AFERA FRANKOWA „Frankowicze” tracą cierpliwość. Rząd Ewy Kopacz stanął po stronie zagranicznych banków
Wczoraj w Warszawie miała miejsce już druga manifestacja posiadaczy tzw. kredytów frankowych, którzy protestowali przeciwko bezradności polskiego państwa, a nawet już jawnemu sprzyjaniu przez jego najważniejsze instytucje interesom, łamiących polskie prawo zagranicznym bankom.
Chodzi o stanowisko polskiego rządu które zostało przesłane do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu w październiku 2014 (rząd Ewy Kopacz) w związku z rozpatrywaniem przez ten Trybunał pytania węgierskiego Sądu Najwyższego w sprawie kredytów denominowanych w walutach obcych czy mówiąc w uproszczeniu są one kredytami czy też instrumentem finansowym (transakcją terminową) na gruncie dyrektywy 2004/39/WE.
Polski rząd sygnalizuje Trybunałowi, że stwierdzenie nieważności postanowień walutowych w kredytach denominowanych w walutach obcych, a w konsekwencji konieczność ich przewalutowania, może spowodować negatywne konsekwencje dla banków w Polsce i wygenerować po ich stronie starty rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych. W ten sposób rząd Ewy Kopacz stanął po stronie zagranicznych banków, które udzieliły dużej ilości kredytów denominowanych w walutach obcych, a nie po stronie kredytobiorców, choć szefowa rządu deklarowała parokrotnie publicznie, „że mając do wyboru interes banków lub ich klientów zawsze wybierze interes klientów.
Od momentu gwałtownej dewaluacji złotego wobec francuskiego franka, zarówno rząd, Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), wreszcie Związek Banków Polskich (tak naprawdę to powinien być Związek Banków w Polsce) wielokrotnie zapewniali kredytobiorców, że przygotują rozwiązania, które pozwolą im wyjść z tej pułapki zadłużeniowej. Przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak zaproponował nawet przewalutowanie po kursie z dnia otrzymania kredytu (ale w taki sposób, żeby banki zbyt dużo na tym nie straciły), ale mijają kolejne miesiące i nie ma żadnych realnych propozycji ze strony banków udzielających kredytów denominowanych w walutach obcych. W sytuacji, kiedy administracyjne decyzje o przewalutowaniu korzystne dla kredytobiorców podjęły już rządy Węgier, Chorwacji, Malty i Rumunii, a sądy w Europie przyznają coraz częściej w takich sprawach rację klientom, a nie bankierom, tzw. frankowicze w Polsce zaczynają tracić cierpliwość.
Także w naszym kraju w ostatnich miesiącach, ukazało się kilka ważnych tekstów dotyczących kredytów opiewających na franki, które dobitnie pokazują istotę tego produktu finansowego (np. opracowania prof. Witolda Modzelewskiego czy dr Janusza Szewczaka). Profesor Modzelewski na przykład w swoim opracowaniu pisze, że istotą kredytu jest to, iż: „Kredytobiorca ma zwrócić tylko tyle, ile mu pożyczono oraz zapłacić za to odsetki i ewentualną prowizję” i że „w umowie kredytowej odsetki mogą być elementem zmiennym w czasie, natomiast dług nie” (w kredytach opiewających na franki zmienne są nie tylko odsetki, ale i wielkość długu). Według prof. Modzelewskiego (ale także wielu innych poważnych ekspertów prawników i bankowców) tzw. kredyty frankowe nie były więc żadnym kredytem, ale toksycznym instrumentem inwestycyjnym, którym banki - wprowadzając w błąd swoich klientów, oferowały im jako kredyt.
Trudno powiedzieć kiedy i jak w tzw. sprawie węgierskiej rozstrzygnie ETS w Luksemburgu ale stanowisko polskiego rządu wysłane do Trybunału budzi niepokój u tzw. frankowiczów, że nawet gdyby było ono po myśli kredytobiorców, to Polska nie będzie długo go respektowała.
A do tego czasu wszyscy ci, którzy mają problemy z obsługą swoich kredytów zostaną „sprzedani” przez banki instytucjom windykującym długi (jak słychać za 30% wartości kredytów), a te nie tylko pozbawią ich nieruchomości, na które te kredyty były zaciągnięte ale także z całą bezwzględnością będą egzekwowały pozostałą cześć kredytu (bardzo często bowiem wartość kredytu pozostająca do spłacenia jest wyższa od wartości nieruchomości na którą kredyt został wzięty).
Rządowi Kopacz będzie bardzo trudno uciec od odpowiedzialności za sytuację tzw. frankowiczów, bowiem zarówno KNF jak i UOKiK mają w tej sprawie sporo na sumieniu poprzez swoje zaniechania, a poszkodowani są coraz lepiej zorganizowani.
Źródło: wPolityce.pl