Opinie

„Angela Merkel Security Conference February 2015 (cropped)” autorstwa Müller / MSC. Licencja CC BY 3.0 de na podstawie Wikimedia Commons - https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Angela_Merkel_Security_Conference_February_2015_(cropped).jpg#/media/File:An
„Angela Merkel Security Conference February 2015 (cropped)” autorstwa Müller / MSC. Licencja CC BY 3.0 de na podstawie Wikimedia Commons - https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Angela_Merkel_Security_Conference_February_2015_(cropped).jpg#/media/File:An

Niemcy chcą najwyraźniej upokorzyć nowy polski rząd, tak jak niedawno zrobili to z Grecją

Janusz Szewczak

Janusz Szewczak

polski analityk gospodarczy, nauczyciel akademicki i publicysta, poseł na Sejm VIII kadencji

  • Opublikowano: 3 stycznia 2016, 22:19

    Aktualizacja: 3 stycznia 2016, 22:42

  • Powiększ tekst

Niemcy chcieliby narzucania siłą specjalnych rozwiązań i być może nawet nadzoru unijnych komisarzy dyktujących Polsce; czy może się ona rozwijać, uchwalać ustawy - korzystne dla Polskiej Racji Stanu i wybijać się na suwerenność gospodarczą.

Widać, że niemiecka presja polityczno-gospodarcza i finansowa na Europę Środkowo-Wschodnią rośnie, po Węgrzech przyszedł czas na Polskę. Wypowiedzi szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza, Gesine Schwan czy ostatnio, niemieckiego komisarza UE Güntera Oettingera, coraz dobitniej o tym świadczą.

Warto więc zapytać publicznie niemieckich obrońców polskiej demokracji: czyżby politycy niemieccy, w przeciwieństwie do niemieckich przedsiębiorców byli niezadowoleni z krociowych zysków osiąganych od 25 lat (a szczególnie w ostatnich 8 lat!) przez niemieckie korporacje, banki, sieci handlowe oraz media nad Wisłą, które tak już zmonopolizowały polski rynek i zyski na tym rynku, że otwarcie mówi się o Polsce jako o półkolonii gospodarczej?

Czyżby niemiecki biznes brzydził się polskich pieniędzy idących corocznie w dziesiątki miliardów złotych, a w skali ostatniego dziesięciolecia sięgających dziesiątków miliardów euro? Tylko na projektach infrastrukturalnych niemieckie firmy zarobiły w ostatnich latach blisko 20 mld euro. Czyżby demokracja w Polsce przeszkadzała firmom takim jak: Volkswagen, BASF, Bayer, Opel, Bosch? Czy też Deutsche Bankowi lub Commerzbankowi (czyli mBankowi) utrudniała inwestycje czy udzielanie tysiącom polskich kredytobiorców pożyczek-pułapek w ramach tzw. kredytów frankowych? A może niemieccy politycy wstydzą się i brzydzą gigantycznych obrotów i zysków osiąganych w Polsce przez takie firmy jak: Lidl, Kaufland, Real, Metro, Deichmann czy Rossmann i Saturn, które idą corocznie w dziesiątki miliardów złotych.

A może, idąc za sugestią niemieckiego komisarza UE G.Oettingera, to polskie władze wreszcie powinny uruchomić mechanizm kontroli i nadzoru nad tymi gigantycznymi zyskami, drenowanymi z Polski i polskich portfeli, m.in. do niemieckich central? Może niemieckie firmy działające w Polsce w obronie „prawdziwej demokracji” podniosą wynagrodzenia, ponad 300 tysiącom swoich polskich pracowników do poziomu tych płaconych w fabrykach w Niemczech?

Histeria niemieckich mediów, które powtarzają kosmiczne brednie, idąc za głosem niektórych polskich „dziennikarskich pluszaków” i polityków opozycji zaczynają być nie tyle żenujące, co irytujące.

Ataki na nowy rząd, który działa raptem dwa miesiące, po ośmiu latach funkcjonowania spolegliwych strażników zagranicznych korporacji wydają się podejrzane i kompletnie nie na miejscu. Oczywiście, trudno niemieckiej klasie politycznej przyzwyczaić się do tego, że nie będzie w Polsce premiera, który czytał w myślach kanclerz Merkel czy pewnej pani premier, którą wystarczyło pociągnąć za łokieć na czerwonym dywanie i skierować w odpowiednim kierunku...

Niemieckie gazety i media prześcigają się w niewybrednych atakach na nowy polski rząd - Prawa i Sprawiedliwości. Można by sądzić, że bardziej niż polska demokracja podoba się niemieckim elitom, demokracja w stylu prezydenta Putina, premiera Erdogana, nie mówiąc już o serdecznościach w stosunku do Chin czy Arabii Saudyjskiej.

A, to przecież właśnie Polska jest po Chinach USA, Austrii dla niemieckich koncernów bardzo ważną i korzystną lokalizacją biznesową. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu niemieckie media wręcz rozpływały się nad tym jak świetne interesy niemieckie firmy robią w Polsce. Z jakichś przecież powodów zainwestowały nad Wisłą ponad 120 mld złotych, blisko 20 proc. wszystkich inwestycji.

Mimo skandalicznych wypowiedzi niemieckich polityków nie zanosi się na to by, na drodze poparcia tzw. obrońców demokracji spod znaku KOD niemiecka firma HMS Bergbaum zrezygnowała z otwarcia kopalni węgla (kamiennego) w Orzeszu na Śląsku. Nie widać też, by DT i T-Mobil w związku z podejrzeniami Martina Schulza „o zamachu stanu” w drodze protestu wyłączyły nam telefony komórkowe. Nie zanosi się też na to, by niemiecki Siemens przestał sprzedawać nam z ogromnym zyskiem turbiny czy wagony metra, które kiedyś sami produkowaliśmy, a niemieckie wydawnictwa Ringier Axel Springer czy Passauer Presse nie wydrukowały gazet pełnych reklam.

Warto, by niemieccy politycy, przedsiębiorcy i dziennikarze przestali dawać się wpuszczać w maliny ze strony tych którzy przegrali wybory, jak i tych którzy dotychczasową politykę, w tym również tą finansowo-gospodarczą wobec Niemiec wprowadzili na kolanach. Czasy bezwzględnej dominacji i eksploatacji polskich portfeli skończyły się i czas najwyższy oprzeć wzajemne relacje na obopólnych korzyściach i równoprawności stron.

Szkoda chyba narażać wspólnych, tak poważnych interesów gospodarczych. Brutalne mieszane się Niemiec w wewnętrzne sprawy Polski nigdy nie wychodziły Europie na dobre, Europie przed którą stoją tak wielkie wyzwania. To nie Polska jest dzisiaj chorym człowiekiem Europy, to unijna biurokracja oraz błędna i szkodliwa polityka cięć i oszczędności narzucona przez Niemcy Południu Europy, dziwna i dwuznaczna polityka energetyczna Niemiec oraz błędna postawa niemieckich elit rządzących w stosunku do napływu milionów emigrantów ekonomicznych i tzw. uchodźców są dziś prawdziwym zagrożeniem dla stabilności Europy i UE.

Źródło: wPolityce.pl

O ostatnich wypowiedziach polityków niemieckich i działaniach UE wobec Polski czytaj tutaj:

Niemcy chcą unijnego nadzoru nad Polską, bo nie podobają im się zmiany w mediach publicznych

Bruksela będzie 13 stycznia debatować o stanie praworządności w Polsce. Szef MSZ odrzuca zarzuty Komisji Europejskiej

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych