Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

O "Mieszkaniu dla Młodych" mity i prawda

Rafał Zaza

Dziennikarz i publicysta ekonomiczny

  • Opublikowano: 26 maja 2013, 12:21

    Aktualizacja: 26 maja 2013, 12:23

  • 12
  • Powiększ tekst

Uważałem i nadal uważam, że w obecnej sytuacji każdy sposób wspierania rynku mieszkaniowego jest czymś lepszym, niż gdyby go wcale nie było. W tej chwili to program „Mieszkanie dla Młodych”, który dojrzewa właśnie w poselskich ławach. Jeszcze go nie ma, a już narosło wokół niego kilka mitów.

Dzięki ustawodawcy wreszcie dowiedzieliśmy się, kiedy człowiek przestaje być młody. W wieku 35 lat, bo tyle maksymalnie może mieć, by skorzystać z dobrodziejstwa nowego programu dofinansowującego mieszkalnictwo. Przy okazji rozwikłany został, kiedyś żywo dyskutowany, problem wieku młodzieży harcerskiej. Teraz wiemy, że druhna czy druh drużynowy w wieku 40-50 lat, wedle przyjętej miary, nazywać się młodzieżą prawa już nie ma. Żeby skorzystać z rządowej dopłaty do kredytów, trzeba być też całkowitym golcem mieszkaniowym. Właściciele mieszkania po babci, czy broń boże, domu jednorodzinnego i to w jakiejkolwiek formie własnościowej, mogą nawet nie fatygować się do banku. Dla przypomnienia: dofinansowanie rządowe ma wynieść 10 proc. kwoty będącej iloczynem powierzchni mieszkania (ale tylko do 50 mkw.) oraz średniego wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 mkw. powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych w danej gminie. Lub mówiąc prościej, pokryje ono mniej więcej wysokość wkładu własnego wymaganego przy kredycie hipotecznym. Premiowane będą osoby posiadające dziecko. Jeśli rodzina lub ktoś samotny dorobi się potomka, dofinansowanie wzrośnie do 15 proc. wspomnianej wyżej kwoty. Jeszcze więcej, bo kolejne 5 procent, gdy w ciągu pięciu lat od zakupu mieszkania kredytobiorcom urodzi się trzecia lub kolejna latorośl.

Kilka mitów i faktów dotyczących tego programu będącego w fazie już zwiastującej rychły legislacyjny poród:

- MdM pomoże tylko deweloperom i bankom.

To nieprawda. Pomoże także ludziom, których rodziców nie stać na wyposażenie dzieci we wkład własny przy kredycie. Za chwilę nie będzie banku, który da kredyt bez takiego wkładu.

- MdM jest kolejnym chwytem propagandowym rządu, który szybko z niego się wycofa.

Trochę prawdy, ale tylko trochę. Poprzedni program - Rodzina na Swoim (RnS), przetrwał przez 6 lat - od 2007 do 2012 roku. Rząd wycofa się tylko w sytuacji, jeśli tak jak w przypadku RnS zabraknie pieniędzy na ten cel w budżecie. Lub jeżeli banki i deweloperzy znajdą nowe źródła przychodów kredytowych lub innych i zwyczajnie nie będą go już potrzebować.

- MdM niesłusznie preferuje zakup mieszkań na rynku pierwotnym od deweloperów.

Prawdziwe. Bo dlaczego nie uwzględnić dużej przecież grupy ludzi, którzy z różnych względów chcą kupić używane mieszkanie? Może to zostanie poprawione jeszcze w trakcie legislacyjnej procedury?

- MdM wywoła „bańkę” cenową na rynku nieruchomości.

Fałsz! Szybki wzrost cen mieszkań w końcu lat 90. i w pierwszej dekadzie 2000 roku nie wynikał z RnS ani z żadnego innego rządowego programu wspierania budownictwa mieszkaniowego, ale z ogromnej nierównowagi między podażą a popytem na tym rynku (dopiero teraz się ona systematycznie wyrównuje), wyższej niż dziś zdolności nabywczej społeczeństwa oraz z dostępności względnie tanich kredytów walutowych, przede wszystkim we frankach szwajcarskich. „Rodzina na Swoim" w całym okresie obowiązywania kosztowała budżet 6-7 mld złotych, tj. około miliard złotych rocznie. W przypadku programu „Mieszkanie dla młodych" zakłada się wydatek państwa rocznie na poziomie od 600 mln do 662 mln złotych. Tym bardziej więc w MdM nie należy upatrywać jakiejś znaczącej dźwigni popytu na rynku mieszkaniowym mającej skutkować stworzeniem się „bańki”.

W porównaniu z możliwościami, które mieli kredytobiorcy hipoteczni w latach 2008-2011, także dzięki programowi „Rodzina na Swoim”, MdM są to po prostu nędzne popłuczyny. Jednak w obecnej sytuacji „lepszy rydz, niż nic”. Warto jednak trzymać rękę na pulsie, bo poród programu się przedłuża i nie wiadomo jeszcze do końca, co się ustawodawcom urodzi i jak to będzie ostatecznie wyglądać.

 

Powiązane tematy

Komentarze