Rozliczajmy Andrzeja Dudę
Coś co roboczo określiłem parę dni temu jako Bul Dudy wciąż jest silne. Choć stosy nie płoną, drzewa nie uginają się pod drgającymi w ostatnich paroksyzmach wyborcami Bronisława Komorowskiego a ciszy nie przerywają odgłosy rozstrzeliwań rozpacz tzw. leminga przybiera inne formy.
Zacznijmy jednak od czegoś co podkreślałem wielokrotnie – nie lubię określenia „leming”. Primo – jest pogardliwe, secundo – jest kompletnie obłe, niczego realnie nie opisuje. Bo czy lemingi są nadal przy PO czy może teraz przeszli do Kukiza? To może wcale nie są, nigdy nie byli lemingami? A czy są też lemingi innych ugrupowań ślepo podążający za swoimi liderami, cokolwiek ci zrobią?
Sam, niestety, po niedzieli zmuszony zostałem tego określenia używać, obserwując histeryczne reakcje wielu znajomych na zwycięstwo Andrzeja Dudy. Jednak przez swoje obserwacje, tylko na potrzeby niniejszego artykułu, zastosuję własną wykładnię „leminga”. Otóż – leming dla mnie nie jest kimś kto zagłosował, nawet kilka razy, na PO, przejechał się, ale wciąż ufa tej partii. Leming dla mnie jest osobą z tą partią powiązaną wprost – zawdzięczającą dzięki jakimś POwskim koneksjom, czerpiącą benefity – różnego rodzaju. Może to być członek rodziny jakiegoś POwskiego posła na urzędowej posadzie, na której zajmuje się nicnierobieniem. Może to być ktoś nie powiązany rodzinnie, ale obecny w układzie, zblatowany, zarabiający dzięki PO w fundacji, NGOsie budującym zamki z piasku i przez to żywotnie zainteresowany trwaniem tej partii przy władzy. Może to być przedsiębiorca, którego firma istnieje tylko i wyłącznie dzięki jego zblatowaniu z jakąś lokalną wypustką PO. Słowem – każdy, kto nigdy by w kraju wolnorynkowym nie osiągnął pozycji, którą ma w kraju PO. Na wolnym rynku by utonął, tutaj – prosperuje. Jego biznes w Niemczech, Francji, USA – padłby po trzech dniach, w kraju PO – trwa i przynosi kokosy. I żeby była jasność – nie, nie uważam, iż każdy kto jednak firmę w Polsce założył i nawet się dzięki niej dorobił jest takim właśnie lemingiem z sitwy. Bo taki człowiek dorobił się nie „dzięki” PO ale właśnie pomimo jej władzy – dorobił się na swojej inteligencji i pomysłowości pomimo działań skarbówek, ZUSów, urzędników i całego aparatu nastawionego tylko na to by go zniszczyć.
Czytający to lemingowie – wiecie, tak naprawdę o kim mówię.
Dobra, do sedna. Otóż – Bul Dudy przybrał teraz nową formę. Już nie krzyk „O Boże, emigruję bo PiS, ciemnota i samo zło!!!” tylko „Ha ha, panie Duda, to teraz liczymy na te wille z basenami i 500 złotych na każde dziecko” hasztag budżet z gumy.
A kurde liczcie!
O Reaganie już pisałem, więc nie będę klawiatury zdzierał, wkleję link.
Natomiast dołączę do tego chóru: Tak, rozliczajmy Andrzeja Dudę. Tak, na Boga, rozliczajmy polityków z ich obietnic i z ich działań, kurde zróbmy to wreszcie!
Rozlicz, lemingu, za 5 lat Andrzeja Dudę z jego działań, ale teraz kurna rozlicz rządy PO z ich obietnic, rozlicz ich ze wzrostu podatków, rozlicz ich ze zmarnowanych szans, rozlicz ze złodziejskiego ZUSu, rozlicz z miliardowych kontraktów dla kolesi i ustawionych przetargów, rozlicz z afery hazardowej i podsłuchowej, rozlicz z 6 tys. złotych dla złodziei i idiotów, rozlicz Bronisława Komorowskiego z podpisywania ustaw, które podniosły 21 podatków, rozlicz za zniszczone przez skarbówkę firmy, rozlicz za te, które dzięki swoim układom z władzą kontroli unikają, rozlicz z najdroższych, bo budowanych na bandyckich zasadach, autostrad, rozlicz z paliwa przez lata kosztującego prawie 6 złotych, rozlicz z codziennego rabunku twojej kieszeni czynionej w majestacie prawa, rozlicz! Skoro nie emigrowałeś jak pisałeś jeszcze dwa dni temu, to miej chociaż jaja i kurna rozlicz ich za to wszystko!
I żeby nie było – nie, nie jestem wściekłym pisowcem, zaś Andrzej Duda, jak każdy polityk, mnie ani ziębi ani grzeje, jest mi kompletnie obojętny, choć, nie kryję, miałem chwilę satysfakcji gdy prawnik z Krakowa rozwalił w tej kampanii butnego i obrażalskiego prezydenta.
Ale teraz czeka z mojej strony Andrzeja Dudę to samo co PO – to znaczy: obserwacja i ocena. Dokonuję jej zawsze następująco – sięgam do kieszeni i sprawdzam ile zabrano mi z niej pieniędzy i na co. Proste, co? Każdemu polecam.
A teraz, w międzyczasie, wróć do trzęsienia portami w swoim urzędzie. I pogadamy za 5 lat, ok.? Coś czuję, że ta rozmowa, będzie, mimo wszystko – bardziej przyjemna. Bo ja naprawdę życzę ci tej willi z basenem. Ja tylko nie chcę byś ją sobie kupował za pieniądze wydrenowane z moich podatków, bo gdyby nie to zapewne już dawno postawiłbym sobie własną.
Także rozliczajmy Andrzeja Dudę. I wiecie co? Jakoś sądzę, że za 5 lat to rozliczanie będzie przyjemne.