Opinie

Czym NIE JEST opłata reprograficzna

xxxxx xxxxx

  • Opublikowano: 18 marca 2015, 07:07

    Aktualizacja: 18 marca 2015, 09:35

  • Powiększ tekst

Jakże łatwo jest powiedzieć „ZAIKS to złodzieje”. Jakże trudno potem to udowodnić, a do tego oprzeć opinię o fakty. Bzdurom na temat planowanego wprowadzenia opłat od sprzętu na rzecz twórców nie ma końca, a szkoda, bo przy okazji zaciera się istotne fakty.

Od ponad roku toczy się spór. Spór o pieniądze, dodajmy, czyli taki, w którym wszystkie chwyty stają się dozwolone. I źle że dyskusję w mediach opieramy nie o fakty, ale demagogię i próbę zastraszania ludu. Bo lud jaki jest każdy widzi, a że łyknie wszystko, co pozwoli w kieszeni mamonę zatrzymać, każdy wie.

A więc pragnę wyjaśnić, wyjawić to co ukryte i może głowę pod topór ogółowi podłożyć. Bo sprawie opłat reprograficznych przyglądam się od ponad roku. I bulwersują mnie kolejne bzdury, jakimi próbuje się tumanić umysły odbiorców tj. obywateli kultury, którzy to docelowo za kulturę płacić powinni (chcąc nie chcąc, co darmowe to wiadomo jakie).

A więc opłata reprograficzna to nie nowy podatek. Ani parapodatek. Ani nawet żadna opłata urzędowa naliczana przez państwo. Jest to po prostu opłata, jaką winni uiszczać producenci sprzętu na rzecz twórców, w związku z wykorzystywaniem ich utworów i ich możliwym kopiowaniem na użytek własny przez odbiorców. Mowa tu o kwotach rzędu od 1,5 do 2 proc. wartości każdego sprzedanego urządzenia z wykazu przygotowanego przez Ministerstwo Kultury.

Twórcą projektu nie jest wyłącznie ZAIKS! Naliczanie opłaty jest bowiem istotne z punktu widzenia wszystkich organizacji zbiorowego zarządzania, jakie w Polsce istnieją. A są to poza ZAIKSem, SAWP, KOPIPOL, ZASP i Polska Książka. Opłatę nalicza się nie na rzecz budżetu państwa, ale na rzecz twórców, czyli artystów, bo to dla nich ma stanowić rekompensatę za użytek ich dzieł.

Jeśliby szukać umocowania stanu faktycznego w prawie, to pretensje do głupiego należałoby kierować sięgając w karty historii, aż do Konwencji Berneńskiej z 1886 roku i jej pomysłodawcy, słynnego pisarza Victora Hugo. I dalej, do prawodawstwa Unii Europejskiej i standardów jakie panują w innych krajach, w tym także u naszych sąsiadów, co nam do nich tęskno i ich wzorem rozwijać byśmy się chcieli.

A więc. Odpowiedniki polskich OZZów, w 2012 roku zebrały w Czechach 3.272.589 EURO, na Węgrzech ponad 12.105.551 EURO, a we Francji aż 173.877.725 EURO. W Niemczech ta opłata obowiązuje od dawna i waha się pomiędzy 16 a 32 euro za urządzenie. A w Polsce mamy taki stan faktyczny, że na listach stworzonych przez Ministerstwo Kultury, widnieją jeszcze… magnetofony i odtwarzacze VHS, zamiast smartfonów, tabletów czy innych nowoczesnych sprzętów służących do słuchania i (w miare praw) kopiowania utworów na własny użytek.

I teraz najlepszy numer z całości. Ceny sprzętu elektronicznego, w tym telewizorów, laptopów, odtwarzaczy CD i MP3, aparatów fotograficznych i innego sprzętu są w Polsce bardzo wysokie. Bywa, że najwyższe w Europie. I czy kto się zastanawia, dlaczego tak jest? Czy komu przyjdzie do głowy, ze chodzi o najwyższe w Europie marże dystrybutorów sprzętu? Nie, no nie, bo po co. Lepiej krzyczeć że ZAIKS to złodzieje, a kampania prowadzona przez ZIPSEE, to cód miód malina walka o dobro konsumentów.

Czyje dobro? Jakie dobro? Konsumentów? A kto powiedział, kto zabronił, by dystrybutorzy sprzętu obniżyli marże, i wliczyli w koszta własne opłatę reprograficzną? Czemu o tym jakoś cicho sza, i głucho niczym w zakładzie dla cichociemnych?

Bo to dla Gospodarki i importerów byłby cios. Cios w ich interesy godzący. A tak można winę zwalić na ZAIKS, i po problemie. Tyle że uderzanie w artystów, to najgłupsze z możliwych rozwiązań – najprostsze, to fakt – które za jakiś czas przyniesie nam odbiorcom same szkody. Ale kogo to obchodzi, skoro parę złotych w kieszeni zostanie. A czyja to kieszeń, to się jeszcze okaże.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych