Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Polskie Koleiny Państwowe

Krzysztof Wołodźko

Krzysztof Wołodźko

Redaktor „Nowego Obywatela”, publicysta „Gazety Polskiej Codziennie”, członek zespołu „Pressji”.

  • Opublikowano: 16 maja 2013, 09:59

    Aktualizacja: 16 maja 2013, 12:21

  • Powiększ tekst

Gdybym kiedykolwiek miał się zabrać za pisanie realistycznej powieści o współczesnej Polsce, jej fabułę oparłbym na podróżach koleją. Bo nic tak nie oddaje problemów naszego kraju z własną sferą publiczną i modernizacją jak stan kolei i jej specyfika.

Likwidacja kolejnych odcinków, najczęściej uderzająca w Polską prowincję, zły stan taboru, brak przemyślanej strategii połączeń (którą dodatkowo potęguje rozdrobnienie PKPK na liczne podmioty), wydłużający się czas podróży koleją, zbyt krótkie składy pociągów, zamykanie kolejnych dworców, albo ich modernizacja w duchu „galerii handlowych” (szczególnie w dużych miastach), wreszcie kompletny chaos organizacyjny, który daje o sobie znać szczególnie zimą... to wszystko buduje mało krzepiący obraz fragmentu polskiej rzeczywistości. Ale na temat kondycji komunikacji i transportu publicznego mało się mówi. Publicyści poruszają niekiedy te kwestie, gdy sami spotkają się z niedogodnościami i absurdami PKP. Mają wówczas z reguły jedną receptę, jak przystało na ludzi wychowanych na czytankach z „Najwyższego Czasu” i „wczesnym Korwinie” z lat 80-tych: „sprywatyzować!”. A kształtowana przez media uwaga opinii publicznej wydaje się być skupiona jedynie na problemach autostrad. A przecież koleją wciąż podróżują rzesze ludzi! – do pracy, do szkoły, do urzędów, w sprawach rodzinnych, na wczasy. Rzadko się mówi choćby o tym, że uczniowie jak Polska długa i szeroka coraz więcej czasu spędzają w podróży, bo po pierwsze zamknięto szkoły w ich okolicy, po drugie wciąż obcina się połączenia kolejowe.

Istniejącą sytuację tłumaczę po części tym, że kolej wciąż w znacznej mierze obsługuje tzw. Polskę prowincjonalną, która z reguły jest mało interesująca zarówno dla polityków, jak mediów. Oglądanie rzeczywistości z perspektywy Warszawy to wygodne przyzwyczajenie naszych elit: nawet jeśli jest to stołeczny Dworzec Główny, czy odjeżdżające stamtąd pociągi „dla bogatych”, którzy załatwiają swoje interesy, podróżując od jednej do drugiej aglomeracji. Tymczasem, „niżej” istnieje zdecydowanie mniej luksusowa, źle zarządzona, afunkcjonalna, momentami wciąż przypominająca najgorsze wzory z PRL kolej „dla mas”: wcale nie taka tania, ale nieprzyjazna pasażerowi. Ktokolwiek próbuje się dziś „wydostać” pociągiem z polskich miast i miasteczek, wie o czym mowa.

Całkiem niedawno Agnieszka Romaszewska, szefowa Biełast TV na swoim facebookowym opublikowała status: „Jakie na tym zachodzie mają koleje. Ostatnio zachwycałam się w Austrii, teraz w Belgii. Kraj skromny w prezentowaniu spożycia (domy, samochody), nudny i przaśny, choć bogaty. Czyżby kolej była miarą cywilizacji? Chyba coś w tym jest”. Cóż, na Zachodzie mają nie tylko kapitalizm. Mają także solidarystyczne myślenie o własnym państwie i jego instytucjach oraz infrastrukturze publicznej.  Na Zachodzie średniozamożni ludzie nie mają nowobogackich kompleksów, dlatego nie traktują podróży komunikacją miejską czy koleją jako obrazy dla własnej godności. Inna rzecz, że tamtejsza kolej nie likwiduje nieustannie połączeń i nie prowadzi do demontażu – także fizycznego – coraz to nowych odcinków. U nas sfery publicznej, która także stanowi część rzeczywistości społeczno-gospodarczej, prawie się nie szanuje. Więcej: brak zainteresowania nią jest właśnie swoistą „filozofią społeczną” w III RP. I Polskie Koleje Państwowe są najlepszym przykładem tych kolein, w jakich od dziesięcioleci znajduje się kraj.

PS. Czytelnikom naprawdę zainteresowanym kondycją polskich kolei polecam szczerze dwumiesięcznik „Z Biegiem Szyn”: fachowo, przystępnie, bez złudzeń.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych