dziś zapisy budżetowe ministra finansów, J.V. Rostowskiego, zapowiadające bezrobocie w 2013 roku na poziomie 13 proc. Pod koniec grudnia 2012 r. zbliży się ono do blisko 14 proc., a wielka fala upadłości i bankructw przedsiębiorstw, i to nie tylko tych małych, dopiero przed nami. Zwalniać będą i to tysiące osób PKP, Poczta Polska, PGNiG, LOT, Lotos, Accelor Mittal, bydgoski ZACHEM, samorządy - nauczycieli i pracowników szpitali, deweloperzy, hotelarze, handel i usługi. Również duże koncerny zagraniczne - bo okazuje się, że kapitał ma jednak narodowość - mające świadomość narastającego kryzysu w Polsce, będą stopniowo ograniczać, wygaszać produkcję, a nawet wychodzić z Polski zwiększając gwałtownie liczbę zwalnianych pracowników w ramach zwolnień grupowych. Przykład Fiata redukującego zatrudnienie na razie o 30 proc., czy niemieckiej sieci Metro AG oraz firmy BASF najlepiej świadczą już o tym procesie. Jest najgorzej od dziesięciu lat, gdy idzie o zatrudnienie w przedsiębiorstwach; spadło ono już do 5,5 mln osób i będzie spadać w 2013 r. W ostatnich miesiącach tego roku Polska najszybciej w całej Unii likwidowała miejsca pracy.
Czeka nas nowa wielka fala emigracji
Niezwykle niepokojącym zjawiskiem jest gwałtowne przyspieszenie upadłości firm jednoosobowych, które dla wielu Polaków, były ostatnią deską ratunku przed popadnięciem w bezrobocie. Można więc szacować, że przyszłoroczne bezrobocie, będzie raczej oscylować nie na poziomie zapowiadanym przez rząd, ale raczej na poziomie 15-18 proc. Oznacza to około 2,5 mln ludzi bez pracy i gwałtowne zwiększenie liczby emigrujących Polaków, najczęściej młodych ludzi, tym razem do Niemiec.
Perspektywa pracy do emerytury w wieku 67 lat, skutecznie blokuje miejsca pracy dla młodych Polaków.Niewątpliwie propozycja opozycji przedstawiająca Narodowy Program Zatrudnienia jest sensownym pomysłem. Tyle tylko, żeby powstały nowe miejsca pracy, najpierw trzeba odzyskać utracony majątek, tanio i głupio wyprzedane najbardziej dochodowe branże i duże przedsiębiorstwa. Żeby tworzyć nowe miejsca pracy i kreować zatrudnienie, naród musi mieć własny majątek i młode ręce do pracy, a nie samych emerytów, a państwo podstawowe instrumenty kreowania działalności gospodarczej. Między innymi takie jak własną walutę - czyli polskiego złotego, własny sektor bankowy i w miarę zamożne społeczeństwo, a nie biedaków unijnej Europy.
Aby przełamać kryzys Polacy powinni więcej zarabiać
Wiele polskich firm, które uczestniczyły w inwestycjach drogowych i autostradowych, do dziś nie uzyskało wynagrodzenia za wykonaną pracę. Tak jak wiele polskich szpitali nie otrzymało pieniędzy za wykonane usługi medyczne z NFZ. Zatory płatnicze rosnące, zagrożone kredyty - w przypadku firm to już blisko 30 mld zł - będą wymuszać cięcia i oszczędności kosztów, a najprostszym sposobem ich realizacji będą zwolnienia, obniżanie płac i niepłacenie składek zdrowotnych czy ZUS-owskich. W Polsce bardzo tanio zwalnia się pracowników, taniej niż w Hiszpanii i Grecji.
Tak zwana rządowa propozycja elastycznego rozliczania czasu pracy, to nic innego jak pomysł na niepłacenie pracownikom za tzw. nadgodziny i haniebna propozycja, by ciężarne Polki pracowały w soboty.
Od dawna twierdzę, że jedną z metod i sposobów przełamania obecnego kryzysu, byłby nawet nie tyle dodruk polskiego złotego przez NBP, co przecież dzisiaj stosują na potęgę nawet najbardziej liberalne gospodarki świata, ile przyzwoite, godziwe wynagrodzenia dla tych Polaków, którzy chcą i umieją pracować. Jesteśmy bowiem niestety w grupie czterech najbiedniejszych krajów Unii (na czwartym miejscu od końca), a jednocześnie to Polacy spędzają w pracy ponad 2 tys. godzin i są w pierwszej trójce na świecie tych najbardziej zapracowanych narodów. Prawdziwą chorobą polskiego rynku pracy, tak krytykowaną przez związki zawodowe, jest u nas blisko 3,5 mln grupa głównie ludzi młodych, zatrudnionych na tzw. umowy śmieciowe ze skandalicznie niskim poziomem zarobków. Ceny wielu produktów i usług są dzisiaj w Polsce wyższe, niż w wielu zamożnych krajach strefy euro. Natomiast wynagrodzenia nadal są 3-4-krotnie niższe. Nic więc dziwnego, że Polacy wolą zasiłek dla bezrobotnego w Irlandii czy Wielkiej Brytanii, niż śmieciową umowę, a nawet etat w Polsce. Koszty utrzymania przeciętnej polskiej rodziny, wychowania i wykształcenia dziecka, ogrzewania mieszkania, energii i paliwa są u nas często wyższe niż w wielu krajach Unii Europejskiej. Mamy blisko 2 mln grupę Polaków żyjącą na poziomie minimum socjalnego z dochodem niewiele ponad 900 zł miesięcznie, blisko 2 mln grupę osób, gdzie mimo tego, że oboje rodziców pracują to nie są w stanie opłacić wszystkich rachunków i prawie 10 mln grupę Polaków zagrożonych niedostatkiem i wykluczeniem – absolutna europejska i unijna czołówka.
Problem bezrobocia stanie się w najbliższych dwóch latach najgroźniejszym problemem i prawdziwym dramatem i jednym ze zjawisk najbardziej dolegliwych społecznie. Będzie przyczyną rosnących konfliktów i niepokojów społecznych. Mimo olbrzymiej już emigracji blisko 2 mln Polaków od 2004 roku, czyli wejścia Polski do UE, to grupa młodych i wykształconych stanowi dzisiaj 400-tysięczną nową armię bezrobotnych kończących co roku szkoły wyższe i uczelnie. Bezrobocie ludzi młodych do 30-tego roku życia zbliża się do 30 proc. 9 mln Polaków w wieku powyżej 50 lat jest bez stałego zatrudnienia, co 10-ty bezrobotny ma wyższe wykształcenie. Nie ma pracy, bo nie ma majątku, własnych fabryk, banków, wielkich sieci handlowych i przyjaznego państwa. Zielona wyspa złudzeń, kłamstw i urojeń zamienia się w czarną dziurę bezrobocia i biedy. Wielki strach zajrzy w oczy wielu Polakom w 2013 r.